wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział 30 ''Life'' - ''Życie''

   Życie zaskakuje, prawi nam niespodzianki czasem niechciane, a czasami wręcz przeciwnie sprawiające nam radość. Życie to skomplikowane pojęcie i jakże trudno określić definicję tego słowa, jest ono niesamowite...Tak bardzo jak wprawia nas w zachwyt, potrafi również wpędzić w gniew. Nie każdy umie docenić to że żyje, mało to niektórzy nawet nie umieją określić wartości tego, co więcej oni nie widzą wartości swojego życia...Mają momenty kiedy chcieliby po prostu umrzeć, ale czy ich marzenia się spełnią..? Tak wiele osób walczy o to by przetrwać, by żyć. Oni natomiast robią wszystko co w ich mocy żeby słowo 'żyć' znalazło swoje przeciwieństwo...'umierać' Okaleczają się, głodzą, biorą narkotyki, różnego rodzaju tabletki, piją alkohol, palą papierosy, popadają w uzależnienia...ale nie zaczęli robić tego od tak. Historia życia ich do tego zmusiła, ale czy aby na pewno? Przecież wszyscy zmagamy się z problemami, jedni z większymi drudzy z mniejszymi. Każdy ma problemy, ale nie każdy umie znaleźć z nich rozwiązanie, tak było też w przypadku Emily...Nie wiedziała już co ma robić. Chciała zapaść się pod ziemię, nie istnieć. Nie układało się jej w życiu, miała trudne dzieciństwo, bycie nastolatką wcale nie było też proste, a droga na której stawała, wkraczanie do dorosłego życia ją przerażała. Zranione serce nie jeden raz, próba zaufania, która zawsze kończyła się na spędzaniu czasu w łazience z żyletką. A do tego wszystkiego to co teraz robi...oszukiwanie swoich własnych przyjaciółek, które miały do niej pełne zaufanie, ona była ich oczkiem w głowie...Nie umiała tego docenić w porę, bolało ją to co robi, chciała się wycofać, ale nie potrafiła. Miała niesamowity talent...była bowiem świetną aktorką i nadal nią jest, smutne jest to, że jej życie stało się sceną, teatrem, a sztuka była dramatem...Doskonale odgrywała swoją rolę, tuszowała wszystko, za swoją grę powinna dostać Oskara. Tylko dlaczego to działo się w jej życiu, a nie w filmie? Kiedy przyjdzie czas, aby wyznać prawdę? A może w ogóle ta scena nie będzie miała miejsca? Może lepiej będzie się poddać, zniknąć na zawsze i pozostawić wszystkich w niewiadomości? Jej tok rozumowania był inny niż wszystkich, była wyjątkową dziewczyną, ale przede wszystkim była sprytna, pomysłowa, bystra, przebiegła, nie była tą osobą za którą się podawała...Tak naprawdę nie była wrażliwą Emi za którą wszyscy ją mieli, ale chyba jeszcze nie czas i nie pora, aby o tym mówić...Wszystko wyjaśni się w swoim czasie. Tymczasem zwyczajnie spędzała popołudnie ze swoją przyjaciółką Victorią. Dostały sms'a od Nessy, żeby się o nią nie martwiły i że będzie wieczorem co je uspokoiło. Obie się teraz wygłupiały i śmiały. Robiły różne dziwne rzeczy, postanowiły odpocząć, wyluzować się, zapomnieć na chwilę o wszystkich ważnych sprawach i skupić się na zabawie. Każdy gest, słowo i ruch wywoływały uśmiech na ich twarzach i zabawny komentarz, zupełnie tak jakby coś brały, lecz to tylko tak wyglądało. Po prostu cieszyły się życiem, bo zrozumiały jego wartość...
 
    Życie potrafi nas zaskakiwać i wprawić nas w zakłopotanie, tak było i tym razem w przypadku Nessy. Dziewczyna nie wiedziała co ma robić, jedna noc wpłynęła na jej życie tak, że właśnie jest w domu chłopaka który podoba się jej przyjaciółce, mało tego spędziła tutaj noc, poznała chłopaka i jak z tego wszystkiego wynika świetnie się z nim wczoraj w nocy bawiła na imprezie...
-Coś nie tak? -ponowił pytanie chłopak.
-Nie, nic...po prostu wiesz przypomniało mi się, że muszę coś ważnego dzisiaj zrobić, w dodatku nawet się nie znamy a ja leżę na łóżku w twoim domu...Miło z twojej strony, że tak postąpiłeś, ale ja już muszę iść..
-O nie, nie i jeszcze raz nie. Nie wypuszczę cię z domu samą i bez śniadania. -postanowił Cole.
-Jestem dużą dziewczynką, poradzę sobie.
-Nie wątpię, ale po wczorajszej nocy powinnaś odpocząć, przygotuję coś do jedzenia, zjesz i jeśli będziesz chciała będziesz mogła iść, ale jeszcze nie teraz bo to byłoby nie uprzejme z mojej strony wypuszczać cię bez śniadania, ani wypicia nawet ciepłej herbaty. - mówił uśmiechnięty do dziewczyny i wyszedł z owego pomieszczenia.
- No pięknie...-wymamrotała Van pod nosem, kiedy chłopak zamknął drzwi. - Jedna głupia noc! I jakie są tego konsekwencje!? Vic przecież mnie zabije jak się o tym dowie...Już więcej nie wezmę alkoholu do ust...-ciągnęła dalej zdołowana. Po chwili lekko się ogarnęła i powoli wychodząc z pokoju zaczęła szukać osiemnastolatka. Do danej osoby zaprowadził ją zapach jajecznicy i woń owocowej herbaty.
-Widzę że mnie znalazłaś - uśmiechnął się.
-Na to wygląda..um..mógłbyś mi powiedzieć gdzie jest łazienka? Chciałabym przemyć twarz i... - w tym momencie przerwał jej Grant.
-Jasne, zaraz dam ci jakiś ręcznik i ciuchy na przebranie, moja siostra chyba zostawiła jakieś swoje rzeczy gdy ostatnio mnie odwiedzała, więc nie będzie problemu, ale najpierw może zjedzmy śniadanie puki ciepłe - mrugnął do niej, a dziewczyna posłusznie usiadła przy stole który był na kryty a na naczyniach widniało jedzenie. Jedli w ciszy, niekomfortowej ciszy, lecz żadne z nich nie chciało jej przerywać. Na koniec Vanessa podziękowała za pyszny posiłek i udała się do łazienki z rzeczami, które wręczył jej Cole. Zmyła wodą swój rozmazany makijaż po wczorajszej nocy, wzięła orzeźwiający prysznic i ubrała się w pożyczone ubrania, ponieważ jej były w nienajlepszym stanie i można było poczuć od nich odpychający zapach alkoholu. Po około 40minutach wzięła jeszcze swoje rzeczy typu telefon, torebka itp. Podziękowała za wszystko chłopakowi i już miała wychodzić kiedy brunet ją zatrzymał.
-Poczekaj -powiedział niepewnie, na co blondynka obdarowała go lekkim uśmiechem, ale można było na jej twarzy dostrzec zapytanie i lekkie speszenie.
-To jej mój numer - podał Van karteczkę na której widniało 9 cyferek i dodał - Jakbyś czegoś potrzebowała, lub miała ochotę może się ze mną jeszcze spotkać to dzwoń.
-Jasne, dziękuję - uśmiechnęła się sztucznie i pożegnała się z daną osobą. Niestety od razu przekraczając próg drzwi prowadzących na zewnątrz jej uśmiech zszedł z twarzy. Wiedziała, że musi wytłumaczyć przyjaciółką jej nie obecność, wiedziała też, że nie może powiedzieć im prawdy...
    Czy tutejsze losy nastolatek będą opierać się teraz tylko i wyłącznie na kłamstwach? Do czego to wszystko doprowadzi, co się dalej stanie? Czy ich przyjaźń przetrwa tą próbę...?
 Jak gdyby tego wszystkiego było jeszcze mało, po drodze Nessa wpadła przypadkowo na wysokiego blondyna, bardzo dobrze jej znanego blondyna...
-Vanessa!? -powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha Riker.
-Nie, Święty Mikołaj. - odpowiedziała z sarkazmem w głosie.
-Musimy pogadać, proszę wysłuchaj mnie - nie dała mu skończyć.
-Nie Riker, to ty mnie posłuchaj. Nie mamy o czym rozmawiać, a teraz przepraszam, ale śpieszy mi się. -odpowiedziała i wyminęła Lynch'a idąc prosto i nie obracając się w tył, lecz zbyt piękne byłoby to gdyby tak po prostu mogła odejść, bowiem ktoś pobiegł za nią...
-Proszę cię, daj mi spokój! -krzyknęła dziewczyna.
-Nie dam ci spokoju, dopóki nie porozmawiamy. -tłumaczył.
-A czy pomyślałeś chodź przez chwile czy ja w ogóle chcę z tobą rozmawiać!? Czy jesteś tak egoistyczny, że myślisz tylko o sobie i gdzieś masz moje zdanie!?
-Masz rację. Jestem egoistycznym dupkiem który nie zatrzymał cię kiedy wyjeżdżałaś z Los Angeles, jestem idiotą że nasz kontakt się potem urwał, ale chciałbym to naprawić. Proszę cię porozmawiajmy...
-Riker...Dobrze wiesz, że nie będzie już tak jak kiedyś, po co to dalej ciągnąć? Dość już mam problemów, miałam zacząć wszystko od nowa, ale odkąd jesteś w Polsce znów mi się wszystko wali. Ja chcę tylko spokoju, czy naprawdę proszę o tak wiele...? -mówiła Vanessa.
-Jedno spotkanie, a potem jeśli będziesz uważać, że mam raz na zawsze opuścić twoje życie to tak zrobię i nie będziemy mieli już więcej ze sobą kontaktu. -powiedział, wpatrując się w piękne oczy panny Black, które nie wyrażały teraz żadnych emocji.
-Nie...-wypowiedziała cicho.
-Proszę -nie dawał za wygraną blondyn.
-Dzisiaj 20.00 w parku, obok placu zabaw. -powiedziała wzdychając.
-Będę na pewno - uśmiechnął się, a dziewczyna odeszła nie odpowiadając i nie okazując żadnych emocji. To co działo się teraz w jej życiu, nie da się opisać, jej podświadomość mówiła jej tylko że to bałagan, tylko że tego bałaganu nie dało się tak łatwo posprzątać i uporządkować żeby wszystko było na swoim miejscu, tak jak w pokoju...
      Tymczasem Ross błąkał się po mieście, z dwóch powodów...Po pierwsze kompletnie nie widział co ma zrobić ze swoim życiem uczuciowym i po drugie nadzwyczajnie się zgubił, ponieważ nie znał tej okolicy. Jedno było pewne...to muzyka zawsze wyciągała go z dołków i problemów, teraz także muzyka go uratuje...Ale najpierw musi znaleźć drogę do domu, tak. Dzięki miłym przechodniom szybko dowiedział się jak ma trafić do hotelu, normalnie użył by nawigacji w telefonie, ale niestety zostawił go w pokoju. Wszedł jak najszybciej mógł do hotelu, przeciskając się przez tłum fanów, zabrał gitarę, jak szybko wszedł tak szybko wyszedł i pobiegł w stronę domu w którym mieszkała Vic, dowiedział się gdzie mieszka dzięki Anthonemu. Nie wiedział co by bez niego zrobił, był wspaniałym menadżerem i zawsze mógł liczyć na jego pomoc. Stał teraz pod jej domem, zaczął grać na instrumencie z którego wydobywały się coraz głośniejsze dźwięki a z ust można było usłyszeć słowa, które śpiewał do muzyki:
My mind says: no, you're no good for me
You're no good, but my heart's made up on you
My body can't take what you give to me
What you give, got my heart made up on you
Wo-ooh, Wo-ooh
Got my heart made up on you
Vic szybko wybiegła z domu na ulicę, wokoło zbiegły się fotoreporterzy i przede wszystkim nic nie wyszło zgodnie z planem Rossa. Cała sytuacja okazała się jednym wielkim bagnem, w które chłopak sam się wpakował...
###########################################################################
Hej! :) A więc dodaje już 30 rozdział :D Piszcie swoje opinie w komentarzach, to bardzo motywuję <3 Dziękuję za wszelkie nominacje, które widniały w komentarzach pod ostatnim z rozdziałów, ale niestety nie biorę w tym udziału, mam nadzieję że się nie obrazicie ;) Chciałabym też wyróżnić pewien komentarz, który zwrócił na mnie szczególną uwagę, dziękuję Rossy :) Chciałam tylko napisać że to właśnie ten komentarz zmotywował mnie chyba najbardziej do napisania tego rozdziału ;) Trzymajcie się cieplutko, komentujcie <3 Następny rozdział postaram się dodać najszybciej jak tylko będę mogła! :D Pozdrawiam :* //Kinga
 

piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 29 ''Memories are not always nice, they do not necessarily give them to erase from memory.'' - ''Wspomnienia nie zawsze bywają miłe, nie zawsze też da je się wymazać z pamięci.''

    Wspomnienia nie zawsze bywają miłe, nie zawsze też da je się wymazać z pamięci. Czasami nas przytłaczają, szczególnie nocami, kiedy myśli biorą nad nami górę...Czasami, nieświadomi tego, sami tworzymy wspomnienia, jednak często ich nie pamiętamy. Bo wiem ze wspomnieniami bywa różnie. Najczęściej zapominamy o tych, o których chcielibyśmy pamiętać, a pamiętamy te, które chcielibyśmy wymazać z pamięci, gumką do mazania.
Była 13 popołudniu, Vanessa powoli się przebudzała, łapiąc za głowę. Obejrzała się dookoła, stękając i zauważyła, że nie jest u siebie. W głowie pojawiało się jedno pytanie... ''Gdzie ja jestem?''
Szybko doszła do wniosku, że nie tylko na te pytanie nie umiała sobie odpowiedzieć, zadręczały ją też inne. ''Gdzie mój telefon? Gdzie moje rzeczy? Czemu tutaj jestem? Co się wczoraj stało? Skąd się tu wzięłam? Co wczoraj robiłam? Dlaczego nic nie pamiętam? Dlaczego czuję jakby rozrywano mnie od środka. Czemu czuję, jakby głowa mi pękała...?''
Nagle do pokoju, wolnymi krokami weszła osoba płci męskiej.
-Kac po wczorajszym. Masz napij się. -podał dziewczynie szklankę.
-Dziękuję, ale dlaczego tutaj jestem i co się wczoraj stało? -zapytała Van.
-Naprawdę nic nie pamiętasz? -dopytywał.
-A powinnam? -zająkała się blondynka.
-Nieźle wczoraj zabalowałaś. Zaczęłaś ze mną tańczyć, a następnie prawie zemdlałaś, rozmawialiśmy wcześniej chwilę, na tej imprezie. Chciałem cię odprowadzić do domu, ale nie byłaś w stanie powiedzieć gdzie mieszkasz. Nie zostawiłbym takiej osoby, samej na pastwę losu w takim klubie, więc zabrałem cię do siebie. -wyjaśnił chłopak.
-Yhymm...Nic nie pamiętam z wczorajszego wieczoru...
-Masz prawo, byłaś nieźle wstawiona. Pierwszy raz? -mówił nieznajomy.
-Pierwszy raz kiedy alkohol wziął nade mną górę? Tak. -rzekła. -Wiem, że to głupie pytanie i może zabrzmieć nieuprzejmie, ale często zabierasz takie panienki jak ja z klubu do siebie do domu? -dodała z zapytaniem i lekkim humorem.
-Wiesz, tylko takie piękne jak ty. -zrobił brewki, po czym się zaśmiał i dodał - Żartuję, to mój pierwszy taki przypadek.
-Więc co cię skłoniło, aby mi pomóc? -kontynuowała Nessa.
-Jeszcze jak byłaś w połowie trzeźwa, poznaliśmy się, opowiedziałaś mi o swojej historii, dużo rozmawialiśmy w tedy, potem również. Wydawałaś się być w porządku, jednak byłaś trochę zgubiona. Świetnie się bawiłaś, ale było to spowodowane procentami. Można było zauważyć z początku że takie kluby, to nie twój klimat. -powiedział.
-Tak właściwie, co tam robiłeś?
-Wiesz musiałem się trochę rozerwać -mrugnął do dziewczyny.
-Rozumiem...-odpowiedziała krótko.
-Masz jeszcze jakieś pytania?
- Właściwie to tak...Zdaję sobie sprawę, że to co teraz powiem, będzie kompletną głupotą, ale naprawdę nic nie pamiętam...Tak więc kim ty jesteś? Jak się nazywasz? -pytała blondynka.
-Racja, powinienem na samym początku jeszcze raz ci się przedstawić. Cole.
-Słucham?
-Cole Grat -uśmiechnął się delikatnie.
-Victoria mnie zabije... -wyszeptała cicho i zrobiła przerażoną minę.
-Coś nie tak...?
                                                          ~~ To Be Continued ~~

      Vic i Emily właśnie wracały ze szkoły do domu. Cały czas próbowały dodzwonić się do najstarszej przyjaciółki. Nie wróciła na noc do domu, nie odbierała telefonu, nie dawała znaków życia, nikt nic nie widział, ani nie słyszał. Teoretycznie od dawna jest pełnoletnie, jednak od czasów, kiedy dziewczyny mieszkały razem, o wszystkim siebie informowały, a tym bardziej o jakich wyjazdach. Miały dobry kontakt ze sobą. Nie było powodu, dla którego Nessa miałaby je teraz ignorować. W końcu, ani się nie pokłóciły, ani nie pobiły, ani nic. Tak więc o co tu chodziło?
                                                  
                                                                        ~~R5~~
    W tym samym czasie Rocky i Ross przechodzili przez park. Chodzili tamtędy, ponieważ wiedzieli, że nie spotkają tam dużo fanów, w przeciwieństwie do tego gdyby szli miastem. Nie to, że nie chcieli ich spotkać, kochali swoich fanów, ale musieli porozmawiać.
-Ross ja tak dłużej nie potrafię...-wyznał Rocky.
-O co ci chodzi!? -zapytał zdezorientowany.
-Widziałem dzisiaj Emily. Ona tu jest. A skoro ona, to także reszta dziewczyn. Riker mówił, że pisał z Van i wie, że ona także tu jest. Ross! One chodzą do tej szkoły.
-Nie...To nie możliwe...Zauważyłbym Vicky...
-Widziałeś ją?
-Nie, a powinienem?
-Ross Shor Lynch, laski zawróciły ci w głowie, tak, że nie dostrzegłeś Vic.- powiedział brunet.
-Rocky tobie chyba coś się pomyliło, grzecznie mówiąc. Zauważyłbym ją.
-A jak wytłumaczysz to, że była wczoraj na twoich warsztatach? -zapytał brata.
-Nie było jej tam...-powiedział, robiąc minę, która mówiła, że jest nie pewny tego co mówi.
-Mylisz się, była tam. Dzisiaj też była w szkole.
-Nie wiesz tego. -odpowiedział Ross.
-Rozmawiałem z nią dzisiaj...-rzekł dwudziestolatek.
-Co!? A..al..ale jak to!?
-Sława przysłania ci oczy bracie. Nie sądziłem, że kiedyś taki będziesz. Zastanów się nad tym co robisz i jak bardzo ranisz innych. Zastanów jak ona musiała się czuć, kiedy dowiedziała się że tu jesteś, potem gdy jej nie dostrzegłeś kiedy przyszła na twoje zajęcia i dzisiaj kiedy obok ciebie przechodziła. Co będzie na balu szkolnym? Kiedy założy maskę, całkowicie jej nie poznasz, a może nawet pomylisz? Patrzysz teraz tylko na wygląd...Ross przemyśl to. -mówił a następnie przyśpieszył tempo i odszedł, zostawiając brata samego.
     Blondyn zatrzymał się, rozejrzał dookoła, a następnie usiadł na ławce. Zamurowało go...To co miał przeleciało mu przed oczami, stracił osobę na której mu zależało w ciągu paru sekund. A potem? Potem najzwyczajniej w świecie jej nie zauważał. Nie rozumiał siebie. Nie mógł zrozumieć jak mógł być tak ślepy i mieć klapki na oczach. Kiedyś wszystko wydawało się proste, a od kiedy ona pojawiła się w jego życiu słowo proste, zostało zastąpione słowem skomplikowane. Ona zmieniła cały jego świat, zmieniła jego. Działała na niego w taki sposób, że zaczynał coś czuć do niej naprawdę, lecz zrezygnował z tego...Kiedy trzeba było zawalczyć, poddał się. Wybrał sławę, milion dziewczyn które o niego zabiegają, zamiast niej. Tej, która nauczyła go czuć, która była prawdziwą, a nie sztucznie miłą, aby mu się przypodobać. Była wobec niego szczera. Potrafiła powiedzieć mu prawdę prosto w twarz, jaką inni nie mieli odwagi powiedzieć. Była taka sama dla niego, jaki on był dla niej, lecz z czasem oboje coś zrozumieli, tylko że w tej chwili jest już na to za późno...

~~ Nowi Bohaterowie~~ (Pojawili się już w wcześniejszych rozdziałach.)
Cole Grant (prawdziwe nazwisko - Pendery)
rocznik: 1997

Jai Morgan (prawdziwe nazwisko - Brooks)
rocznik: 1995
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dodaje ten 29rozdział i cieszę się, że czytacie i zostawiacie komentarze pod rozdziałami <3 Naprawdę to wiele dla mnie znaczy :* Dziękuję <3 Czekam oczywiście na wasze opinie w komentarzach odnośnie tego rozdziału ;)
To jak? Może podniesiemy poprzeczkę? :3
20 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
//Kinga