piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 24 ''They left'' - ''Wyjechały''

    Kiedy nastolatki dotarły do swej ojczyzny od razu udały się do domu. Mieszkały razem, we trójkę. Każda miała swój pokój. Rozdzieliły się i zaczęły wypakowywać swoje rzeczy. Nie było już tak wesoło. Mimo bólu jaki zastały w Stanach, tęskniły za Los Angeles, za tymi ludźmi mimo iż były w Polsce niecały jeden dzień, tęsknota już dawała się we znaki.
    W tym samym czasie w Los Angeles była noc. Jednak kiedy słońce już wyszło informując o następnym dniu cały zespół R5 już zaczynał mieć próby. Musieli nadrobić zaległości. Zmęczeni po tym rozdzielili się i każdy poszedł w swoja stronę. Rocky udał się załamany do swojego pokoju. W głowie ciągle miał odpowiedź blondynki na jego sms 'Koniec czego? Czegoś czego tak naprawdę nigdy nie było? :))' Miał wyrzuty sumienia do siebie, że tak postąpił. Zdziwiła go także uśmiechnięta minka na końcu wiadomości.
Czyżby szybko się pozbierała? Czy tak szybko o mnie zapomniała? Jest szczęśliwsza beze mnie? -pytał siebie w myślach. Wiedział jedno. Musi się z nią koniecznie spotkać i o tym porozmawiać! Pomyślał, że wieczorny spacer przy zachodzie słońca będzie dobrą okazją, aby wyrwać dziewczynę z domu i na spokojnie jej wszystko wytłumaczyć.
     Ross natomiast był w drodze do domu menagera R5. Miał nadzieję, że zastanie tam Victorię, ponieważ chciał z nią poważnie porozmawiać. Będąc już na miejscu zadzwonił dzwonkiem do drzwi. W ich progu szybko pojawił się Anthony.
-O hej Ross -powiedział, po czym dodał -Co cię do mnie sprowadza?
-Jest Victoria? -zapytał blondyn.
-Nie ma -odpowiedział z uśmiechem, myśląc, że chłopak z nim żartuje.
-A gdzie jest? To znaczy kiedy będzie, czy o której wróci? Bo zgaduję, że jak nie ma jej tutaj to pewnie jest na zakupach.
Uśmiech z twarzy mężczyzny zszedł.
-Coś się stało? -zapytał osiemnastolatek widząc niepewną minę Anthonego.
-Victoria, czy dziewczyny ci nic nie powiedziały..?-spytał niepewnie blondyna.
-O czym miały mi powiedzieć? -zdziwił się nastolatek.
-Wejdź -poprosił mężczyzna i wpuścił chłopaka do domu.
-Usiądź w salonie, zrobię nam kawę i zaraz do ciebie przyjdę -dodał i udał się do kuchni.
Do pomieszczenia w którym czekał na niego Ross, wszedł po 10minutach z dwoma kubkami, których zawartość była wypełniona kawą, a następnie postawił je na stole.
-A więc o co chodzi? -zaczął Lynch.
-Myślałem, że Vic ci już powiedziała, dlatego jestem zaskoczony twoją reakcją, pytaniem..
-Nie rozumiem -skomentował Ross.
-Widzisz...Victoria, Emily i Vanessa wyjechały...wyjechały do Polski. -powiedział cicho, patrząc w podłogę.
-Aaa...ale jak kto? Ona...ona nic mi nie powiedziała..-mówił cicho, lekko załamany.
-Przykro mi.
-Powiedz mi...kiedy one wrócą? Jak one to sobie wyobrażają? Czy w ogóle wrócą!? -pytał, a z pytania na pytanie podwyższał ton swojego głosu.
-Ross...-westchnął mężczyzna -Przykro mi to mówić...ale...ale one już tutaj nie wrócą..
-Jak to nie!? To nie może być prawda! -wykrzyczał.
-Spokojnie...
-Jak mam być spokojny!? -krzyknął i odkładając niestarannie kubek z kawą, a tak właściwie rzucając nim, tak że potrzaskał się na kawałki wybiegł z mieszkania. Biegł w stronę swojego domu. Gdy wszedł chciał od razu pobiec do swojego pokoju, zamknąć się tam i z niego nie wychodzić. Zatrzymało go jednak to, że Rocky zakładał buty w holu i chcąc już wychodzić krzyknął do Delly 'Wychodzę, idę do Emi!'
-Nie masz po co iść -prychnął osiemnastolatek.
-Wręcz przeciwnie. Muszę z nią porozmawiać -powiedział łagodnie, a Ross tylko się zaśmiał.
-Co w tym śmiesznego? -zapytał brunet.
-To, że one nas oszukały. -zaśmiał się, chcąc w tej samej chwili rozpłakać.
-Nie rozumiem o co ci chodzi...
-Ah.. podobna gadka do mojej...-zakpił, po czym dodał -Wyjechały! Rozumiesz!? Wyjechały do Polski! Nie ma ich tutaj i już nigdy nie wrócą! Wyjechały bez pożegnania! -wykrzyczał i pobiegł do swojego pokoju. Na korytarz szybko przybiegła Rydel słysząc słowa brata.
-O co tu chodzi? -zapytała zdezorientowana.
-Straciłem...straciłem ją...-odparł dziewiętnastolatek, ściągając buty i wpatrując się swoimi oczami w siostrę, z których można było wyczytać żal, smutek.
-Co?
-Wyjechały. Nie ma ich już tutaj, są w Polsce. -dodał Rocky.
-Niestety to prawda...-stwierdził Riker, który wychylił się zza drzwi w kuchni.
-O czym wy mówicie!?
-Vanessa powiedziała mi dzień przed. Wyjechały wczoraj po południu..-westchnął najstarszy.
-To są chyba jakieś żarty...-powiedziała blondynka, przeczesując ręką swoje blond włosy do tyłu.
Nikt już nic nie mówił. Wszyscy stali tak bez celu, nikt nie wiedział co zrobić. Tak nagle wszystko runęło. Delly straciła przyjaciółki. Riker szansę na bycie z dziewczyną swoich marzeń. Rocky przeproszenia i porozmawiania z Emily, a Ross przekazania Victorii wiadomości, prawdy...
Ellington? Ell jeszcze nic nie wiedział, może to i dobrze? Pewnie by się załamał, gdyby się dowiedział, że już nigdy nie zobaczy Vanessy. Jego dawnej miłości...
    W pewnym momencie Ross wybiegł z domu, trzymając w ręce pokrowiec, w którym znajdowała się gitara, a w drugiej ręce portfel, zeszyt i długopis.
-Ross gdzie idziesz!? -zapytała zmartwiona Rydel.
-Zostaw go...To nic nie da. Musi ochłonąć..-odpowiedział jej Riker.
    Osiemnastolatek szedł przez miasto. Wszystko widział teraz w kolorach czarno-białych. Co miał robić? Nic teraz dla niego nie miało sensu. Myśl, że wczoraj widział Vic ostatni raz przerażała go...Prawda była taka, że on się w niej po prostu zakochał...Przechodząc uliczkami parku przejechał ręką po ławce na której kiedyś siedział razem z Victorią...
 
Szedł właśnie na peron. Chciał pojechać gdzieś daleko. Odciąć się od tych wspomnień, chociaż na chwile. Chciał odpocząć od tego wszystkiego, zatrzymać się w jakimś innym mieście chociaż na jeden dzień. Sam na sam ze swoimi myślami. Wsiadał właśnie do pociągu. Znalazł sobie miejsce, otworzył zeszyt i zagłębiony w swoich myślach zacząć pisać długopisem coś w swoim notatniku, przy okazji wpatrując się w widok za szybą.
Gdy dojechał na miejsce, szybko znalazł sobie jakiś hotel. Tłum fanek nie dawał mu jednak spokoju. Owszem był zmęczony, wyczerpany, ale nie mógł zawieść fanów. Musiał oddzielić życie prywatne od kariery i poświęcić czas swoim fanom. Musiał zapomnieć na chwilę o Victorii i skupić się na karierze. Tak więc tak jak na niego przystało zrobił sobie zdjęcia z fankami, rozdał autografy i chwilę porozmawiał. Grupka osób znajdujących się teraz obok niego zadawała mu pytania, a on odpowiadał. Jedna osoba z nich, jednak zadała mu cios prosto w serce. Zapytała o nią...o Victorię.
-Czy ty i Vicky jesteście razem?- zapytała.
-Nie, nie jesteśmy...
-Kim więc ona dla ciebie jest? -dopytywała dziewczyna.
-Jeżeli mam być z wami szczery, to teraz sam nie wiem. Przyjaciółką? Koleżanką? Czy może wrogiem? A może jest obcą osobą? Sam chciałbym znać odpowiedź na te pytanie. Ponoć miłości się nie wybiera, ale miłość często lubi ranić, w tedy nie czuje się nic. Bo czym jest tak właściwie miłość? To dziwne uczucie, które płata nam figle, a my? My dajemy się jej wykorzystać, aby później móc cierpieć. Miłość - to właśnie wyraz smutku, radości, dobra i zła w jednym. Wyrazu piękna osób, które niszczy bród...bród kłamstw. -Zakończył i opuścił fanki kierując się do swojego apartamentu. Usiadł przy oknie i ponownie zaczął pisać coś w swoim zeszycie...
 
~~Ciąg Dalszy Nastąpi~~

######################################################################
Hej ;) Już jest 24 rozdział :) Co o nim myślicie? Podoba się? :D Czekam na wasze opinie w komentarzach :* //Kinga

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 23 ''So this is the end...?'' - ''Czyli to już koniec?''

     W ten poranek, kiedy słońce wznosiło się do góry nastolatkowie zaczynali pakować do walizek swoje ostatnie manatki. Przeszukiwania czy czegoś nie zapomnieli, czy aby na pewno wszystko mają i ostatnie rozmowy w kątach tego domku. Wszyscy byli bardzo zajęci, Rocky i Luck właśnie prowadzili jedną z ich poważnych rozmów, zapomnieli jednak o bardzo istotnym fakcie, którym były uchylone drzwi.
-I co? -zapytał Luck
-Co, co?
-Oddała ci się? -dopytywał brunet.
-Zwariowałeś! -odpowiedział Rocky.
-Zakochałeś się w niej. -od razu spostrzegł chłopak.
-Nie! to znaczy tak, ale nie!
-Miałeś ją tylko przelecieć, a nie bawić się w jakieś romanse! -powiedział wyższym tonem Luck. Na całe nieszczęście Emily usłyszała tylko ostatnie zdanie. Stała w froncie drzwi. Oczy dwóch chłopaków nagle skierowały się na nią, a po jej policzku spłynęły łzy. Dziewczyna stała tam jak sparaliżowana, nie wiedziała co ma zrobić. Czuła się okropnie z faktem, że znów zaufała niewłaściwej osobie, która chciała ją tylko wykorzystać.
-NIENAWIDZĘ CIĘ! -wykrzyknęła z płaczem i szybko pobiegła do pokoju wziąć swoje walizki. Dziewiętnastolatek pobiegł za nią.
-Emily to nie tak, jak myślisz! -mówił do niej.
-A jak!?
-Daj mi to wytłumaczyć!
-Co tu jest do tłumaczenia!? Wszystko słyszałam, to mi wystarczy! Oszukałeś mnie! Perfidnie mnie oszukałeś! Byłam taka głupia...
-Em..
-Milcz kiedy mówię! Nie chce cię znać, rozumiesz!? Zaufałam ci! A ty? Ty to po prostu wykorzystałeś. Zwierzałam ci się! Nienawidzę cię...Jesteś taki sam jak Luck, obaj jesteście siebie warci! I co ja sobie myślałam? Że będę żyć jak w bajce? Znowu mnie nikt nie okłamał, tylko ja sobie za dużo wyobrażałam. Nie chcę cię znać! Zniszczyłeś! Zniszczyłeś to wszystko co było między nami! -wykrzyczała mu prosto w twarz i wyszła z domku letniskowego. Szła 8km pieszo, aż zaszła na przystanek autobusowy, skąd udała się do Anthonego.
     Rocky w tym czasie usiadł na skrawku łóżka, podparł się łokciami na kolanach i schował głowę w dół. Nie rozumiał z tego wszystkie nic. Zaczął obwiniać siebie o ten głupi zakład, który wszystko zniszczył. Jakby mógł, to by cofnął czas, ale niestety się nie da..
    Niedługo po tym wszyscy się pożegnali i wrócili do swoich miejsc zamieszkania. Gdy Victoria weszła do domu, odłożyła tylko swoje bagaże, poszła się przebrać, powiedziała że wychodzi i będzie po południu tak, aby zdążyć na samolot. Dziewczyna udała się do kafejki, gdzie czekał już na nią Ross.
-Hej -przywitał się blondyn.
-Cześć -odpowiedziała Vicky.
Zaraz po tym podeszła do nich kelnerka.
-Coś podać?-zapytała
-Dla mnie wodę -powiedział Ross.
-Ja poproszę mocnego drinka.
-Victo-już chciał coś powiedzieć Lynch, lecz Vic utwierdzała się w swoim przekonaniu.
-Mocnego drinka poproszę.
-Dobrze, proszę poczekać 5minut. -rzekła kelnerka i odeszła.
-Co ty wyprawiasz? -zapytał się osiemnastolatek.
-Co? Mam osiemnaście lat, nie wolno mi już wypić drinka?
Gdy dotarło do nich, ich zamówienie Vic od razu wypiła całą zawartość kieliszka.
-Mamy sprawę do obgadania -rzekł po chwili Ross.
-Zakład. -odpowiedziała krótko i niepewnie.
-Co z tym robimy? -kontynuował temat.
-Nie wiem, ale ja muszę ci coś powiedzieć...-wzięła głęboki wdech i wydech brunetka.
-Tak się składa, że ja tobie też.
-Ty pierwszy.
-Proponuję, abyś ty powiedziała pierwsza -ciągnął dalej chłopak.
-Nie ty.
-Ty.
-Nie.
-Dobra ja! -powiedzieli równo razem, co ich lekko speszyło.
-Ja pierwsza...-westchnęła Victoria.
Całe miejsce nagle ucichło, a piękne niebo zakryły ciemne chmury. Zapowiadało się na deszcz. Było ciemno. Tak samo ciemno i nie jasno tak jak w ich sercach. Ten cały niepokój, tajemniczość, strach, obawa i ciemność. Odrzucenie.
-Nie wiem od czego mam zacząć..
-Może od tego kto jest zwycięstwom zakładu? -uśmiechnął się pewnie.
Dziewczyna zamknęła oczy, zacisnęła zęby, a z jej oczy się zaszkliły kiedy je otwarła.
-Ja się w tobie zakochałam, rozumiesz!? ZAKOCHAŁAM SIĘ W TOBIE!-wykrzyczała a łzy leciały jej niemiłosiernie rozmazując przy tym cały makijaż. Wybiegła z Gold na zewnątrz, gdzie padał deszcz. Jej słone łzy mieszały się z zimnym deszczem co przyprawiało ją o ciarki. Miała na sobie tylko szorty i bluzkę na ramiączkach, a na dworze było teraz naprawdę zimno.
Kiedy weszła wzięła swoje bagaże, razem ze swoimi przyjaciółkami pożegnała się z jej wujkiem i udały się na lotnisko. Wsiadając do samolotu Van od razu zajęła sobie miejsce i koleżanką, Vic wzdychała, a Emily popatrzyła w małą szybkę i powiedziała ciche 'Żegnaj Los Angeles'
Droga powrotna bardzo dłużyła się każdej z dziewczyn. Emi się nie odzywała, Victoria słuchała muzyki, a Vanessa spała, albo patrzyła się przed siebie. Nagle całą tą niezręczną ciszę przerwał dźwięk dochodzącego sms'a z telefonu dziewiętnastolatki.
-Rocky..-westchnęła cicho, tak że nikt jej nie usłyszał i odpisała na sms'a danej osoby.
Udawała, udawała że dobrze to znosi i wszystko jest już jej obojętne. Grała tak jak on zagrał na początku - bez uczuć. W głębi serce, jednak dobrze wiedziała, że tak nie jest...We wnętrzu jest małą, bezsilną dziewczynką która jak wiele twierdzi nie zna życia...Najchętniej by się teraz rozpłakała, ale wiedziała że nie może. Nie tu i nie teraz. Dlaczego w ogóle ma płakać po osobie, która chciała ją wykorzystać? Odpowiedź jest prosta, zakochała się w nim, zakochała się jak głupia! Nie widziała świata poza nim, a on? On to traktował tak jak zabawę. Chciał ją po prostu przelecieć i zostawić, mimo iż znał jej historię...Tego właśnie Emily nie rozumiała. Mówiła sobie w głowie; Znałeś moją historię, a i tak chciałeś to zrobić. Pytanie dlaczego? Naprawdę chciałeś mnie jeszcze bardziej skrzywdzić?
 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej ;) Oto i 23rozdział :* Jak wrażenia? Spodziewaliście się takiego obrotu sprawy? Do napisania następnym razem ;) Pozdrawiam. //Kinga 

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 22 ''This is our last day here. Goodbye. '' - ''To nasz ostatni dzień tutaj. Żegnaj.''

    Dziewczyna wpatrywała się w oczy blondyna, nie wiedząc jak ująć to co ma do powiedzenia.
-Riker ja za bardzo nie wiem jak ci to powiedzieć..
-Jeżeli potrzebujesz czasu, ja to rozumiem. Poczekam, aż będziesz gotowa.
-Nie do końca o to w tym wszystkim chodzi..
-To o co? -dopytywał dwudziestodwulatek.
-To nie jest takie proste.
-Co nie jest takie proste? -chłopak dalej zadawał pytania.
-Umówmy się, że jutro ci to wytłumaczę, jak będziemy w studiu, dobrze? Nie mam na to dzisiaj siły. -wyjaśniła Van.
-Jeżeli tak chcesz to okey, ale pamiętaj, że mimo wszystko zawsze możesz na mnie liczyć.
-Rozumiem. Dziękuję, a teraz przepraszam, ale pójdę się już spakować i położyć spać -powiedziała i nie czekając na swojego towarzysza udała się w kierunku domku.
    Następnego poranka Riker i Vanessa byli już gotowi, aby jechać do studia. Wszyscy jeszcze poza nimi spali, tak więc nie chcąc ich budzić po tak zwanym 'melanżu' zostawili im w kuchni, na blacie karteczkę z wyjaśnieniem, że skrócili sobie pobyt tutaj o niecałe dwa dni, ponieważ nastolatkowie mieli dzisiaj w nocy wracać do domu.

    Gdy nastolatkowie dotarli na miejsce od razu zabrali się za nagrywanie piosenek, co zajęło im już 4godziny. Właśnie mieli zrobić sobie przerwę i świętować nagranie piosenek, które niedługo pojawią się na płycie, ale Vanessa poinformowała Riker'a, że chce zaśpiewać jeszcze jedną jej piosenkę. Chłopak nie miał nic przeciwko i zgodził się. Widział jednak coś niepokojącego w wyrazie twarzy Nessy. Nagle blondynka zaczęła śpiewać. W głosie pełnym załamania można było wyczuć lekki niepokój, a oczach które robiły się szklane zobaczyć obawę i niepewność. Słowa wypowiadane były jednak coraz bardziej wyraźniejsze i utwierdzające w sposób przekonywujący do piosenki i jej tekstu.
      W tym samym czasie mieszkańcy domku letniskowego właśnie się budzili, a co niektórzy zaczynali leczyć kaca i narzekać jak to ich boli głowa, bo przecież czego innego można się spodziewać po 'grubej' imprezie?
Był to ich ostatni dzień spędzony tutaj, dlatego też chcieli go miło spędzić i po śniadaniu wszyscy usiedli na kanapie, a co niektórzy na podłodze i zaczął się seans filmowy. Oglądali już godzinę i trwałoby to zapewne dłużej, gdyby nie fakt, że ktoś ze znajdujących się tutaj osób to przerwał.
-Hej ludzie! To już zaczyna być nudne! To nasz ostatni dzień tutaj, wykorzystajmy go tak, aby go zapamiętać! Bo przepraszam bardzo, ale ja nie chcę go zapamiętać jako siedzenie przed telewizorem i leczenie kaca. Jest tyle możliwości, aby porobić coś fajnego! Na przykład można zbudować domek na drzewie, albo zbudować tratwę i pływać nią po jeziorze! Jest tyle opcji. -mówił Luck jak najęty.
-Ja popieram -powiedziała od razu Vic.
-Ja również -dołączył się Ellington.
-W takim razie ja też -rzekł Rocky i tak po kolei wszyscy się zgodzili poza jedną osobą, którą był Ross.
-A ty? -zapytała Rydel, kierując słowa do brata.
-Co ja? -odpowiedział jej pytaniem na pytanie.
-Idziesz z nami czy masz zamiar tutaj tak siedzieć? -dopytywała nastolatka.
-Ja zostaję.
-Jak chcesz. -zarzuciła Delly i wyszła, a po kolei wszyscy za nią.
-Victoria zaczekaj! -krzyknął Ross, a dziewczyna wtem się obróciła.
-Musimy pogadać-dodał blondyn.
-Nie mamy o czym. -skomentowała szybko i oschle brunetka.
-Mylisz się...-powiedział pewny siebie, a następnie dodał -Chodzi o zakład.
-Co proponujesz? -zapytała przewracając oczami Vicky, a z dworu można było usłyszeć -Idziesz Vic? Na co odpowiedź nastolatki była krótka -Tak już idę, momencik!
-Za tydzień w Los Angeles w kafejce Gold o godzinie 16.00 -wytłumaczył.
-Nie mogę -odpowiedziała szybko osiemnastolatka.
-Dlaczego?
-Po prostu! Nie pasuje mi.
-A więc kiedy? -zapytał, przeczesując ręką swoje blond włosy.
-Jutro o 15.00 w tej samej kafejce Gold. - i wyszła a z ust chłopaka można było usłyszeć wydobywające się słowa, takie jak;
-Jak sobie panienka życzy.
     W tym samym czasie kiedy Ross siedział w domu, oglądał telewizję i tweetował na twitterze, cała paczka świetnie bawiła się na dworze. Nawzajem siebie gonili, powracając do czasu dzieciństwa i bawiąc się w berka wysokiego. Zasady tej zabawy były dość proste. Jedna osoba była berkiem i goniła pozostałe osoby. Ułatwieniem tej zabawy dla uciekających przed berkiem było to, że gdy w pobliżu było coś wysokiego, mogli na tym stanąć i w tedy osoba goniąca nie mogła jej dotknąć. Jednakże na danej wysokiej rzeczy można było maksymalnie stać 5 sekund. Zabawy nie byłoby końca, gdyby nie nowe pomysły. Mianowicie chęć zbudowania domku na drzewie. Chłopacy zajęli się szukaniem desek i znalezieniem odpowiedniego drzewa, na którym taki domek może się znajdować, a dziewczyny zajęły się przygotowaniem szczegółów, które pomogą w stworzeniu domku. Przyniosły więc sznurki, gwoździe i tym podobne rzeczy. Po około 4 godzinach ich 'dzieło' było już gotowe, nie było co prawda największe, bo zmieściły by się tam góra 3 osoby, ale liczyło się to jak wspaniale się bawili i jaka miła atmosfera im przy tym towarzyszyła.
     Gdy Vanessa zakończyła śpiewać, kołysała się jeszcze na boki do kończącej się melodii, ze sztucznym uśmiechem i niewyraźnymi oczami, z który za chwilę miał popłynąć potok łez. Następnie wyszła ze studia, poprawiając przy tym kosmyk jej kręconych włosów. Od razu za nią pobiegł Riker i zdążył ją zatrzymać przed wyjściem z posesji.
-Wróć, porozmawiamy -powiedział ciepło, lecz cicho blondyn.
-Nie mamy o czym rozmawiać...-rzekła Nessa, a po jej policzku spłynęła łza.
-Jestem innego zdania. -kontynuował dwudziestodwulatek.
-Ale ja nie! Wyjeżdżam...Nie będzie mnie już tutaj. Nie mamy o czym rozmawiać. Już wszystko wiesz. Wszystko ci wytłumaczyłam. Razem z dziewczynami jutro wracam do Polski...
-Wytłumacz mi jedno! -odchrząknął.
-Wytłumaczyłam ci już wszystko. -powiedziała i odwróciła się, ale chłopak złapał ją za ramię i odwrócił ją ponownie tak, że stała przodem do niego.
-Dlaczego? -wymamrotał z opadających sił i nadziei. Dziewczyna nic nie odpowiedziała.
Lynch nachylił się nad nią i złożył na jej ustach delikatny pocałunek, dwudziestojednolatka jednak nie odwzajemniła go, ale także nie przerywała. Kiedy Riker się od niej odsunął powiedziała cicho, patrząc w jego oczy.
-Związki na odległość nie mają sensu, przepraszam... - odeszła. On już nie protestował, patrzył tylko jak ona odchodzi. Van jeszcze raz odwróciła do niego głowę przez ramię i powiedziała
-Żegnaj, a następnie szła powoli uliczką, spuszczając swój wzrok na swoje buty.
      W tym samym czasie grupka przyjaciół która spędzała swoje ostatnie chwile wakacji zaczęła się już powoli pakować, a Victoria właśnie szła porozmawiać ze swoją przyjaciółką Emily.
-I jak? Mówimy im? -zapytał Emi, gdy Vic weszła do jej tymczasowego pokoju.
-Nie. Tak będzie lepiej. -wyjaśniła brunetka.
-Jesteś tego pewna? -dopytywała na wszelki wypadek dziewiętnastolatka.
-Tak. -odpowiedziała krótko i wyszła z pokoju, a następnie sama poszła się pakować.

                                                     ~~Ciąg Dalszy Nastąpi~~
Hej ;) A więc dodaję już ten 22 Rozdział :* Pod ostatnim rozdziałem którego dodałam dwa tygodnie temu (zanim pojechałam nad morzę) Nie było nawet 10komentarzy...Nie rozumiem, nie podobał wam się tamten rozdział? Czytacie jeszcze tego bloga? :/ Proszę zostawiajcie komentarze, nawet jeśli wasza opinia jest negatywna. Mówiłam, że przyjmę każdą uzasadnioną opinię. To przecież ma mi pomóc, aby lepiej pisać. Jeżeli to czytacie zostawcie chociaż głupią literkę np. 'k' a ja będę wiedziała, że czytaliście. Gdy czytam komentarze wiem, czy wam się to podoba czy nie i czy jest sens pisania tego dalej. To motywuje do dalszego pisania. Do napisania następnym razem. //Kinga