wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 28 ''Because love and hate are very close feelings'' - ''Bowiem miłość i nienawiść są bardzo bliskimi uczuciami''

      Słońce świeciło, pogoda dopisywała, zapowiadało się miłe popołudnie dla Rossa. Blondyn właśnie szedł do szkoły, aby poprowadzić warsztaty, czyli zajęcia taneczne w których mieli wziąć udział uczniowie szkoły.
Najmłodszy z Lynch'ów właśnie zapukał do drzwi z pomieszczenia, którego było słychać muzykę. Przywitał się z nauczycielem tańca i razem jak uzgodnili najpierw nastolatkowie mu zatańczą, a następnie przystąpią do dalszej nauki. Nie obyło się jednak od wrzasków, krzyków i zachwytów od strony dziewczyn, które widziały przystojniaka z zespołu R5. Była także część grupy, którą kompletnie to nie obchodziło i wręcz przeciwnie wkurzało zachowanie chłopaka. Do tych osób, zaliczała się między innymi Victoria, która także tam była. Nie mogła w to uwierzyć, że Ross jej nie rozpoznał. Owszem zmieniła się, ale nie do przesady. Miała dość tych wszystkich popularnych osób i lasek z jej szkoły klejących się do blondyna. Nic się nie zmieniło od tamtej pory. Młody Lynch dalej był chamski i świecił idealnymi oczkami, które były przepełnione dobrem. Zasłaniał swą prawdziwą twarz przy 'dziuniach' będąc miłym, a do reszty odnosił się z pogardą. Vic zawsze zdawała sobie sprawę, że kiedyś upadnie, ale nie sądziła że tak nisko. Cały proces zakochania w tej chwili jej minął. Zaczynała od nienawiści, później przeszło do znajomego, potem do kolegi, następnie do przyjaciela, aż się w nim zakochała. Później czar prysł, była w Polsce, a jej tęsknota do jego nie znała granic. A teraz? Teraz wróciła do punktu wyjścia. Bo miłość i nienawiść mimo wszystko są bardzo bliskimi sobie uczuciami. Tak szybko przecież można z nienawiści przejść do miłości i odwrotnie. To tylko kwestia zdarzeń i doznań.
-Okay kochani! Mamy mało czasu, zbliża się bal szkolny tak więc zajmiemy się nauką tańca towarzyskiego. -zaczął dziewiętnastolatek.
Od razu zaczęła się kłótnia między dziewczynami, kto ma tańczyć z instruktorem. Ross jednak okazał się według Vic, taki sam jak zwykle, po prostu płytki, ponieważ wybrał 'lalunie' tak zwaną 'tapeciarą'.
Reszta sama dobrała się w pary i rozpoczęli lekcję tańca.
     Tymczasem reszta R5 właśnie wygłupiała się w hotelu. Rocky skakał po kanapie, Riker i Ell rzucali w siebie żelkami, a Rydel próbowała ogarnąć cały nieład. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie telefon, który właśnie zadzwonił...
-Rocky odbierz! -powiedziała Rydel.
Rozmowa:
-Halu? -odebrał połączenie dziecinnym głosem.
-Rocky nie wygłupiaj się.
-Cole!? -krzyknął uradowany brunet.
-Tak. Możesz oddać Rossowi jego telefon? Muszę z nim porozmawiać.
-Stary, ale to mój telefon.
-Co za... - już miał coś mówić, lecz Rocky mu przerwał.
-Nie kończ. Zgaduję, że podał ci zły numer. Nie rozumiem dlaczego nie możecie się w końcu pogodzić, tylko dalej toczycie tą wojnę! Przecież kiedyś się przyjaźniliście! -wypowiedział swoje zdanie Lynch.
-Dobre stwierdzenie...'kiedyś się przyjaźniliście' właśnie Rocky, to było kiedyś.
Rozmowa trwała jeszcze chwilę, a następnie oboje się rozłączyli.
-Cole dzwonił, prawda...? -zaczęła cicho Rydel.
-Tak...-odpowiedział dwudziestolatek.
-Od lat nie mieliśmy z nim kontaktu przez Rossa...-dopowiedziała cicho dwudziestojednolatka.
         W tym samym czasie Emily właśnie szła otworzyć drzwi. Nie wiadomo z jakich powodów, była zdenerwowana kto to może być. Rozpatrywała wszystkie opcje, ale tej jednej nie...
-Jai!? -powiedziała zaskoczona. Była to osoba, której kompletnie się nie spodziewała...
-Jest Vicky? -zapytał
-Nie ma jej...
-To dobrze. Musimy pogadać. -powiedział szatyn.
-O czym? -kontynuowała Emi.
-Może wpuścisz mnie do środka?
-To nie jest dobry pomysł. Van zaraz wróci i Vic też za niedługo tu będzie.
-Powiedziałaś jej coś?
-Nie! Jai daj mi spokój! Zauważyła ciebie!
-Co!? -rzekł przerażony.
-Bądź bardziej ostrożny! Vic o ciebie wypytuje! A uwierz mi, nie przychodzi mi z łatwością okłamywanie przyjaciółki, że cię nie znam! -krzyczała.
-Nie mogła mnie zauważyć, przecież..
-Uważaj, inaczej wdepniemy w to po uszy. Naprawdę nie mam ochoty ciągnąć tego dalej. A to, że właśnie tutaj stoisz, stawia nas w jeszcze gorszym świetle. Ona może w każdej chwili tu przyjść! Żegnam. -powiedziała i zamknęła mu drzwi przed nosem.
Jej świat był otoczony zgrozą. Tajemnice, problemy...Nic już dla niej nie miało sensu. Dawne wspomnienia dawały się we znaki...Tyle razy była oszukana, tak łatwo ufała. A teraz jej ból do czego doprowadził? Do okaleczania się, oszukiwania innych, okłamywania własnych przyjaciół...nie poznawała siebie. Cały wyjazd do Ameryki, później powrót do Polski sprawiły, że nie widzi sensu swojego życia. To wszystko przyprawiło jej tylko więcej problemów. Czasu nie cofnie, teraz też jest, tak jak jest, ale może zadbać o przyszłość. Tylko czy z tego skorzysta? Czy też nie zmieni nic? I tak jak zawsze, jak robi to właśnie w tej chwili usiądzie na kafelkach w łazience, weźmie żyletkę i zrobi rany na swoim ciele, opisując swoją historię...A jej łzy, mieszające się z krwią, będą symbolizować jej akceptację, a zarazem nienawiść do siebie. Bowiem miłość i nienawiść są bardzo bliskimi uczuciami. Tylko nie każdy potrafi to dostrzec.
     Vanessa późnym wieczorem chodziła uliczkami miasta. Myślała o nikim innym, jak o Rikerze i o dzisiejszych sms'ach z nim. To było dosyć skomplikowane. Chęć zapomnienia, ale jednak gdzieś w głębi czuła, że uczucie jakie go darzy, dalej jest w niej obecne. Mimo iż byli tylko przyjaciółmi, ona wiedziała od zawsze co do niego czuje, tylko bała się powiedzieć
 
to wprost. Zaskakująca historia, tylko, że trzeba wybrać jedno z dwojga...Miłość czy nienawiść...Była gotowa na to, aby zbudować nowe fundamenty, aby powiedzieć mu prawdę, aby wyznać miłość...Ale jaka pewna była swej nienawiści do niego, chęci zapomnienia, wymazania wszelkich wspomnień, usunięcia jakichkolwiek zdjęć po to, aby móc zacząć od nowa.
I pomyśleć, że wszystko byłoby w porządku gdyby nie on... Nie. Naprawdę nic nie było by w porządku i ona doskonale to wiedziała, lecz próbowała sobie wmówić co innego. Stwierdziła jednak, że jeśli nie może wymazać z pamięci tego co było, na zawsze...to wymaże to chociaż na jedną noc. Weszła do pobliskiego klubu, wypiła parę drinków i zaczęła się bawić, a z czasem zapomniała o wszystkich wspomnieniach.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak jak obiecałam 10 komentarzy = nowy rozdział ;) Dodałam i z obietnicy się wywiązałam :D
Zostawiajcie komentarze, bo to bardzo motywuje <3
Przy okazji udanego sylwestra i szczęśliwego nowego roku :3
Podniesiemy poprzeczkę, co wy na to? :D
Wraz z nowym rokiem ;)
Tak więc...
15 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
//Kinga

czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 27 ''The fairy tale is over. Horror begun.'' - ''Bajka się skończyła. Horror się zaczął.''

    Płomyk nadziei, mętlik w głowie, modlitwa, strach, smutek a zarazem radość. W głowie Victorii cały czas pojawiało się pytanie; Kim są osoby które widziałam? Dziewczyna nie rozumiała swoich myśli, a tym bardziej świata. Myśli teraz o dwojgu nieznajomych. Przeszukuje cały Internet i różne portale. Zaskakujące informacje, zadziwiające fakty powodują, że ona staje się coraz bardziej nie pewna. Jeden, którego pierwszy raz ujrzała na cmentarzu nazywa się Cole Grant i nie uczęszcza do tej samej szkoły co ona, lecz w tym momencie przypomina sobie, że ktoś o takim nazwisku chodzi do klasy z Vanessą. Zwołuje przyjaciółki do pokoju i opowiada wszystko od początku. Co się okazuję? Vanessa, uczęszcza do klasy z bratem chłopaka, którego widziała Vic. Mało tego, Emily rozpoznaje chłopaka na zdjęciach i informuję brunetkę o tym, że zanim się przeprowadziła, chłopak wcześniej był jej sąsiadem. W dziewczynie rozlega się niezwykła chęć poznania nieznajomego przez koleżankę. To staje się jednak niemożliwe, ponieważ od dawna Emily nie ma z nim kontaktu, a Vanessa nie chce mieszać w to jego brata. I w tej sytuacji w głowie nastolatki pojawiają się pytania....Czy go poznam? A może spotkam na ulicy i wpadnę na niego przypadkiem? Czy w ogóle go jeszcze zobaczę?
Drugi nazywa się Jai Morgan. Nie jest on najładniejszy, lecz jest w nim coś, co sprawia, że podoba się dziewczynie. W porównaniu do poprzedniej osoby, odnośnie której jest masę pytań w głowie Vicky, jest niższy, lecz także dobrze zbudowany. Noc minęła bardzo szybko, ponieważ była oparta, głownie na przemyśleniach, tak więc brunetka nie zmrużyła nawet oka.
Wraz z koleżankami szybko się ogarnęła i razem wyruszyły do szkoły. Nie wiedziały jednak, że szykuje się zaskakujący dzień, szczególnie dla Victorii...
      Już od samego ranka w szkole czekała niespodzianka dla nastolatek. Tylko, że jak wiemy z doświadczenia, niespodzianki nie zawsze bywają miłe... 8.00 dzwonek, tłum ludzi przeciskających się przez siebie, krzyki i hałas. A ona? Ona stała na samym środku korytarza jak sparaliżowana. Nie ruszała się, nawet nie mrugała, tylko cały czas patrzała się w jedno miejsce. Emily i Van próbowały zrozumieć o co chodzi, ale ich starania były na marne. Vic była wpatrzona z przerażeniem, smutkiem, a może radością? W sam koniec korytarza, który stawał się coraz bardziej pustszy. Kto by pomyślał, że zobaczy tam jego...Właśnie Ross'a Lynch'a rozmawiającego i śmiejącego się z najpopularniejszą jak to oni mówią 'dziunią' w szkole. To było dla niej jak wybicie noża w plecy. Nie spodziewała się tego. Owszem jej myśli były teraz skupione na kimś innym, lecz cały czas gdzieś tam, po bokach ważnych spraw i błahostek, pałętał się on. Nie zapomniała o nim i raczej nigdy nie zapomni...A co dalej? Nie wierzyła własnym oczom, ale zobaczyła teraz Jai'a jak przechodzi korytarzem. Przez chwile jej oczy były skupione tylko na nim, jednak on jej nie dostrzegł...Dla dopełnienia całej sytuacji pojawił się ktoś jeszcze...mianowicie Cole. Wydawałoby się, że gorzej już być nie może. Jednak on jak gdyby nigdy nic podszedł do Lynch'a i przywitał się z nim. Widać było, że się znają, co spowodowało, że Vic jeszcze bardziej była przerażona? Nie. Zazdrosna? Raczej też nie, chyba po prostu zaniepokojona i trochę smutna...Najchętniej wróciła by teraz do domu i położyła się spać, ale nie mogła. Czekał ją wyjątkowo długi dzień...Udała się do szatni, dzisiaj zaczynała od drugiej godziny lekcyjnej. Usiadła na ławce, poprawiła włosy i przejechała usta malinową szminką, lekko się uśmiechając i wypowiadając po cichu słowa; Niech myślą, że jest okay.
Tak naprawdę wszystko co teraz czuje, to pustka...Wszystko straciło dla niej sens...Nic nie ma znaczenia. Kocha go. Kocha Ross'a, ale co z tego...Stara się o nim zapomnieć, poprzez sympatię kogoś innego, lecz w rzeczywistości, wie w kim naprawdę jest zakochana... i to nie jest żaden Jai, Cole, czy jeszcze wcześniej Luke.
        Gdy dobiegł koniec lekcji, Vanessa przechadzała się po szkolnym korytarzu. Nagle dostała sms'a od osoby, od której najmniej się spodziewała, że może go dostać...
Riker: ''Naj­gor­szym więzieniem jest przeszłość. ''
Van: To nie jest dobry moment na rozmowę.
Riker: Spotkajmy się.
Van: Wiesz, że to nie jest możliwe.
Riker: Od wczoraj jestem w Polsce.
Van: Nie rozumiem o co ci chodzi.
Riker: Chcę zacząć od początku.
Van: Ale ja nie. Zapomnij.
Riker: Nie potrafię...
Van: Tak będzie najlepiej. Nie pisz do mnie więcej...
Riker: Vanessa...
Van: Uszanuj moją decyzję...
Riker: Ale ja już nie daję rady.
Van: Zacznij myśleć w końcu o innych, a nie tylko o sobie...
Riker: Przepraszam, że przestałem pisać, ale...
Van: Riker zrozum, nie ma już żadnego ale. To koniec. O ile w ogóle był jakiś początek...
Riker: Proszę daj mi jeszcze jedną szansę...
Van: Dam ci zadanie, jeśli je wykonasz, nie będę miała ci nic za złe. Uznam w tedy, że jesteś jednak porządnym facetem. Treść zadania brzmi następująco; nie pojawiaj się w moim życiu, teraz gdy zaczynam nowy rozdział. Bo zająłeś główną rolę w poprzednim. Teraz jest wyłącznie mój czas...Żegnaj.
      Smutek, rozpacz, brak zrozumienia...to dopiero początek tej bajki...A tak właściwie chyba dramatu, a może horroru? Bo jak wiemy bajki mają zwyczaj kończyć się dobrze...Co jeśli nic nie będzie wstanie pokonać nienawiści? To uczucie jest na równi z miłością. A co się stanie, jeśli te dwa uczucia będą działać przeciwko sobie...?
       Wiesz jakie to uczucie, kiedy w głowie masz tylko myśli o kimś, kogo pewnie w ogóle nie interesujesz? Czy wiesz jak to jest, kiedy blizny na nadgarstkach mówią o historii twojego życia? Czy zdajesz sobie sprawę z tego jak mogą cię psychicznie wykończyć słowa drugiego człowieka? Czy wiesz jak to jest, kiedy zasypiasz ze łzami w oczach, a budzisz się z uśmiechem? A czy potrafisz powiedzieć o ilu osobach zapomniałaś w swoim życiu, z własnej woli? Nie? Emily też tego nie potrafi...A szczególnie nie umie zapomnieć o jednej osobie. Tylko co się stanie, kiedy ona nagle się pojawi? Kiedy spokojne popołudnie, podczas którego siedzi na fotelu, ogląda film i zajada budyń, ktoś zadzwoni do drzwi? A to będzie osoba, o której Emi kompletnie się nie spodziewa...Niewątpliwie ciekawe jest to co by się w tedy stało...Prawda? Też jesteś ciekaw? To patrz. Patrz jak jej zranione serce, rozsypuje się na małe kawałeczki, bo bajka w tym momencie właśnie się skończyła, a zaczyna horror, który rozpoczyna się od dzwoniącego dzwonka do drzwi...
 
 
********************************************************************************
Hej kochani! :* Przepraszam, że tak późno dodaję ten rozdział, ale mimo wszystko mam nadzieję, że wam się podoba i potrzymał was w tej niepewności i ciekawości co będzie dalej :3 Mamy święta, dlatego chciałabym wam życzyć wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia, szczęścia, żebyście te święta spędzili w gronie rodziny, w świątecznej atmosferze, spełnienia marzeń i wszystkiego czego tam sobie życzycie ;))
Chciałabym poznać waszą opinię, ponieważ to dużo dla mnie znaczy, dlatego zachęcam do komentowania :3
Komentujesz = Motywujesz
10 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
Wesołych Świąt! :)
//Kinga