wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 28 ''Because love and hate are very close feelings'' - ''Bowiem miłość i nienawiść są bardzo bliskimi uczuciami''

      Słońce świeciło, pogoda dopisywała, zapowiadało się miłe popołudnie dla Rossa. Blondyn właśnie szedł do szkoły, aby poprowadzić warsztaty, czyli zajęcia taneczne w których mieli wziąć udział uczniowie szkoły.
Najmłodszy z Lynch'ów właśnie zapukał do drzwi z pomieszczenia, którego było słychać muzykę. Przywitał się z nauczycielem tańca i razem jak uzgodnili najpierw nastolatkowie mu zatańczą, a następnie przystąpią do dalszej nauki. Nie obyło się jednak od wrzasków, krzyków i zachwytów od strony dziewczyn, które widziały przystojniaka z zespołu R5. Była także część grupy, którą kompletnie to nie obchodziło i wręcz przeciwnie wkurzało zachowanie chłopaka. Do tych osób, zaliczała się między innymi Victoria, która także tam była. Nie mogła w to uwierzyć, że Ross jej nie rozpoznał. Owszem zmieniła się, ale nie do przesady. Miała dość tych wszystkich popularnych osób i lasek z jej szkoły klejących się do blondyna. Nic się nie zmieniło od tamtej pory. Młody Lynch dalej był chamski i świecił idealnymi oczkami, które były przepełnione dobrem. Zasłaniał swą prawdziwą twarz przy 'dziuniach' będąc miłym, a do reszty odnosił się z pogardą. Vic zawsze zdawała sobie sprawę, że kiedyś upadnie, ale nie sądziła że tak nisko. Cały proces zakochania w tej chwili jej minął. Zaczynała od nienawiści, później przeszło do znajomego, potem do kolegi, następnie do przyjaciela, aż się w nim zakochała. Później czar prysł, była w Polsce, a jej tęsknota do jego nie znała granic. A teraz? Teraz wróciła do punktu wyjścia. Bo miłość i nienawiść mimo wszystko są bardzo bliskimi sobie uczuciami. Tak szybko przecież można z nienawiści przejść do miłości i odwrotnie. To tylko kwestia zdarzeń i doznań.
-Okay kochani! Mamy mało czasu, zbliża się bal szkolny tak więc zajmiemy się nauką tańca towarzyskiego. -zaczął dziewiętnastolatek.
Od razu zaczęła się kłótnia między dziewczynami, kto ma tańczyć z instruktorem. Ross jednak okazał się według Vic, taki sam jak zwykle, po prostu płytki, ponieważ wybrał 'lalunie' tak zwaną 'tapeciarą'.
Reszta sama dobrała się w pary i rozpoczęli lekcję tańca.
     Tymczasem reszta R5 właśnie wygłupiała się w hotelu. Rocky skakał po kanapie, Riker i Ell rzucali w siebie żelkami, a Rydel próbowała ogarnąć cały nieład. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie telefon, który właśnie zadzwonił...
-Rocky odbierz! -powiedziała Rydel.
Rozmowa:
-Halu? -odebrał połączenie dziecinnym głosem.
-Rocky nie wygłupiaj się.
-Cole!? -krzyknął uradowany brunet.
-Tak. Możesz oddać Rossowi jego telefon? Muszę z nim porozmawiać.
-Stary, ale to mój telefon.
-Co za... - już miał coś mówić, lecz Rocky mu przerwał.
-Nie kończ. Zgaduję, że podał ci zły numer. Nie rozumiem dlaczego nie możecie się w końcu pogodzić, tylko dalej toczycie tą wojnę! Przecież kiedyś się przyjaźniliście! -wypowiedział swoje zdanie Lynch.
-Dobre stwierdzenie...'kiedyś się przyjaźniliście' właśnie Rocky, to było kiedyś.
Rozmowa trwała jeszcze chwilę, a następnie oboje się rozłączyli.
-Cole dzwonił, prawda...? -zaczęła cicho Rydel.
-Tak...-odpowiedział dwudziestolatek.
-Od lat nie mieliśmy z nim kontaktu przez Rossa...-dopowiedziała cicho dwudziestojednolatka.
         W tym samym czasie Emily właśnie szła otworzyć drzwi. Nie wiadomo z jakich powodów, była zdenerwowana kto to może być. Rozpatrywała wszystkie opcje, ale tej jednej nie...
-Jai!? -powiedziała zaskoczona. Była to osoba, której kompletnie się nie spodziewała...
-Jest Vicky? -zapytał
-Nie ma jej...
-To dobrze. Musimy pogadać. -powiedział szatyn.
-O czym? -kontynuowała Emi.
-Może wpuścisz mnie do środka?
-To nie jest dobry pomysł. Van zaraz wróci i Vic też za niedługo tu będzie.
-Powiedziałaś jej coś?
-Nie! Jai daj mi spokój! Zauważyła ciebie!
-Co!? -rzekł przerażony.
-Bądź bardziej ostrożny! Vic o ciebie wypytuje! A uwierz mi, nie przychodzi mi z łatwością okłamywanie przyjaciółki, że cię nie znam! -krzyczała.
-Nie mogła mnie zauważyć, przecież..
-Uważaj, inaczej wdepniemy w to po uszy. Naprawdę nie mam ochoty ciągnąć tego dalej. A to, że właśnie tutaj stoisz, stawia nas w jeszcze gorszym świetle. Ona może w każdej chwili tu przyjść! Żegnam. -powiedziała i zamknęła mu drzwi przed nosem.
Jej świat był otoczony zgrozą. Tajemnice, problemy...Nic już dla niej nie miało sensu. Dawne wspomnienia dawały się we znaki...Tyle razy była oszukana, tak łatwo ufała. A teraz jej ból do czego doprowadził? Do okaleczania się, oszukiwania innych, okłamywania własnych przyjaciół...nie poznawała siebie. Cały wyjazd do Ameryki, później powrót do Polski sprawiły, że nie widzi sensu swojego życia. To wszystko przyprawiło jej tylko więcej problemów. Czasu nie cofnie, teraz też jest, tak jak jest, ale może zadbać o przyszłość. Tylko czy z tego skorzysta? Czy też nie zmieni nic? I tak jak zawsze, jak robi to właśnie w tej chwili usiądzie na kafelkach w łazience, weźmie żyletkę i zrobi rany na swoim ciele, opisując swoją historię...A jej łzy, mieszające się z krwią, będą symbolizować jej akceptację, a zarazem nienawiść do siebie. Bowiem miłość i nienawiść są bardzo bliskimi uczuciami. Tylko nie każdy potrafi to dostrzec.
     Vanessa późnym wieczorem chodziła uliczkami miasta. Myślała o nikim innym, jak o Rikerze i o dzisiejszych sms'ach z nim. To było dosyć skomplikowane. Chęć zapomnienia, ale jednak gdzieś w głębi czuła, że uczucie jakie go darzy, dalej jest w niej obecne. Mimo iż byli tylko przyjaciółmi, ona wiedziała od zawsze co do niego czuje, tylko bała się powiedzieć
 
to wprost. Zaskakująca historia, tylko, że trzeba wybrać jedno z dwojga...Miłość czy nienawiść...Była gotowa na to, aby zbudować nowe fundamenty, aby powiedzieć mu prawdę, aby wyznać miłość...Ale jaka pewna była swej nienawiści do niego, chęci zapomnienia, wymazania wszelkich wspomnień, usunięcia jakichkolwiek zdjęć po to, aby móc zacząć od nowa.
I pomyśleć, że wszystko byłoby w porządku gdyby nie on... Nie. Naprawdę nic nie było by w porządku i ona doskonale to wiedziała, lecz próbowała sobie wmówić co innego. Stwierdziła jednak, że jeśli nie może wymazać z pamięci tego co było, na zawsze...to wymaże to chociaż na jedną noc. Weszła do pobliskiego klubu, wypiła parę drinków i zaczęła się bawić, a z czasem zapomniała o wszystkich wspomnieniach.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak jak obiecałam 10 komentarzy = nowy rozdział ;) Dodałam i z obietnicy się wywiązałam :D
Zostawiajcie komentarze, bo to bardzo motywuje <3
Przy okazji udanego sylwestra i szczęśliwego nowego roku :3
Podniesiemy poprzeczkę, co wy na to? :D
Wraz z nowym rokiem ;)
Tak więc...
15 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
//Kinga

czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 27 ''The fairy tale is over. Horror begun.'' - ''Bajka się skończyła. Horror się zaczął.''

    Płomyk nadziei, mętlik w głowie, modlitwa, strach, smutek a zarazem radość. W głowie Victorii cały czas pojawiało się pytanie; Kim są osoby które widziałam? Dziewczyna nie rozumiała swoich myśli, a tym bardziej świata. Myśli teraz o dwojgu nieznajomych. Przeszukuje cały Internet i różne portale. Zaskakujące informacje, zadziwiające fakty powodują, że ona staje się coraz bardziej nie pewna. Jeden, którego pierwszy raz ujrzała na cmentarzu nazywa się Cole Grant i nie uczęszcza do tej samej szkoły co ona, lecz w tym momencie przypomina sobie, że ktoś o takim nazwisku chodzi do klasy z Vanessą. Zwołuje przyjaciółki do pokoju i opowiada wszystko od początku. Co się okazuję? Vanessa, uczęszcza do klasy z bratem chłopaka, którego widziała Vic. Mało tego, Emily rozpoznaje chłopaka na zdjęciach i informuję brunetkę o tym, że zanim się przeprowadziła, chłopak wcześniej był jej sąsiadem. W dziewczynie rozlega się niezwykła chęć poznania nieznajomego przez koleżankę. To staje się jednak niemożliwe, ponieważ od dawna Emily nie ma z nim kontaktu, a Vanessa nie chce mieszać w to jego brata. I w tej sytuacji w głowie nastolatki pojawiają się pytania....Czy go poznam? A może spotkam na ulicy i wpadnę na niego przypadkiem? Czy w ogóle go jeszcze zobaczę?
Drugi nazywa się Jai Morgan. Nie jest on najładniejszy, lecz jest w nim coś, co sprawia, że podoba się dziewczynie. W porównaniu do poprzedniej osoby, odnośnie której jest masę pytań w głowie Vicky, jest niższy, lecz także dobrze zbudowany. Noc minęła bardzo szybko, ponieważ była oparta, głownie na przemyśleniach, tak więc brunetka nie zmrużyła nawet oka.
Wraz z koleżankami szybko się ogarnęła i razem wyruszyły do szkoły. Nie wiedziały jednak, że szykuje się zaskakujący dzień, szczególnie dla Victorii...
      Już od samego ranka w szkole czekała niespodzianka dla nastolatek. Tylko, że jak wiemy z doświadczenia, niespodzianki nie zawsze bywają miłe... 8.00 dzwonek, tłum ludzi przeciskających się przez siebie, krzyki i hałas. A ona? Ona stała na samym środku korytarza jak sparaliżowana. Nie ruszała się, nawet nie mrugała, tylko cały czas patrzała się w jedno miejsce. Emily i Van próbowały zrozumieć o co chodzi, ale ich starania były na marne. Vic była wpatrzona z przerażeniem, smutkiem, a może radością? W sam koniec korytarza, który stawał się coraz bardziej pustszy. Kto by pomyślał, że zobaczy tam jego...Właśnie Ross'a Lynch'a rozmawiającego i śmiejącego się z najpopularniejszą jak to oni mówią 'dziunią' w szkole. To było dla niej jak wybicie noża w plecy. Nie spodziewała się tego. Owszem jej myśli były teraz skupione na kimś innym, lecz cały czas gdzieś tam, po bokach ważnych spraw i błahostek, pałętał się on. Nie zapomniała o nim i raczej nigdy nie zapomni...A co dalej? Nie wierzyła własnym oczom, ale zobaczyła teraz Jai'a jak przechodzi korytarzem. Przez chwile jej oczy były skupione tylko na nim, jednak on jej nie dostrzegł...Dla dopełnienia całej sytuacji pojawił się ktoś jeszcze...mianowicie Cole. Wydawałoby się, że gorzej już być nie może. Jednak on jak gdyby nigdy nic podszedł do Lynch'a i przywitał się z nim. Widać było, że się znają, co spowodowało, że Vic jeszcze bardziej była przerażona? Nie. Zazdrosna? Raczej też nie, chyba po prostu zaniepokojona i trochę smutna...Najchętniej wróciła by teraz do domu i położyła się spać, ale nie mogła. Czekał ją wyjątkowo długi dzień...Udała się do szatni, dzisiaj zaczynała od drugiej godziny lekcyjnej. Usiadła na ławce, poprawiła włosy i przejechała usta malinową szminką, lekko się uśmiechając i wypowiadając po cichu słowa; Niech myślą, że jest okay.
Tak naprawdę wszystko co teraz czuje, to pustka...Wszystko straciło dla niej sens...Nic nie ma znaczenia. Kocha go. Kocha Ross'a, ale co z tego...Stara się o nim zapomnieć, poprzez sympatię kogoś innego, lecz w rzeczywistości, wie w kim naprawdę jest zakochana... i to nie jest żaden Jai, Cole, czy jeszcze wcześniej Luke.
        Gdy dobiegł koniec lekcji, Vanessa przechadzała się po szkolnym korytarzu. Nagle dostała sms'a od osoby, od której najmniej się spodziewała, że może go dostać...
Riker: ''Naj­gor­szym więzieniem jest przeszłość. ''
Van: To nie jest dobry moment na rozmowę.
Riker: Spotkajmy się.
Van: Wiesz, że to nie jest możliwe.
Riker: Od wczoraj jestem w Polsce.
Van: Nie rozumiem o co ci chodzi.
Riker: Chcę zacząć od początku.
Van: Ale ja nie. Zapomnij.
Riker: Nie potrafię...
Van: Tak będzie najlepiej. Nie pisz do mnie więcej...
Riker: Vanessa...
Van: Uszanuj moją decyzję...
Riker: Ale ja już nie daję rady.
Van: Zacznij myśleć w końcu o innych, a nie tylko o sobie...
Riker: Przepraszam, że przestałem pisać, ale...
Van: Riker zrozum, nie ma już żadnego ale. To koniec. O ile w ogóle był jakiś początek...
Riker: Proszę daj mi jeszcze jedną szansę...
Van: Dam ci zadanie, jeśli je wykonasz, nie będę miała ci nic za złe. Uznam w tedy, że jesteś jednak porządnym facetem. Treść zadania brzmi następująco; nie pojawiaj się w moim życiu, teraz gdy zaczynam nowy rozdział. Bo zająłeś główną rolę w poprzednim. Teraz jest wyłącznie mój czas...Żegnaj.
      Smutek, rozpacz, brak zrozumienia...to dopiero początek tej bajki...A tak właściwie chyba dramatu, a może horroru? Bo jak wiemy bajki mają zwyczaj kończyć się dobrze...Co jeśli nic nie będzie wstanie pokonać nienawiści? To uczucie jest na równi z miłością. A co się stanie, jeśli te dwa uczucia będą działać przeciwko sobie...?
       Wiesz jakie to uczucie, kiedy w głowie masz tylko myśli o kimś, kogo pewnie w ogóle nie interesujesz? Czy wiesz jak to jest, kiedy blizny na nadgarstkach mówią o historii twojego życia? Czy zdajesz sobie sprawę z tego jak mogą cię psychicznie wykończyć słowa drugiego człowieka? Czy wiesz jak to jest, kiedy zasypiasz ze łzami w oczach, a budzisz się z uśmiechem? A czy potrafisz powiedzieć o ilu osobach zapomniałaś w swoim życiu, z własnej woli? Nie? Emily też tego nie potrafi...A szczególnie nie umie zapomnieć o jednej osobie. Tylko co się stanie, kiedy ona nagle się pojawi? Kiedy spokojne popołudnie, podczas którego siedzi na fotelu, ogląda film i zajada budyń, ktoś zadzwoni do drzwi? A to będzie osoba, o której Emi kompletnie się nie spodziewa...Niewątpliwie ciekawe jest to co by się w tedy stało...Prawda? Też jesteś ciekaw? To patrz. Patrz jak jej zranione serce, rozsypuje się na małe kawałeczki, bo bajka w tym momencie właśnie się skończyła, a zaczyna horror, który rozpoczyna się od dzwoniącego dzwonka do drzwi...
 
 
********************************************************************************
Hej kochani! :* Przepraszam, że tak późno dodaję ten rozdział, ale mimo wszystko mam nadzieję, że wam się podoba i potrzymał was w tej niepewności i ciekawości co będzie dalej :3 Mamy święta, dlatego chciałabym wam życzyć wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia, szczęścia, żebyście te święta spędzili w gronie rodziny, w świątecznej atmosferze, spełnienia marzeń i wszystkiego czego tam sobie życzycie ;))
Chciałabym poznać waszą opinię, ponieważ to dużo dla mnie znaczy, dlatego zachęcam do komentowania :3
Komentujesz = Motywujesz
10 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
Wesołych Świąt! :)
//Kinga
 


niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział 26 ''Life is enigma '' - ''Życie jest zagadką''

   Minęło sporo czasu i dużo się pozmieniało. Wszystko jest teraz inne, nic nie jest takie jak było kiedyś. Nie tylko otoczenie w jakim się znajdują się zmieniło, ale przede wszystkim oni...Już nie są tymi samymi osobami jak wcześniej. Każdy ma teraz nowe życie, lecz mimo to ciągle żyją przeszłością. Dziewczyny chodzą do nowej szkoły, niestety trochę, jak zawsze się skomplikowało. Za to R5 dalej są zespołem i szykuje się kolejna trasa koncertowa. Los jednak przygotował dla nich wszystkich małą niespodziankę, niestety nie dal wszystkich korzystną...
-Pakujcie się jedziemy do Polski! -krzyknął Ross wbiegając do domu.
-Czy ty całkiem oszalałeś bracie? - powiedziała załamana Delly.
-Nie! Rozmawiałem z Anthonym za 4godziny mamy samolot, tam zaczynamy trasę! Mamy mieć występ, a później przez tydzień prowadzić warsztaty w jednej z szkół. - mówił z radością.
-To wspaniale! - rozchmurzyła się blondynka.
I zaczęły się przygotowania, wszyscy pełni ekscytacji pakowali swoje rzeczy do walizek, kiedy już wszystko było dopięte na ostatni guzik i było okay, Ross wchodząc ostatni raz do swojego pokoju przed wyjazdem ujrzał zdjęcie na półce. Zdjęcie było czarno-białe i przedstawiało dwoje wesołych nastolatków...Jego i Victorię, aż nie chce się wierzyć ile zmieniło się od tamtego czasu, a wspomnienia z którymi tak długo walczył, znowu powróciły. Tak już jest, że czasami trzeba stawić wszystkiemu czołu, lecz nie zawsze nam to się udaje. Bezsilność sprawia że się poddajemy, stres nas wykańcza, a świadomość tego, że straciło się bardzo ważną osobę w życiu przytłacza nas jeszcze bardziej. Dość bolesne uczucie...
      Tymczasem Emily właśnie siedziała w łazience. Po mimo roku czasu, dalej nie mogła się z niczym pogodzić, to wszystko ją przerastało. Smutek, lęk, samotność i ciągle zaszklone oczy, z których łzy wylewały się powoli, spływając po blado-różanych policzkach...
      Vanessa jako jedyna dawała sobie chociaż pozornie radę, zawsze była tą najbardziej odpowiedzialną i trzymającą wodze na sterach, tą która była odpowiedzialna za wszystko i zawsze była silna. Nie zawsze tak było, lecz sprawiała takie pozory. Wszystko musiała mieć uporządkowane i tak było też w tym przypadku. Postanowiła, że nie będzie żyć przeszłością...Riker długo nie pisał, z początku się tym przejmowała, ale postanowiła żyć chwilą, cieszyć się z tego co jest tu i teraz.
     Victoria....to chyba najbardziej skomplikowana osoba w całym tym zamieszaniu, do której nie da dobrać się odpowiedniej definicji... Uśmiech, płacz, radość, zaszklone oczy, pewność siebie, załamanie to co boli najbardziej, to kiedy nie umiemy określić samej siebie, a jedynym wyjściem jest udawanie. Malowanie uśmiechu na twarzy, poprzez kiedy oczy, na które i tak nikt nie patrzy mówią: Świat to nieskończone piekło, więc unikaj ludzi którzy powodują, że jest bardziej gorące, bo w tedy będziesz musiał ostudzić je wodą, w tym wypadku wylewając wszystkie łzy...Znikła cała pewność siebie, została nieśmiałość przeplatana przez wszystkie nitki jakiejkolwiek pozostałej wartości siebie...Zmieniła się nie tylko z charakteru, ale też z wyglądu. Los jednak nie oszczędził jej wrażeń...Ale czy nie miała już dość problemów? Jak widać, chyba nie...Przecież miało być inaczej. Nowo szkoła, nowi znajomi, nowe miasto, miała zacząć wszystko od nowa. Miała się nie zakochiwać...
Cały czas myślała w głębi o Rossie, ale jej myśli mimo to teraz były skupione na kimś innym. Na tajemniczej osobie, której w gruncie rzeczy nie zna. Przechodziła spokojnie ulicą i ujrzała jego, patrzyli się na siebie, ale ona szła dalej, on stał w miejscu, ominęła go. Po chwili usłyszała jak ktoś woła jej imię, obróciła się to była Vanessa, lecz nie popatrzała na nią tylko na tajemniczego chłopaka który skierował oczy w jej stronę. Brunet, brązowe oczy...ideał. Minął kwadrans, godzina, dzień, dwa, tydzień a ona nie potrafiła o nim zapomnieć. Szukała o nim informacji, a po głowie chodziła tylko jedna myśl: Czy kiedykolwiek go jeszcze zobaczę?
Ale popatrzy prawdzie w oczy, czy można się zakochać w kimś kogo się w ogóle nie zna? Przecież to niedorzeczne, a jednak...
Życie potrafi jednak nie raz nas zaskoczyć i narobić problemów...Czymże by było to tak zostawić? Los pokusił się o coś jeszcze, o totalne zamieszanie i całą beznadziejność w sytuacji...
    Kolejny dzień, a w jej głowie dalej on, a przecież nic o nim nie wie...Zaczęła się zastanawiać, gdzie tu jest sens tego wszystkiego? Może lepiej zapomnieć, tak będzie lepiej? Żyć tak jakby w ogóle go nigdy nie spotkała...Śmieszne, zbyt proste. Ujrzała go, przechodząc szkolnym korytarzem...w pewnym momencie zwrócił głowę w jej stronę, a ona zamarła.
Na lekcji poproszono ją, aby zaniosła papiery nauczycielce, pech  a może szczęście chciało, że weszła do niego na lekcje. Jako pierwszy od razu się obrócił, ta jednak nie spojrzała już na niego, musiała porozumieć się w nauczycielką, nie mogła się rozpraszać, wiedziała jednak, że jego wzrok jest skupiony na niej.
Przyszła do domu, zaczęła o wszystkim myśleć i zwierzać się swojej przyjaciółce. Radość rozpierała ja od środka, nie mogła w to uwierzyć, że w końcu go ujrzała. Byłoby wspaniale, gdyby tutaj nie było jakiegoś haczyka. Miała wyjątkowego pecha. Pomyliła go z osobą którą widziała w tedy, przechodząc ulicą. Pytaniem teraz było: Kim jest ta osoba ze szkoły? Życie lubi komplikować, za niedługo dowiemy się jak bardzo...
    Przejdźmy zatem do rodziny Lynch'ów. Szczęśliwa rodzina, zgrana, mająca dobry kontakt, lecz czas się rozstać. W tą trasę rodzeństwo wraz z Ellingtonem jadą z Anthonym bez rodziców. Może i są dorośli, ale czy rozłąka na prawie rok to nie wyzwanie, kiedy zawsze byli blisko? Różnica czasowa, która utrudnia kontaktowanie się, brak wyżalenia się, przytulenia i wsparcia w trudnych chwila, czy sobie poradzą?
Pierwszy punkt - Polska. Jak zwykle wykończeni po podróży zatrzymali się w hotelu, zwykła noc, ale tak naprawdę, nie wiedzieli jeszcze, że to ostatnia podczas której mogą odpocząć w trakcie pobytu tutaj.
   Wszędzie są tajemnice, zagadki, przy tym wszystkim towarzyszy niepewność, smutek, zagubienie, lęk i strach, ale przecież to nie wszystko. Są bowiem momenty, w których jesteśmy szczęśliwi, weseli i uśmiechnięci, tylko jak długo...? Co będzie dalej? Jak to wszystko wpłynie na życie bohaterów? Czy wszystko zakończy się po ich myśli? Co dla nich przygotuje los...jaką niespodziankę? O to jest zagadka do rozwiązania...ŻYCIE JEST ZAGADKĄ.

*******************************************************************************
Hej kochani, na samym początku chciałabym was bardzo przeprosić, że nie dodałam tego rozdziału wcześniej. Brak czasu mi to uniemożliwił, postaram się dodawać częściej rozdziały niż robiłam to ostatnio, ale wy też musicie mnie zrozumieć. Postaram się następny rozdział dodać wcześniej niż ten, jednak ja też muszę mieć motywację, aby się zmobilizować, bo mam bardzo mało czasu, dlatego komentujcie <3 Chcę poznać waszą opinię
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
MOTYWACJA = NOWY ROZDZIAŁ
//Kinga

sobota, 13 września 2014

Rozdział 25 ''On the surface, simply and gently, deep hard and safely'' - ''Na pozór zwyczajnie i delikatnie, w głębi twardo i bezpiecznie''

      Nastolatki z Polski właśnie wylegiwały się na kanapie, oglądając jakieś romansidło. Słońce nadal jeszcze mocno świeciło, pomimo iż była już godzina 18.00
-Dziewczyny, ja mam tego dość -chrząknęła Vic.
-Co masz na myśli? -zapytała Emily.
-To, że nie będę tu tak bezczynnie siedzieć! Idę na imprezę.
-Victoria, ale wiesz, że...-zaczęła Vanessa, lecz Vicky jej przerwała.
-Jestem pełnoletnia. -rzekła i wyszła z pomieszczenia, kierując się do swojego pokoju w celu przygotowania się do imprezy.
Vanessa w tym momencie spuściła głowę w dół i podparła się łokciami o kolana.
-Nie martw się..-powiedziała cicho Emily.
-Znowu będzie tak samo...Miała z tym skończyć.
-Będzie dobrze..
-Nie będzie Emily. Pamiętasz co było rok temu? Znowu przyjdzie pijana do domu...-westchnęła Van.
     W tym samym czasie Vic brała ciepły prysznic. Następnie zrobiła lekki makijaż, a włosy upięła w koka. Na swoje ciało wsunęła krótką i upiętą czarną sukienkę. Do tego wisiorek, bransoletka, szpilki i inne dodatki. Z domu wyszła o 21 mówiąc przyjaciółką, aby na nią nie czekały, wróci późno.
     Godzina 1 w nocy. Vanessa wciąż siedzi w salonie oglądając telewizję. Emi...Emily jest w łazience. Wiecie jakie to uczucie kiedy ktoś nas zrani, kilkakrotnie? Kiedy już nikt nic innego nie robi, tylko nas rani? Może my w tedy też powinniśmy się zranić? Ból psychiczny jest nie do wytrzymania. Myśli rozszarpują nas od środka. Czujemy się nijak. Towarzyszy nam tylko ból. Ból o którym chcemy zapomnieć, dlatego bierzemy żyletkę, albo tak niewinną temperówkę, której znaczenie znają tylko niektórzy. W zwykłej temperówce, niektórzy widzą narzędzie do temperowania kredek, a drudzy rzecz do ukojenia bólu psychicznego. Tak też było z dziewiętnastolatką. Nie miała ona łatwo w życiu, rzadko kiedy ktokolwiek jej pomagał, więc postanowiła sama sobie pomóc. Niestety w ten nie inny sposób...13 cięć, 12 intencji.
Wyjęła ostrze z owego przedmiotu, którym była temperówka i przejechała powoli po swojej ręce.
- pierwsze za to, że poznałam...

Kolejne cięcie, tym razem głębsze.
-drugie za to, że zaufałam...
Krew powoli zaczęła spływać z nadgarstka na podłogę, lecz dziewczyna nie przerywała.
-trzecie za to, że pokochałam...
Czerwona ciecz znowu zaczęła się sączyć. Z kolejnymi cięciami, na podłodze znajdowało się coraz więcej krwi. Na koniec nastolatka obmyła rękę wodą i zabandażowała, spuściła rękawy bluzy i posprzątała w łazience.
   Gdy wyszła z pomieszczenia chciała udać się do swojego pokoju, lecz Vanessa ją zatrzymała.
-Znowu to robiłaś, prawda..
Blondynka tylko spuściła głowę w dół, nie chcąc patrzeć przyjaciółce w oczy. Wiedziała, że ją tym rani, ale co mogła zrobić skoro tylko to dawało jej ukojenie?
Była już 3 nad ranem, ich właściwie nie rozwiniętą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Nessa szybko wyminęła Emily, która poszła za nią i udała się otworzyć drzwi wejściowe. Przed nimi obydwie zastały pijaną przyjaciółkę, co je wcale nie zdziwiło. Dziewczyna ledwo co trzymała się na nogach. Blondynki pomogły wejść jej do domu i pomimo krzyków Victorii, złości i niechęci położyły ją na łóżku i czekały, aż zaśnie.
    Następnego dnia około 12.00 można było usłyszeć z pokoju obok słowa 'Ała, moja głowaa' co obydwie dziewczyny odebrały jako znak, że nastolatka już nie śpi. Udały się do niej do pokoju, który był mały, ale za to przytulny i podały szklankę mleka, co miało pomóc w pozbyciu się kaca.
    Tym czasem z Los Angeles R5 odbywało próbę, Ross wrócił do domu, a Ell został poinformowany o wyjeździe nastolatek. Nie był to dla nich łatwy czas, ale musieli się skupić teraz na karierze, którą ostatnimi czasy zaniedbali. Chcieli również nadrobić stracony czas i skupić się na relacjach ich łączących. Dawno nigdzie razem nie wychodzili jako rodzeństwo, rodzina. Dzisiejsze popołudnie spędzili razem w wesołym miasteczku, śmiejąc się i bawiąc. Nie obyło się także bez żadnych niepotrzebnych kłótni i przepychanek, ale to było już w ich naturze.
    Następnego dnia mieli nagrywać filmik w studiu, w którym będą odpowiadać na pytania od fanów. Kiedy już wszyscy byli gotowi zaczęli nagrywać i po kolei odpowiadać na wybrane pytania. Jednym z nich było 'Kto z was jest największym romantykiem?' W tedy jednogłośnie wszyscy wskazali na Ross'a, a on się uśmiechnął.
      Po pewnym czasie, około miesiąca, Victoria i Ross zaczęli na nowo utrzymywać ze sobą kontakt, Vanessa z Rikerem również. Wszyscy starali się podtrzymać relacje jakie je łączyły, poza dwoma osobami, które do siebie nie napisały od momentu ostatniego spotkania i ostatniego sms'a o którym wiedzieli tylko oni. Emily cały czas bardzo to przeżywała, nie mogła zrozumieć tego jak została potraktowana, zaś on...Rocky nie wiedział jak jej to wytłumaczyć, najlepszym wyjściem dla niego było o niej zapomnieć...Tylko, że tak się nie dało. Nie umiał przestać o niej myśleć, ale chciał zniknąć z jej życia, nie chciał jej skrzywdzić poraz kolejny poprzez jego głupie żarty. Wydawało mu się, że lepiej będzie jeśli nie będzie ciągnąć dalej, czegoś czego nigdy tak właściwie nie było...Kochał ją, ale nie miał siły już walczyć o jej względy, więc pozwolił jej odejść. A ona? Ona była u skraju wytrzymania psychicznego...nie dawała sobie rady, dawne przeżycia i wspomnienia rozrywały ją od środka, blizny nie były tylko w jej duszy, ale także można było je dostrzec na jej ciele. Bezsensowne wizyty u psychologa, które tak właściwie i tak nic nie dawały...Próba samobójstwa, która skończyła się na przybyciu do szpitala, znowu masę lekarzy...A obraz dalej ten sam w głowie...Jak patrzył w jej oczy, jak mówił, jak przytulał, jak pocieszał...a teraz? Teraz po prostu już nic ich nie łączy, poza więzią obojętności, która jest cienka jak nić i łatwo ją rozerwać, ale zaraz za nią znajduje się mur obronny który ma chronić ich serca, przed popełnieniem kolejnego błędu. Na pozór zwyczajnie i delikatnie, w głębi twardo i bezpiecznie. Tylko, czy zakochanie się było naprawdę błędem? Przecież to chyba wspaniałe uczucie, prawda? Uczucie które oprócz, że daje nam radość, zadaje także ciosy, po których zostają rany, których nie da się zagoić. Czy warto się zakochiwać, by móc być szczęśliwym, a później cierpieć? Jaki jest tego sens? Po co wystawiać swoje serce na próbę, czy to przetrwa czy rozsypie się na małe kawałeczki...?
       Mijały godziny, dni, tygodnie, miesiące, aż w końcu minął rok. Co dalej? Co się dzieje z życiem nastolatków? Jakie ono teraz jest? Co się u nich wydarzyło? Jak mają się teraz sprawy? Czy nadal utrzymują kontakt ze sobą? Czy wręcz przeciwnie, stwierdzili, że to nie ma sensu...A może poznali kogoś nowego i zapomnieli o dawnych osobach? Jaki wpływ będą mieli na nich inny ludzie? Jak to wszystko dalej się potoczy? Czy wszystko będzie dobrze? Czy może zakończy się dramatyczną klęską? A jacy tak właściwie są oni? Czy się zmienili? Czy nadal są tacy sami? Czego ich nauczyło życie, a jakie błędy wciąż dalej popełniają? Czy to wszystko tak właściwie ma sens? Historia niespotykanej miłości, zagadka do rozwiązania i to właśnie się nazywa Trust as love involes with risk - Zaufanie tak jak miłość wiąże się z ryzykiem. Oni zaryzykowali, ale czy było warto?
 
 
~~Ciąg Dalszy Nastąpi~~
 
Hey ;) Na samym początku chciałabym was przeprosić, że dopiero teraz dodaje ten next, ale zaczęła się szkoła i po prostu mam bardzo mało czasu, ale oczywiście postaram się to od siebie odgrodzić i mimo wszystko dodawać te kolejne rozdziały częściej, na miarę moich możliwości. Od razu mówię, że 26rozdział ukaże się miej więcej za dwa tygodnie, chyba, że będzie tak, że naprawdę będę miała czas i znajdę chwile, aby wcześniej napisać ten rozdział ;) Odpowiedź na pytania powyżej, znajdziecie oczywiście w następnym rozdziale :D Pozdrawiam :)) //Kinga 

piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 24 ''They left'' - ''Wyjechały''

    Kiedy nastolatki dotarły do swej ojczyzny od razu udały się do domu. Mieszkały razem, we trójkę. Każda miała swój pokój. Rozdzieliły się i zaczęły wypakowywać swoje rzeczy. Nie było już tak wesoło. Mimo bólu jaki zastały w Stanach, tęskniły za Los Angeles, za tymi ludźmi mimo iż były w Polsce niecały jeden dzień, tęsknota już dawała się we znaki.
    W tym samym czasie w Los Angeles była noc. Jednak kiedy słońce już wyszło informując o następnym dniu cały zespół R5 już zaczynał mieć próby. Musieli nadrobić zaległości. Zmęczeni po tym rozdzielili się i każdy poszedł w swoja stronę. Rocky udał się załamany do swojego pokoju. W głowie ciągle miał odpowiedź blondynki na jego sms 'Koniec czego? Czegoś czego tak naprawdę nigdy nie było? :))' Miał wyrzuty sumienia do siebie, że tak postąpił. Zdziwiła go także uśmiechnięta minka na końcu wiadomości.
Czyżby szybko się pozbierała? Czy tak szybko o mnie zapomniała? Jest szczęśliwsza beze mnie? -pytał siebie w myślach. Wiedział jedno. Musi się z nią koniecznie spotkać i o tym porozmawiać! Pomyślał, że wieczorny spacer przy zachodzie słońca będzie dobrą okazją, aby wyrwać dziewczynę z domu i na spokojnie jej wszystko wytłumaczyć.
     Ross natomiast był w drodze do domu menagera R5. Miał nadzieję, że zastanie tam Victorię, ponieważ chciał z nią poważnie porozmawiać. Będąc już na miejscu zadzwonił dzwonkiem do drzwi. W ich progu szybko pojawił się Anthony.
-O hej Ross -powiedział, po czym dodał -Co cię do mnie sprowadza?
-Jest Victoria? -zapytał blondyn.
-Nie ma -odpowiedział z uśmiechem, myśląc, że chłopak z nim żartuje.
-A gdzie jest? To znaczy kiedy będzie, czy o której wróci? Bo zgaduję, że jak nie ma jej tutaj to pewnie jest na zakupach.
Uśmiech z twarzy mężczyzny zszedł.
-Coś się stało? -zapytał osiemnastolatek widząc niepewną minę Anthonego.
-Victoria, czy dziewczyny ci nic nie powiedziały..?-spytał niepewnie blondyna.
-O czym miały mi powiedzieć? -zdziwił się nastolatek.
-Wejdź -poprosił mężczyzna i wpuścił chłopaka do domu.
-Usiądź w salonie, zrobię nam kawę i zaraz do ciebie przyjdę -dodał i udał się do kuchni.
Do pomieszczenia w którym czekał na niego Ross, wszedł po 10minutach z dwoma kubkami, których zawartość była wypełniona kawą, a następnie postawił je na stole.
-A więc o co chodzi? -zaczął Lynch.
-Myślałem, że Vic ci już powiedziała, dlatego jestem zaskoczony twoją reakcją, pytaniem..
-Nie rozumiem -skomentował Ross.
-Widzisz...Victoria, Emily i Vanessa wyjechały...wyjechały do Polski. -powiedział cicho, patrząc w podłogę.
-Aaa...ale jak kto? Ona...ona nic mi nie powiedziała..-mówił cicho, lekko załamany.
-Przykro mi.
-Powiedz mi...kiedy one wrócą? Jak one to sobie wyobrażają? Czy w ogóle wrócą!? -pytał, a z pytania na pytanie podwyższał ton swojego głosu.
-Ross...-westchnął mężczyzna -Przykro mi to mówić...ale...ale one już tutaj nie wrócą..
-Jak to nie!? To nie może być prawda! -wykrzyczał.
-Spokojnie...
-Jak mam być spokojny!? -krzyknął i odkładając niestarannie kubek z kawą, a tak właściwie rzucając nim, tak że potrzaskał się na kawałki wybiegł z mieszkania. Biegł w stronę swojego domu. Gdy wszedł chciał od razu pobiec do swojego pokoju, zamknąć się tam i z niego nie wychodzić. Zatrzymało go jednak to, że Rocky zakładał buty w holu i chcąc już wychodzić krzyknął do Delly 'Wychodzę, idę do Emi!'
-Nie masz po co iść -prychnął osiemnastolatek.
-Wręcz przeciwnie. Muszę z nią porozmawiać -powiedział łagodnie, a Ross tylko się zaśmiał.
-Co w tym śmiesznego? -zapytał brunet.
-To, że one nas oszukały. -zaśmiał się, chcąc w tej samej chwili rozpłakać.
-Nie rozumiem o co ci chodzi...
-Ah.. podobna gadka do mojej...-zakpił, po czym dodał -Wyjechały! Rozumiesz!? Wyjechały do Polski! Nie ma ich tutaj i już nigdy nie wrócą! Wyjechały bez pożegnania! -wykrzyczał i pobiegł do swojego pokoju. Na korytarz szybko przybiegła Rydel słysząc słowa brata.
-O co tu chodzi? -zapytała zdezorientowana.
-Straciłem...straciłem ją...-odparł dziewiętnastolatek, ściągając buty i wpatrując się swoimi oczami w siostrę, z których można było wyczytać żal, smutek.
-Co?
-Wyjechały. Nie ma ich już tutaj, są w Polsce. -dodał Rocky.
-Niestety to prawda...-stwierdził Riker, który wychylił się zza drzwi w kuchni.
-O czym wy mówicie!?
-Vanessa powiedziała mi dzień przed. Wyjechały wczoraj po południu..-westchnął najstarszy.
-To są chyba jakieś żarty...-powiedziała blondynka, przeczesując ręką swoje blond włosy do tyłu.
Nikt już nic nie mówił. Wszyscy stali tak bez celu, nikt nie wiedział co zrobić. Tak nagle wszystko runęło. Delly straciła przyjaciółki. Riker szansę na bycie z dziewczyną swoich marzeń. Rocky przeproszenia i porozmawiania z Emily, a Ross przekazania Victorii wiadomości, prawdy...
Ellington? Ell jeszcze nic nie wiedział, może to i dobrze? Pewnie by się załamał, gdyby się dowiedział, że już nigdy nie zobaczy Vanessy. Jego dawnej miłości...
    W pewnym momencie Ross wybiegł z domu, trzymając w ręce pokrowiec, w którym znajdowała się gitara, a w drugiej ręce portfel, zeszyt i długopis.
-Ross gdzie idziesz!? -zapytała zmartwiona Rydel.
-Zostaw go...To nic nie da. Musi ochłonąć..-odpowiedział jej Riker.
    Osiemnastolatek szedł przez miasto. Wszystko widział teraz w kolorach czarno-białych. Co miał robić? Nic teraz dla niego nie miało sensu. Myśl, że wczoraj widział Vic ostatni raz przerażała go...Prawda była taka, że on się w niej po prostu zakochał...Przechodząc uliczkami parku przejechał ręką po ławce na której kiedyś siedział razem z Victorią...
 
Szedł właśnie na peron. Chciał pojechać gdzieś daleko. Odciąć się od tych wspomnień, chociaż na chwile. Chciał odpocząć od tego wszystkiego, zatrzymać się w jakimś innym mieście chociaż na jeden dzień. Sam na sam ze swoimi myślami. Wsiadał właśnie do pociągu. Znalazł sobie miejsce, otworzył zeszyt i zagłębiony w swoich myślach zacząć pisać długopisem coś w swoim notatniku, przy okazji wpatrując się w widok za szybą.
Gdy dojechał na miejsce, szybko znalazł sobie jakiś hotel. Tłum fanek nie dawał mu jednak spokoju. Owszem był zmęczony, wyczerpany, ale nie mógł zawieść fanów. Musiał oddzielić życie prywatne od kariery i poświęcić czas swoim fanom. Musiał zapomnieć na chwilę o Victorii i skupić się na karierze. Tak więc tak jak na niego przystało zrobił sobie zdjęcia z fankami, rozdał autografy i chwilę porozmawiał. Grupka osób znajdujących się teraz obok niego zadawała mu pytania, a on odpowiadał. Jedna osoba z nich, jednak zadała mu cios prosto w serce. Zapytała o nią...o Victorię.
-Czy ty i Vicky jesteście razem?- zapytała.
-Nie, nie jesteśmy...
-Kim więc ona dla ciebie jest? -dopytywała dziewczyna.
-Jeżeli mam być z wami szczery, to teraz sam nie wiem. Przyjaciółką? Koleżanką? Czy może wrogiem? A może jest obcą osobą? Sam chciałbym znać odpowiedź na te pytanie. Ponoć miłości się nie wybiera, ale miłość często lubi ranić, w tedy nie czuje się nic. Bo czym jest tak właściwie miłość? To dziwne uczucie, które płata nam figle, a my? My dajemy się jej wykorzystać, aby później móc cierpieć. Miłość - to właśnie wyraz smutku, radości, dobra i zła w jednym. Wyrazu piękna osób, które niszczy bród...bród kłamstw. -Zakończył i opuścił fanki kierując się do swojego apartamentu. Usiadł przy oknie i ponownie zaczął pisać coś w swoim zeszycie...
 
~~Ciąg Dalszy Nastąpi~~

######################################################################
Hej ;) Już jest 24 rozdział :) Co o nim myślicie? Podoba się? :D Czekam na wasze opinie w komentarzach :* //Kinga

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 23 ''So this is the end...?'' - ''Czyli to już koniec?''

     W ten poranek, kiedy słońce wznosiło się do góry nastolatkowie zaczynali pakować do walizek swoje ostatnie manatki. Przeszukiwania czy czegoś nie zapomnieli, czy aby na pewno wszystko mają i ostatnie rozmowy w kątach tego domku. Wszyscy byli bardzo zajęci, Rocky i Luck właśnie prowadzili jedną z ich poważnych rozmów, zapomnieli jednak o bardzo istotnym fakcie, którym były uchylone drzwi.
-I co? -zapytał Luck
-Co, co?
-Oddała ci się? -dopytywał brunet.
-Zwariowałeś! -odpowiedział Rocky.
-Zakochałeś się w niej. -od razu spostrzegł chłopak.
-Nie! to znaczy tak, ale nie!
-Miałeś ją tylko przelecieć, a nie bawić się w jakieś romanse! -powiedział wyższym tonem Luck. Na całe nieszczęście Emily usłyszała tylko ostatnie zdanie. Stała w froncie drzwi. Oczy dwóch chłopaków nagle skierowały się na nią, a po jej policzku spłynęły łzy. Dziewczyna stała tam jak sparaliżowana, nie wiedziała co ma zrobić. Czuła się okropnie z faktem, że znów zaufała niewłaściwej osobie, która chciała ją tylko wykorzystać.
-NIENAWIDZĘ CIĘ! -wykrzyknęła z płaczem i szybko pobiegła do pokoju wziąć swoje walizki. Dziewiętnastolatek pobiegł za nią.
-Emily to nie tak, jak myślisz! -mówił do niej.
-A jak!?
-Daj mi to wytłumaczyć!
-Co tu jest do tłumaczenia!? Wszystko słyszałam, to mi wystarczy! Oszukałeś mnie! Perfidnie mnie oszukałeś! Byłam taka głupia...
-Em..
-Milcz kiedy mówię! Nie chce cię znać, rozumiesz!? Zaufałam ci! A ty? Ty to po prostu wykorzystałeś. Zwierzałam ci się! Nienawidzę cię...Jesteś taki sam jak Luck, obaj jesteście siebie warci! I co ja sobie myślałam? Że będę żyć jak w bajce? Znowu mnie nikt nie okłamał, tylko ja sobie za dużo wyobrażałam. Nie chcę cię znać! Zniszczyłeś! Zniszczyłeś to wszystko co było między nami! -wykrzyczała mu prosto w twarz i wyszła z domku letniskowego. Szła 8km pieszo, aż zaszła na przystanek autobusowy, skąd udała się do Anthonego.
     Rocky w tym czasie usiadł na skrawku łóżka, podparł się łokciami na kolanach i schował głowę w dół. Nie rozumiał z tego wszystkie nic. Zaczął obwiniać siebie o ten głupi zakład, który wszystko zniszczył. Jakby mógł, to by cofnął czas, ale niestety się nie da..
    Niedługo po tym wszyscy się pożegnali i wrócili do swoich miejsc zamieszkania. Gdy Victoria weszła do domu, odłożyła tylko swoje bagaże, poszła się przebrać, powiedziała że wychodzi i będzie po południu tak, aby zdążyć na samolot. Dziewczyna udała się do kafejki, gdzie czekał już na nią Ross.
-Hej -przywitał się blondyn.
-Cześć -odpowiedziała Vicky.
Zaraz po tym podeszła do nich kelnerka.
-Coś podać?-zapytała
-Dla mnie wodę -powiedział Ross.
-Ja poproszę mocnego drinka.
-Victo-już chciał coś powiedzieć Lynch, lecz Vic utwierdzała się w swoim przekonaniu.
-Mocnego drinka poproszę.
-Dobrze, proszę poczekać 5minut. -rzekła kelnerka i odeszła.
-Co ty wyprawiasz? -zapytał się osiemnastolatek.
-Co? Mam osiemnaście lat, nie wolno mi już wypić drinka?
Gdy dotarło do nich, ich zamówienie Vic od razu wypiła całą zawartość kieliszka.
-Mamy sprawę do obgadania -rzekł po chwili Ross.
-Zakład. -odpowiedziała krótko i niepewnie.
-Co z tym robimy? -kontynuował temat.
-Nie wiem, ale ja muszę ci coś powiedzieć...-wzięła głęboki wdech i wydech brunetka.
-Tak się składa, że ja tobie też.
-Ty pierwszy.
-Proponuję, abyś ty powiedziała pierwsza -ciągnął dalej chłopak.
-Nie ty.
-Ty.
-Nie.
-Dobra ja! -powiedzieli równo razem, co ich lekko speszyło.
-Ja pierwsza...-westchnęła Victoria.
Całe miejsce nagle ucichło, a piękne niebo zakryły ciemne chmury. Zapowiadało się na deszcz. Było ciemno. Tak samo ciemno i nie jasno tak jak w ich sercach. Ten cały niepokój, tajemniczość, strach, obawa i ciemność. Odrzucenie.
-Nie wiem od czego mam zacząć..
-Może od tego kto jest zwycięstwom zakładu? -uśmiechnął się pewnie.
Dziewczyna zamknęła oczy, zacisnęła zęby, a z jej oczy się zaszkliły kiedy je otwarła.
-Ja się w tobie zakochałam, rozumiesz!? ZAKOCHAŁAM SIĘ W TOBIE!-wykrzyczała a łzy leciały jej niemiłosiernie rozmazując przy tym cały makijaż. Wybiegła z Gold na zewnątrz, gdzie padał deszcz. Jej słone łzy mieszały się z zimnym deszczem co przyprawiało ją o ciarki. Miała na sobie tylko szorty i bluzkę na ramiączkach, a na dworze było teraz naprawdę zimno.
Kiedy weszła wzięła swoje bagaże, razem ze swoimi przyjaciółkami pożegnała się z jej wujkiem i udały się na lotnisko. Wsiadając do samolotu Van od razu zajęła sobie miejsce i koleżanką, Vic wzdychała, a Emily popatrzyła w małą szybkę i powiedziała ciche 'Żegnaj Los Angeles'
Droga powrotna bardzo dłużyła się każdej z dziewczyn. Emi się nie odzywała, Victoria słuchała muzyki, a Vanessa spała, albo patrzyła się przed siebie. Nagle całą tą niezręczną ciszę przerwał dźwięk dochodzącego sms'a z telefonu dziewiętnastolatki.
-Rocky..-westchnęła cicho, tak że nikt jej nie usłyszał i odpisała na sms'a danej osoby.
Udawała, udawała że dobrze to znosi i wszystko jest już jej obojętne. Grała tak jak on zagrał na początku - bez uczuć. W głębi serce, jednak dobrze wiedziała, że tak nie jest...We wnętrzu jest małą, bezsilną dziewczynką która jak wiele twierdzi nie zna życia...Najchętniej by się teraz rozpłakała, ale wiedziała że nie może. Nie tu i nie teraz. Dlaczego w ogóle ma płakać po osobie, która chciała ją wykorzystać? Odpowiedź jest prosta, zakochała się w nim, zakochała się jak głupia! Nie widziała świata poza nim, a on? On to traktował tak jak zabawę. Chciał ją po prostu przelecieć i zostawić, mimo iż znał jej historię...Tego właśnie Emily nie rozumiała. Mówiła sobie w głowie; Znałeś moją historię, a i tak chciałeś to zrobić. Pytanie dlaczego? Naprawdę chciałeś mnie jeszcze bardziej skrzywdzić?
 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej ;) Oto i 23rozdział :* Jak wrażenia? Spodziewaliście się takiego obrotu sprawy? Do napisania następnym razem ;) Pozdrawiam. //Kinga 

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 22 ''This is our last day here. Goodbye. '' - ''To nasz ostatni dzień tutaj. Żegnaj.''

    Dziewczyna wpatrywała się w oczy blondyna, nie wiedząc jak ująć to co ma do powiedzenia.
-Riker ja za bardzo nie wiem jak ci to powiedzieć..
-Jeżeli potrzebujesz czasu, ja to rozumiem. Poczekam, aż będziesz gotowa.
-Nie do końca o to w tym wszystkim chodzi..
-To o co? -dopytywał dwudziestodwulatek.
-To nie jest takie proste.
-Co nie jest takie proste? -chłopak dalej zadawał pytania.
-Umówmy się, że jutro ci to wytłumaczę, jak będziemy w studiu, dobrze? Nie mam na to dzisiaj siły. -wyjaśniła Van.
-Jeżeli tak chcesz to okey, ale pamiętaj, że mimo wszystko zawsze możesz na mnie liczyć.
-Rozumiem. Dziękuję, a teraz przepraszam, ale pójdę się już spakować i położyć spać -powiedziała i nie czekając na swojego towarzysza udała się w kierunku domku.
    Następnego poranka Riker i Vanessa byli już gotowi, aby jechać do studia. Wszyscy jeszcze poza nimi spali, tak więc nie chcąc ich budzić po tak zwanym 'melanżu' zostawili im w kuchni, na blacie karteczkę z wyjaśnieniem, że skrócili sobie pobyt tutaj o niecałe dwa dni, ponieważ nastolatkowie mieli dzisiaj w nocy wracać do domu.

    Gdy nastolatkowie dotarli na miejsce od razu zabrali się za nagrywanie piosenek, co zajęło im już 4godziny. Właśnie mieli zrobić sobie przerwę i świętować nagranie piosenek, które niedługo pojawią się na płycie, ale Vanessa poinformowała Riker'a, że chce zaśpiewać jeszcze jedną jej piosenkę. Chłopak nie miał nic przeciwko i zgodził się. Widział jednak coś niepokojącego w wyrazie twarzy Nessy. Nagle blondynka zaczęła śpiewać. W głosie pełnym załamania można było wyczuć lekki niepokój, a oczach które robiły się szklane zobaczyć obawę i niepewność. Słowa wypowiadane były jednak coraz bardziej wyraźniejsze i utwierdzające w sposób przekonywujący do piosenki i jej tekstu.
      W tym samym czasie mieszkańcy domku letniskowego właśnie się budzili, a co niektórzy zaczynali leczyć kaca i narzekać jak to ich boli głowa, bo przecież czego innego można się spodziewać po 'grubej' imprezie?
Był to ich ostatni dzień spędzony tutaj, dlatego też chcieli go miło spędzić i po śniadaniu wszyscy usiedli na kanapie, a co niektórzy na podłodze i zaczął się seans filmowy. Oglądali już godzinę i trwałoby to zapewne dłużej, gdyby nie fakt, że ktoś ze znajdujących się tutaj osób to przerwał.
-Hej ludzie! To już zaczyna być nudne! To nasz ostatni dzień tutaj, wykorzystajmy go tak, aby go zapamiętać! Bo przepraszam bardzo, ale ja nie chcę go zapamiętać jako siedzenie przed telewizorem i leczenie kaca. Jest tyle możliwości, aby porobić coś fajnego! Na przykład można zbudować domek na drzewie, albo zbudować tratwę i pływać nią po jeziorze! Jest tyle opcji. -mówił Luck jak najęty.
-Ja popieram -powiedziała od razu Vic.
-Ja również -dołączył się Ellington.
-W takim razie ja też -rzekł Rocky i tak po kolei wszyscy się zgodzili poza jedną osobą, którą był Ross.
-A ty? -zapytała Rydel, kierując słowa do brata.
-Co ja? -odpowiedział jej pytaniem na pytanie.
-Idziesz z nami czy masz zamiar tutaj tak siedzieć? -dopytywała nastolatka.
-Ja zostaję.
-Jak chcesz. -zarzuciła Delly i wyszła, a po kolei wszyscy za nią.
-Victoria zaczekaj! -krzyknął Ross, a dziewczyna wtem się obróciła.
-Musimy pogadać-dodał blondyn.
-Nie mamy o czym. -skomentowała szybko i oschle brunetka.
-Mylisz się...-powiedział pewny siebie, a następnie dodał -Chodzi o zakład.
-Co proponujesz? -zapytała przewracając oczami Vicky, a z dworu można było usłyszeć -Idziesz Vic? Na co odpowiedź nastolatki była krótka -Tak już idę, momencik!
-Za tydzień w Los Angeles w kafejce Gold o godzinie 16.00 -wytłumaczył.
-Nie mogę -odpowiedziała szybko osiemnastolatka.
-Dlaczego?
-Po prostu! Nie pasuje mi.
-A więc kiedy? -zapytał, przeczesując ręką swoje blond włosy.
-Jutro o 15.00 w tej samej kafejce Gold. - i wyszła a z ust chłopaka można było usłyszeć wydobywające się słowa, takie jak;
-Jak sobie panienka życzy.
     W tym samym czasie kiedy Ross siedział w domu, oglądał telewizję i tweetował na twitterze, cała paczka świetnie bawiła się na dworze. Nawzajem siebie gonili, powracając do czasu dzieciństwa i bawiąc się w berka wysokiego. Zasady tej zabawy były dość proste. Jedna osoba była berkiem i goniła pozostałe osoby. Ułatwieniem tej zabawy dla uciekających przed berkiem było to, że gdy w pobliżu było coś wysokiego, mogli na tym stanąć i w tedy osoba goniąca nie mogła jej dotknąć. Jednakże na danej wysokiej rzeczy można było maksymalnie stać 5 sekund. Zabawy nie byłoby końca, gdyby nie nowe pomysły. Mianowicie chęć zbudowania domku na drzewie. Chłopacy zajęli się szukaniem desek i znalezieniem odpowiedniego drzewa, na którym taki domek może się znajdować, a dziewczyny zajęły się przygotowaniem szczegółów, które pomogą w stworzeniu domku. Przyniosły więc sznurki, gwoździe i tym podobne rzeczy. Po około 4 godzinach ich 'dzieło' było już gotowe, nie było co prawda największe, bo zmieściły by się tam góra 3 osoby, ale liczyło się to jak wspaniale się bawili i jaka miła atmosfera im przy tym towarzyszyła.
     Gdy Vanessa zakończyła śpiewać, kołysała się jeszcze na boki do kończącej się melodii, ze sztucznym uśmiechem i niewyraźnymi oczami, z który za chwilę miał popłynąć potok łez. Następnie wyszła ze studia, poprawiając przy tym kosmyk jej kręconych włosów. Od razu za nią pobiegł Riker i zdążył ją zatrzymać przed wyjściem z posesji.
-Wróć, porozmawiamy -powiedział ciepło, lecz cicho blondyn.
-Nie mamy o czym rozmawiać...-rzekła Nessa, a po jej policzku spłynęła łza.
-Jestem innego zdania. -kontynuował dwudziestodwulatek.
-Ale ja nie! Wyjeżdżam...Nie będzie mnie już tutaj. Nie mamy o czym rozmawiać. Już wszystko wiesz. Wszystko ci wytłumaczyłam. Razem z dziewczynami jutro wracam do Polski...
-Wytłumacz mi jedno! -odchrząknął.
-Wytłumaczyłam ci już wszystko. -powiedziała i odwróciła się, ale chłopak złapał ją za ramię i odwrócił ją ponownie tak, że stała przodem do niego.
-Dlaczego? -wymamrotał z opadających sił i nadziei. Dziewczyna nic nie odpowiedziała.
Lynch nachylił się nad nią i złożył na jej ustach delikatny pocałunek, dwudziestojednolatka jednak nie odwzajemniła go, ale także nie przerywała. Kiedy Riker się od niej odsunął powiedziała cicho, patrząc w jego oczy.
-Związki na odległość nie mają sensu, przepraszam... - odeszła. On już nie protestował, patrzył tylko jak ona odchodzi. Van jeszcze raz odwróciła do niego głowę przez ramię i powiedziała
-Żegnaj, a następnie szła powoli uliczką, spuszczając swój wzrok na swoje buty.
      W tym samym czasie grupka przyjaciół która spędzała swoje ostatnie chwile wakacji zaczęła się już powoli pakować, a Victoria właśnie szła porozmawiać ze swoją przyjaciółką Emily.
-I jak? Mówimy im? -zapytał Emi, gdy Vic weszła do jej tymczasowego pokoju.
-Nie. Tak będzie lepiej. -wyjaśniła brunetka.
-Jesteś tego pewna? -dopytywała na wszelki wypadek dziewiętnastolatka.
-Tak. -odpowiedziała krótko i wyszła z pokoju, a następnie sama poszła się pakować.

                                                     ~~Ciąg Dalszy Nastąpi~~
Hej ;) A więc dodaję już ten 22 Rozdział :* Pod ostatnim rozdziałem którego dodałam dwa tygodnie temu (zanim pojechałam nad morzę) Nie było nawet 10komentarzy...Nie rozumiem, nie podobał wam się tamten rozdział? Czytacie jeszcze tego bloga? :/ Proszę zostawiajcie komentarze, nawet jeśli wasza opinia jest negatywna. Mówiłam, że przyjmę każdą uzasadnioną opinię. To przecież ma mi pomóc, aby lepiej pisać. Jeżeli to czytacie zostawcie chociaż głupią literkę np. 'k' a ja będę wiedziała, że czytaliście. Gdy czytam komentarze wiem, czy wam się to podoba czy nie i czy jest sens pisania tego dalej. To motywuje do dalszego pisania. Do napisania następnym razem. //Kinga
 

czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 21 '' Picnic and fireplace or shambles'' - ''Piknik i ognisko czyli pobojowisko''

      Powoli robiło się ciemno, a gdzie nie gdzie na niebie widniały już gwiazdy. Vanessa właśnie szła ścieżką, idąc w umówione miejsce. Nie była pewna czy te spotkanie to dobry pomysł i jak ma się na nim zachować. To trochę ją przerażało, ale też krępowało, ale dlaczego? Przecież wcześniej czuła się tak dobrze w towarzystwie blondyna. Może bała się tego, że ona chce utrzymać ich znajomość na relacjach czysto przyjacielskich, a on czuje do niej coś więcej? Była pochłonięta swoimi myślami, aż zaszła do miejsca spotkania. Pierwsze co pomyślała 'Jejku jak tu pięknie...' Na środku trawy znajdował się czerwono-biały koc w kratkę, na którym znajdował się koszyk z jedzeniem, a obok niego talerzyki, łyżeczki i tym podobne rzeczy. Całemu urokowi temu miejscu dodawało jasne światełko, oświetlające te miejsce. Było tak magicznie... Nagle ktoś zasłonił oczy blondynce.
-Kto to?-zapytała.
-Zgadnij -odpowiedziała zachęcająco postać.
-Riker? -powiedziała i mimowolnie się uśmiechnęła, ukazując swoje białe ząbki.
Chłopak tylko odsłonił jej oczy i zachęcił, aby poszła za nim. Oboje usiedli na kocu, a Lynch nalał szampana do kieliszków. Po chwili każdy miał już na swoim talerzu kawałek kurczaka oraz sałatkę. Oboje jedli, pochłaniając się w rozmowie. Rozmawiali na różne tematy, a atmosfera była coraz luźniejsza. W końcu przestali sztywno jeść danie i zaczęli się wygłupiać po przez różne łaskotki, żarty itp. Na spotkaniu nie obyło się też oczywiście od prawienia komplementów.
Po długiej wymianie zdań oboje zeszli na temat nagrania piosenek Van.
-Jutro jedziemy do studia -uśmiechnął się chłopak.
-Tak. Nagram swoje pierwsze piosenki. Jestem ciekawa co z tego wyjdzie -rzekła Nessa.
-Na pewno wszystko wyjdzie nieziemsko, a ty szybko zdobędziesz fanów. Kto wie, może to ty później będziesz promować R5, a nie my ciebie. -zażartował Riker, na co dziewczyna odpowiedziała
-Bez przesady, aż taka dobra to nie jestem.
-Ja jestem innego zdania. Dla mnie jesteś najlepsza.
-Riker...-wypowiedziała cicho imię chłopaka.
-Co? Już nawet tego powiedzieć nie mogę? Wyluzuj. -mrugnął do niej.
Rozmawiali jeszcze trochę dopóki nie zrobiło się całkowicie ciemno, położyli się na kocu i wpatrywali w gwiazdy. Byli bardzo zajęci rozmową, ale dwudziestodwulatek zdążył dostrzec spadającą gwiazdę.
-Spadająca gwiazda! -powiedział i szybko zmienił pozycję z leżącej na siedzącą, na co dziewczyna zareagowała tak samo.
-Szybko pomyśl życzenie -zachęcił Nessę blondyn.
-Już. -odpowiedziała, po czym dodała - Co pomyślałeś?
-Nic, a ty?
-Dlaczego nic? -zapytała zdziwiona.
-Nie muszę marzyć widzieć spadającą gwiazdę na niebie, bo ostatnimi czasy mam ją zawsze przy sobie. -wytłumaczył.
-Nie rozumiem...-mruknęła Vanessa.
-Ty jesteś moją gwiazdą i tylko ty jesteś w stanie spełnić me życzenie. -uśmiechnął się, po czym przybliżając się do dziewczyny, oboje zasmakowali swoich ust, rozkoszując się ich delikatnością.
         W tym czasie wszyscy właśnie siedzieli w kole, przy ognisku i smażyli kiełbaski, które znajdowały się na patykach. Panowała naprawdę miła atmosfera, przynajmniej do czasu. Mianowicie do czasu, aż wszyscy napili się już czegoś w rodzaju piwa, poza jedną osobą, na której wzrok wszystkich się teraz znajdował. Nawet nie chce się uwierzyć, że tą osobą był Ross. Zaskakujące, prawda?
-Dawaj młody! Pijemy za naszą młodość za niecałe trzy dni koniec tego dobrego -zachęcał go Rocky.
-Nie mam ochoty. -chrząknął najmłodszy Lynch.
-Taka okazja, a ty odmawiasz? -powiedział podirytowany Luck.
-Dajcie mu spokój - broniła blondyna Vic. Szybko się jednak zorientowała, że za głośno i zbyt stanowczo powiedziała te słowa, na co nastolatek się do niej uśmiechnął, że jest po jego stronie. Dziewczyna nie była jednak tym zadowolona i chcąc jak najszybciej o tym zapomnąć sięgnęła po kolejną butelkę.
-To co teraz robimy? -zapytała Emily, przerywając ciszę, która panowała po chwili wypowiedzenia zdania Victorii.
-Ja proponuję zagrać w prawda czy wyzwanie -zaproponował kolega dziewiętnastolatka.
-Jestem za -dodał brunet.
-Ja też popieram - zgodziła się z nimi Vicky, a reszta przytaknęła.
Grali już dobre pół godziny i naprawdę dobrze się bawili. Jak można się domyślić finałową trójką zabawy była Victoria i Rocky razem z Luckem, ponieważ byli najbardziej wstawieni.
-Dobra teraz ja kręcę! -rzekł Ellington. Butelka wskazała Emi, która opierała się o swoją przyjaciółkę Delly.
-Masz pocałować Rockego -powiedział od razu Ratliff.
-Kiedy ja jeszcze nie wybrałam czy chcę wyzwanie czy prawdę - kłóciła się o swoje.
-Uwierz mi nie chcesz prawdy.
-A może ja właśnie chce prawdę -domagała się Emily.
-Powiedz szczerze czy kochasz Rockego? Dziękuję, możesz go już wreszcie pocałować!? -stał przy swoim zdaniu Ell. Chyba po raz pierwszy miał rację, nastolatka nie chciała odpowiadać na te pytanie i wolała wykonać wyzwanie, nie będąc pewna swoich uczuć.
Powoli zbliżyła się do bruneta i lekko musnęła go w usta, co dziewiętnastolatek przeistoczył w długi pocałunek. Nie obyło się oczywiście od wiwatów ze strony Vicky i Lucka.
Następnie butelka wskazała na Vic, a dziewczyna się uśmiechnęła. Zanim Emily zdążyła cokolwiek powiedzieć Luck już zbliżył swoje usta do Vicky i zaczęli się całować. Można by żec, że tej dwójce było teraz idealnie, ale nie trwało to długo. Ross odrazu rzucił się na bruneta, odpychając go od osiemnastolatki. Victoria była bardzo zdziwiona tym całym zachowaniem blondyna. Czuła też, że pocałunek jej z brunetem nie był jej wymarzonym, ani nie czuła żadnej chemi po między nimi, ale chcąc zapomnąć o najmłodszym Lynchu działała w ten sposób. Z całego zamieszania zrobiła się jedna wielka bójka. Jak można się domyślać o Victorię. Nie wiadomo kiedy, podczas tego całego wydarzenia Emi i Rocky gdzieś zniknęli.
Przerażona Vicky stała obok bijących się chłopców, bo tak teraz można było ich nazwać. Zachowywali się według Vic jak mali chłopcy w piaskownicy, którzy się kłócą kogo będzie ta foremka. Tyle, że ona nie była rzeczą i nie pozwoliła się tak traktować, dlatego chciała jak najszybciej temu sprostać i rozdzielić ich. Zadanie jednak nie było takie łatwe. Nastolatkowie ciągle wymierzali sobie nowe ciosy uniemożliwiając dziewczynie jakiekolwiek rozdzielenie ich.
-Dość tego! -krzyknęła cała zdenerwowana osiemnastolatka.
-O co ci chodzi!? -odpowiedział jej krzykiem Ross.
-O to, że zachowujesz się jak dziecko! Zresztą Luck tak samo! Po pierwsze Ross przerwałeś nam pocałunek, po drugie ja nie jestem rzeczą i jak mogłeś tak perfidnie mnie potraktować! Dałeś mi tylko kolejny powód, aby cię znienawidzić! -wiedziała dokładnie w tej chwili, że jej nienawiść jest kompletnie niezgodna z jej uczuciami.
-Masz się od niej odpierdolić, zrozumiałeś!? - krzyknął Ross do Lucka.
-Obaj się pierdolnijcie! Nienawidzę was! -krzyknęła Victoria po czym widać było, że ze szklanymi oczami pobiegła do domku.
Rydel nie zastanawiając się ani chwili szybko pobiegła za brunetką, zostawiając chłopaków samych.
      Nastolatka od razu wbiegła do swojego pokoju i usiadła na fotelu, biorąc do ręki lusterko i patrząc na nie zaczęła mówić sama do siebie.
 -Jestem idiotką, że się w nim zakochałam! Ale i tak wolę Lucka -mówiła, a łzy spływały jej po policzku, a na końcu się uśmiechnęła, chcąc wmówić sobie, że to prawda. Prawda, że jest zauroczona w obydwóch, ale to Lucka kocha bardziej.
W tym czasie Delly właśnie wbiegła do jej pokoju. Nie pytając ją o nic, ani nie żądając żadnych wyjaśnień o co chodzi i czemu płacze, po prostu przytuliła dziewczynę do siebie, mówiąc słowa 'Nie płacz kochana, wszystko będzie dobrze' na co brunetka dalej szlochając odpowiedziała jej 'Nigdy nie było dobrze i nigdy nie będzie'.
-Popatrz na mnie -powiedziała dwudziestolatka, podnosząc jej podbródek do góry, a następnie kontynuując.
-Będzie dobrze, tak? W życiu są upadki i wzloty. Możesz płakać ile chcesz, ale po co to? Przecież możesz być silna. Płacz nic tu nie da, nie warto płakać...Lepiej się uśmiechać i nieść pozytywną energię i radość -uśmiechnęła się do niej, a ta jeszcze raz się do niej przytuliła, a następnie szczerze uśmiechnęła.
      W tym samym czasie Rocky i Emily leżeli właśnie w pokoju na łóżku. Nastolatka bawiła się telefonem, a brunet jej blond włosami.
-Idź już spać -powiedziała do niego dziewiętnastolatka.
-Nie, wolę z tobą coś porobić - marudził robiąc brewki.
-Rocky nie będę nic dzisiaj z tobą robić, śmierdzi od ciebie alkoholem. Zdajesz sobie sprawę ile wypiłeś?
-Ty też piłaś -mrugnął do niej.
-Ale ja jestem jeszcze o trzeźwych myślach i nie wypiłam tak dużo.
-Mniej czy więcej, co za różnica też to zrobiłaś. -mówił chłopak.
-Rocky daj spokój, chce się położyć spać i ty też powinieneś to zrobić! -nalegała dziewczyna.
Chłopak tylko przybliżył się do niej i chciał ją pocałować lecz Emi nie dawała za wygraną, a to co próbował zrobić brunet, bardzo ją uraziło i zaniepokoiło.
-Rocky dosyć tego! -krzyknęła, po czym wypchnęła chłopaka za drzwi, następnie zamykając je na klucz.
        Jakby tych wszystkich wydarzeń było mało, szykowało się coś jeszcze. Podczas gdy Vanessa i Riker oddalili swe usta po pocałunku, chłopak złapał Nessę za rękę i popatrzył prosto w oczy.
-Zostaniesz moją dziewczyną? -zapytał uśmiechając się. Mina nastolatki nie mówiła nic, a jej myśli ciągle borykały się nad odpowiedzią...
                                                        
                                                               ~~Ciąg Dalszy Nastąpi ~~

**************************************************************
 
 Cześć kochani ;) Na początku chciałabym was przeprosić, że dopiero teraz dodaję ten rozdział, ale wcześniej nie miałam kiedy go napisać ;((
Co do następnego rozdziału zostawiam was w niepewności, przez dłuższy okres niż tydzień. O co chodzi? Jadę na wakacje nad morze, następny rozdział będę chciała dodać jak najszybciej, ale nie wiem kiedy. Najpóźniej dodam go za dwa tygodnie, ale myślę, że dam radę wcześniej go napisać :D
Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem jak przyjadę zobaczę ponad 15 komentarzy :)) Nie zawiedźcie mnie ;** Do zobaczenia, czy do napisania, jak wolicie :)) //Kinga
 

 

 

 
 

sobota, 19 lipca 2014

Rozdział 20 ''Kiss in the water, we are ONLY FRIENDS and fellow'' - ''Pocałunek w wodzie, jesteśmy TYLKO PRZYJACIÓŁMI i kumpel''

    Nazajutrz wszyscy z uśmiechem na twarzach zjedli razem śniadanie. Zapowiadał się naprawdę miły dzień. Chcąc wykorzystać tą okazję postanowili, że wybiorą się nad jezioro, obok domku i kąpiąc się i wygłupiając spędzą tam razem dzień.
    Vanessa z Rikerem naszykowali jedzeni i włożyli do koszyka, Victoria naszykowała dla wszystkich ręczniki i koc, a następnie nie tracąc czasu, wszyscy powędrowali do wyznaczonego celu.
Będąc już na miejscu nie obeszło się oczywiście do wrzucenia kogoś do wody na dzień dobry. Zaskoczeniem jednak tego zdarzenia nie było to, co się wydarzyło, lecz to kto kogo wrzucił. Mianowicie? Vanessa z Rydel wrzuciły nijakiego Ellingtona Ratliff'a. Wszyscy w tedy wybuchli śmiechem, włącznie z 'poszkodowanym'. Chwilę potem wszyscy już chlapali się wodą i nie było żadnej suchej osoby...no prawie. Na kocu siedziała jeszcze Emily, ale Rocky postanowił to szybko zmienić. Wychodząc z wody, wziął dziewczynę na ręce, powodując to, że ona zaczęła krzyczeć. Zdążył jej tylko powiedzieć 'zamknij oczy i weź wdech' ponieważ w odłamu sekundy, trzymając ją na rękach skoczył na bombę do jeziora, z pagórka.
Gdy się wynurzyli znajdowali się na przeciwko siebie, Emi już zaczynała mówić 'Co ty..' z obrażoną miną, lecz gdy otworzyła oczy i wpatrywała się w oczy bruneta, nagle cała złość mijała, ale nie tak szybko, ponieważ Rocky znowu pociągną ją na dół, tak że zanurkowali. Kiedy po raz kolejny się wynurzyli dziewczyna znów zaczynała mówić, jednak nie otworzyła oczu, aby jej słabość nie wygrała. 'Czyś ty do reszty...' I znowu nie mogła dokończyć swojej wypowiedzi, gdyż stało się to co przed chwilą, znów była cała zamoczona, wraz z chłopakiem w wodzie, od stóp do głów. Następnie kiedy się wynurzyli nastolatka stała skołowana, już miała coś mówić, ale zamiast tego na jej ustach pojawił się uśmiech. Dziewiętnastolatek przyciągnął ją do siebie i zanurkowali razem, tkwiąc w pocałunku, a na powierzchni można było usłyszeć jedno wielkie 'Uuuu'.
     Chwilę potem Vanessa i Riker wyszli na ląd i poszli się przejść. Spacerowali po między drzewami w lesie, wsłuchując się w ćwierkanie ptaków. Po dłuższym czasie blondyn zarzucił temat.
-Wiesz, wczoraj jak już zasnęłaś zadzwoniłem do naszego producenta R5 i tak się składa, że załatwiłem ci taką małą umowę, że będziesz mogła nagrać te kawałki i wydać płytę, a jeżeli będziesz miała potencjał to podpiszecie kontrakt. -wyjaśnił z uśmiechem.
-Ja nie wiem co powiedzieć...Bardzo mnie tym zaskoczyłeś...Dziękuję Riker! -powiedziała z radością i oboje się przytulili.
-Niestety, zawsze jest jakieś ale, a w tym wypadku, ale jest takie, że musimy trochę wcześniej urwać się z wakacji...-dokończył spokojnie.
-Okey. Myślę, że to nie będzie problemem. -uśmiechnęła się Van.
-To się cieszę - odwzajemnił uśmiech blondyn.
-Ja również.
-Słuchaj, chciałbym się jeszcze ciebie o coś spytać...-zaczął niepewnie, drapiąc się po głowie.
-Stało się coś? -zapytała niepewnie Nessa.
-Nie...Chociaż właściwie tak, ale nie..-mówił zakłopotany.
-Hej, spokojnie -mrugnęła do niego nastolatka.
-Masz rację, spokój, to coś co jest teraz potrzebne...-nie wiedział jak się zabrać do tego, co chciał powiedzieć.
-Powiedz spokojnie o co chciałeś zapytać. -ciągnęła dziewczyna.
-Okej. Tak więc widzisz kiedy cię spotkałem moje życie bardzo się zmieniło...Poprzez ostatnie dni, gdy byłem przy tobie zawsze towarzyszyło mi takie dziwne uczucie...Czułem, że mogę ci powiedzieć wszystko, czułem także, że ty też mi ufasz...-chciał dalej mówić, lecz jego tłumaczenia przerwała Vanessa.
-Chyba już wiem do czego zmierzasz. -uśmiechnęła się, ukazując przy tym swoje białe zęby.
-Naprawdę? -zapytał uradowany.
-Tak! Nie martw się nigdy o tobie nie zapomnę! Będziemy najlepszymi przyjaciółmi na zawsze! To miłe, że mi ufasz, oczywiście ja do ciebie także ma pełne zaufanie. - mówiła z miłą nutką w głosie. Jej wypowiedź jednak jeszcze bardziej przybiła chłopaka i bardziej go onieśmieliła.
-Coś nie tak? kontynuowała blondynka.
-Nie, wszystko okej. -skłamał.
-Widzę, że coś cię gryzie. Powiedz mi o co chodzi. Zrobi ci się lżej na sercu. W końcu jesteśmy przyjaciółmi.
'Właśnie, jesteśmy TYLKO PRZYJACIÓŁMI' powtarzał to sobie w głowie, chłopak. Liczył, że jego sugestie są równoznaczne i zrozumiała dla dziewczyny, że ona mu się podoba. Okazało się to jednak mało skuteczne, dlatego postanowił wymyśleć coś innego.
-Nie to nie ważne, ale powiedz...Wybrałabyś się ze mną dzisiaj na piknik wieczorem, w świetle gwiazd...-wyjaśniał rozmarzony.
-Że na randkę? -zapytała, lekko speszona.
-Tak jakby...to znaczy nie do końca. Potraktuj to jak chcesz. -ciągnął temat Riker.
-Sama nie wiem...
-Co ci szkodzi? Jesteśmy na wakacjach, rozerwijmy się!
-W takim razie okej, ale na czystko przyjacielskich relacjach...-dokończyła, a blondyn nijako się zgodził, lecz dla niego było to coś więcej, niż jakieś tam wyjście z przyjaciółką. Chciał zrobić dobre wrażenie na dziewczynie, dlatego chcąc, aby wszystko wyszło wspaniale, zabrał się za przygotowania już teraz! Odprowadził tylko Van do grona znajomych, a sam poszedł w innym kierunku pod pretekstem, że coś mu się przypomniało...
      Gdy grupka przyjaciół wyszła z wody, zaczęły się całe dyskusje, kłótnia zwana wymianą zdań i tym podobne. Cały ten przebieg zdarzeń przerwały dochodzące krzyki 'I raz i dwa i pijemy! Rockego poszukujemy! I raz i dwa i pijemy! Następnie kaca leczymy! I raz i dwa i pijemy! I raz i dwa dosyć już, znalazłem mego przyjaciela, poszukiwającego bratnich dusz!'
-Hej Rocky! -z za krzaków wyłonił się chłopak o brązowych włosach, zaczesanych do góry. Brązowych oczach, wysokim wzroście i sportowym ubiorze.
-Siema stary! -krzyknął dziewiętnastolatek i od razu podszedł do kumpla, przybijając mu piątkę.
-I się zaczyna...-przewróciła oczami Rydel, na co Emily skrzywiła buzię pytająco.
-Nie lubię tego typka -odpowiedziała równoznacznie blondynka, na co Emi przytaknęła.
-A tak właściwie co cię tu sprowadza brachu? -zaśmiał się brunet.
-A przyszedłem sprawdzić jak tam sprawy za...-gitarzysta zespołu będąc obok przyjaciela poklepał go mocno po plecach, na znak, że ma się zamknąć.
-To ty jeszcze..-powiedział, lecz znacznie ciszej.
-Nie! Później o tym pogadamy, a teraz się łaskawie zamknij! -zmierzył go groźnie wzrokiem i kontynuował.
-Drogie panie poznajcie Luck'a. Luck to jest właśnie Emily, Victoria, Vanessa, Ross'a już znasz, Ell'a również i Rydel także.
-No niestety -skomentowała dwudziestolatka.
-Co tam u ciebie słychać Delly? -zapytał miłym głosem, gość.
-Co tam u ciebie Delly? -zacytował arogancko - Bo co tu do jasnej cholery przyjeżdżałeś!? Najlepiej wracaj skąd przyszedłeś i daj mi wreszcie spokój!
-Taka same Rydel, jaką poznałem...-uśmiechnął się.
-Pieprz się! -krzyknęła i zaczęła zbierać swoje rzeczy, aby wrócić do domku.
-Jeżeli już, to wiesz, że tylko z tobą -mrugnął do niej, przygryzając dolną wargę.
-Dobra Luck daj jej już spokój - zwrócił uwagę koledze, Rocky.
Oczywiście jak zawsze zaczęło się dyskutowanie, ponieważ kolega dziewiętnastoletniego Lynch'a przyniósł coś w jego stylu, czyli nijakie procenty. Po długich negocjacjach wszyscy się zgodzili, aby wieczorem odbyło się ognisko.
    Wszyscy znaleźli sobie zajęcia i nikt do tego czasu się nie nudził. Emily z Rydel prowadziły poważną rozmowę. Victoria wraz z Rossem szykowali pianki oraz kiełbaski na ognisko. Rikera nie było w domu. Vanessa przygotowywała się na spotkanie, a Rocky i Luck szykowali drewno na ognisko, a przy okazji omawiali parę spraw.
-Całkiem ładna na cała Victoria -zwrócił się Luck do kumpla.
-Czy ja wiem...Nie przepadam za tą laską, znoszę ją tylko ze względu na moje rodzeństwo i Emily. -wyjaśnił brunet.
-Czekaj, czkekaj...tylko mi nie mów...Dobra nie obchodzi mnie to. Wyznaczony czas już minął, właściwie to prawie. Zostały ci jeszcze dwie doby. Powiem jedno. Te ognisko to świetna okazja, dziewczyna odleci, a ty będziesz mógł zrobić co należy. W sumie dziwię się, że ty tego jeszcze nie zrobiłeś. -mówił jak najęty, poprawiając swoje włosy, przejeżdżając ręką do tyłu.
-Dobra, możemy zmienić temat? Nie chcę na razie o tym mówić.
-Okej to przejdźmy do Vic. -uśmiechnął się zwycięsko.
-Stary wiesz, że jej nie lubię.
-Ty wiesz za to, że ona mnie kręci -zrobił brewki przyjaciel Lynch'a.
-Nie tylko ciebie 'eee' -przeciągnął samogłoskę.
-Co masz na myśli? -dopytywał się Luck.
-Mój brat się w niej zakochał, dziewczyna po prostu łamie mu serce! Czasem to już naprawdę mam jej dosyć. Od samego początku same z nią problemy -narzekał nastolatek.
-Uuu zadziorna, lubię takie.
-Lepiej daj sobie z nią spokój, jak mój brat cię przy niej zobaczy to ja nie chcę być w twojej skórze.-wyraził swoją opinię, na ten temat Rocky.
-To niech patrzy, bo na dzisiejszym ognisku mam zamiar ją pocałować -podzielił się swoimi planami z przyjacielem.
-Cóż, w takim razie życzę powodzenia. -dopowiedział i na tym skończyła się ich rozmowa. Następnie oboje poszli do pokoi przygotować się do ogniska.
     W tym samym czasie, gdy chłopacy zbierali drewno Delly właśnie opowiadała Emily o swoich przeżyciach.
-Wiesz ja i Luck kiedyś ze sobą chodziliśmy. Poznałam go przez mojego brata na takiej jednej imprezie. Wszystko układało się znakomicie, myślałam w tedy, że znalazłam chłopaka moich marzeń, jednak on okazał się skończonym dupkiem. Po około trzech tygodniach pokazał mi swoją prawdziwą stronę i zaczął się do mnie przystawiać. Chodziło mu tylko o jedno. W tedy myślałam, że mi się tylko tak wydaje, ale będąc z nim kolejny tydzień zrozumiałam, że nie i z nim zerwałam...-wytłumaczyła obracając w ręku swoją ulubioną maskotkę hello kitty.
-Biedna...Tak bardzo ci współczuję -powiedziała i przytuliła przyjaciółkę.
-Dobra nie mówmy już o tym. Chodź, zaczniemy się szykować.
Gdy nastolatki już schodziły po schodach dostrzegły Vanessę, w rozpuszczonych włosach, białej sukience na ramiączkach, przed kolana. Do tego kontrastu dodawały czarne szpilki oraz tego samego koloru dodatki i czerwona szminka na ustach.
-Wiesz Van nie wiem co chcesz osiągnąć po przez swój wygląd, ale to tylko ognisko -zażartowała Rydel.
-A kto powiedział, że ja na nim będę? -zapytała koleżanek, tajemniczo się uśmiechając.
-To mów nam szybko gdzie się wybierasz w takim stroju! -powiedziała Emi.
-To skomplikowane...
-Powiedz nam o co chodzi! -rzekły równocześnie Delly i Emily.
-Riker zaprosił mnie na piknik pod gwiazdami -wyjaśniła niepewnie i cicho. Obie koleżanki krzyknęły na to głośne 'AAAAAAAA!'
-Mój brat zaprosił cię na randkę, ja nie wierzę! -cieszyła się blondynka, po czym dodała -Od zawsze wiedziała, że do siebie pasujecie.
-Ale to nie jest randka, tylko przyjacielskie spotkanie.
-Wmawiaj to sobie, my i tak wiemy swoje -wytłumaczyła uradowana Emi. Dziewczyny krzyknęły jej jeszcze razem 'Udanej randki! Jutro wszystko nam opowiesz!' i wyszły na dwór, a następni usiadły w kółku przy ognisku, gdzie wszyscy już na nie czekali.
***************************************************************************
Cześć wam kochani ;* Mamy już ten 20 Rozdział ^_^ Jestem ciekawa co o nim myślicie xd I zostawiam was w niepewności do następnego rozdziału co tam się na tym ognisku wydarzy ;D Oczywiście na spotkaniu Rikera i Vanessy również ;)
Teraz chciałabym wam przedstawić nowego bohatera, który troszeczkę tutaj nam namiesza i wystąpi w kilku rozdziałach ;) Wszystko już prawie o nim wiecie, charakteru opisywać chyba nie muszę, bo dało się wyczuć i rozpoznać w tym rozdziale jaki jest Luck :) Powiem jeszcze tylko tyle, że jest on tego samego wieku co Rocky, a tutaj zdjęcie :)


Poza tym chciałabym was wszystkich zaprosić również na mojego nowego bloga, na którym są już 4 Rozdziały :) Mam nadzieję, że również go polubicie, mimo iż historia tego bloga różni się od tego i jest pisana z punktu nastolatki, która ma swój własny świat, swoje wyobrażenia i ufa lustrze, a nie swoim bliskim. Jest to dosyć skomplikowane, ale równie interesujące ponieważ przedstawia to także jej światopogląd :) Aby was zachęcić tutaj jest urywek jednego z rozdziałów napisanych przeze mnie :)
'Zawsze będę akceptować siebie.
Zawsze będę sobą.
Nigdy nie wezmę alkoholu do ust.
Nigdy nie będę brała narkotyków.
Nigdy nie spróbuję palić papierosów.
Nigdy nie będę się ciąć.
I przede wszystkim...będę kochać swoje ciało.
Nigdy nie będę się zagładzać.'
To chyba tyle tutaj jeszcze jest link do bloga :) Bo on pragnie jej, a ona pragnie być idealna
A i jeszcze jedno xd Jakby ktoś nie wiedział to historia na moim pierwszym blogu została już zakończona ;) Dlatego osoby które nie czytały jeszcze ostatecznego rozdziału, w którym wszystko się wyjaśnia to zapraszam :) What Do I Have To Do
//Kinga




czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 19 cz.2 ''Is it really love?'' - ''Czy to naprawdę miłość?''

Ciąg Dalszy...
W pomieszczeniu panowała niezręczna cisza i wszyscy spoglądali na siebie ukradkiem, dopiero Rydel po 5 minutach postanowiła się odezwać.
-Powiedziałam coś nie tak...?
Wszyscy milczeli. Żadnej reakcji. Nikt nie wiedział co teraz zrobić, bo byli całkowicie zaskoczeni całą tą sytuacją i oczywiście reakcją dziewczyny.
-Pójdę po nią. -powiedziała Delly, tym razem nie było już ciszy, wręcz przeciwnie, powstała wymiana zdań...
-Nie. -mruknął Ross.
-Co? Czemu!? -zapytała zaskoczona blondynka.
-Lepiej, abym to ja po nią poszedł...-powiedział niepewnie i ruszył w kierunku drzwi.
    Dziewczyna w tym czasie siedziała nad jeziorkiem przy domu i wpatrywała się w wodę, do której po woli spływały łzy, z jej policzka. Zastanawiała się o co w tym wszystkim chodzi, dlaczego tak bardzo bierze te wszystkie zdarzenia do serca? Dlaczego w ogóle myśli o sobie i o nim...No właśnie...O tych rękach splecionych razem...o tym udawaniu, że są parą...o tych wszystkich kłótniach. Czemu bała się powiedzieć, że go kocha? Przecież to tylko zabawa. Właśnie...zabawa. Dla niej zabawą nie jest bawienie się czyimiś uczuciami...Nie rozumiała teraz w ogóle tego zakładu. Co jej przyszło do tej durnej głowy, aby się zakładać!? Krzyczała na siebie w myślach, że jest idiotką! Nic nie jest warta! Jest głupia! Wyzywała się od najgorszych i przeklinała ten cały zakład. Z całych tych rozmyślań wyrwał ją Ross, który usiadł obok niej. Lekko się cyknęła, gdy ich ręce znowu dzieliły tylko milimetry.
-Boisz się mnie?-zażartował blondyn, patrząc na nią z uśmiechem.
-Po co tu przyszedłeś? -zapytała, patrząc dalej w dół, ponieważ nie chciała, aby zobaczył, że płakała.
-Hej, popatrz na mnie i przestań być taka markotna. -mówił miło.
Nastolatka popatrzyła na niego, a ich spojrzenia zbiegły się ze sobą.
-Dlaczego płaczesz? -spytał chłopak.
-Czemu jesteś taki miły!? -zauważyła brunetka.
-O co ci chodzi?-kontynuował w spokoju temat.
-Gdzie się podział ten dawny Ross!? Gdzie jest te wyzywanie od idiotek!? Gdzie są te ciągłe szantaże!? -krzyczała, wstając i idąc w kierunku lasu. Blondyn jednak szybko wstał, przyciągnął dziewczynę do siebie i delikatnie z czułością zaczęli się całować...
Dlaczego...Dlaczego najpierw wyzywasz mnie od idiotek, później zadręczasz mi życie, a teraz mnie w sobie rozkochujesz...? -myślała. -Czy to naprawdę miłość? Czy raczej tylko głupia gra dla zakładu...? Najpierw zrobi mi nadzieje, a później odrzuci? Czy pokocha i zostanie? Dlaczego tyle pytań sobie zadaje!? To jest Ross! Ogarnij się Victoria! Dla niego zawsze byłaś, jesteś i będziesz jakąś nic niewartą nastolatką!
Jej przemyślenia wygrały, szybko odsunęła się od chłopaka i z płaczem pobiegła w głąb lasu. Z ust Rossa można było tylko usłyszeć 'Cholera jasna!'
                W tym samym czasie w domku letniskowym wszyscy rozeszli się do swoich pokoi, no może poza dwoma osobami. Mianowicie Nessa razem z Rikerem zostali jeszcze w salonie.
-Co powiesz na romantyczny film?-zaproponował Riker.
-Od kiedy to ty jesteś takim romantykiem? -uśmiechnęła się, wtulając się w niego.
-Od zawsze -spojrzał na dziewczynę.
-Skoro tak, to czemu nie.
I w ten oto sposób zaczęli oglądać film. Po niedługim czasie, dwudziestodwulatek jednak postanowił wykorzystać okazję i porozmawiać z Vanessą.
-Van przepraszam cię za tą całą akcję z Rockym.
-Nic się nie stało. Puśćmy to w niepamięć. -rzekła blondynka, wracając do oglądania filmu.
-Wiesz...jak jeszcze byliśmy u Anthonego w domu, zauważyłem kartki z tekstami piosenek w twoim pokoju. Myślę, że masz talent. Nie uważasz, że powinnaś to rozwijać? -mówił blondyn.
-Nie wiem. Traktuję to chyba bardziej jako hobby niż pasję, wiesz zawód na całe życie...
-A ja mimo wszystko uważam, że powinnaś spróbować.
-Nie jestem do tego przekonana...-mówiła Van.
-Dajesz -mrugnął do niej.
-Co?-zapytała.
-Zacznij śpiewać.
-Ale, że tak teraz!?-zapytała zaskoczona.
-Tak -przytaknął Lynch.
-Nie- przeciągnęła ostatnią samogłoskę i ruszyła do pokoju, Riker jednak znów poprosił, aby dziewczyna cos zaśpiewała. Uległa. Po chwili siadając się na łóżko zaczęła śpiewać swoją ulubioną piosenkę.



***********************************************************************************
Mamy już część 2, więc teraz nie pozostaje mi nic innego jak czekać na wasze opinie w komentarzach, a wam czekać na następny rozdział :D //Kinga