niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 33 ''Koniec'' ~~ ''The End''

 ~~ PROSZĘ WSZYSTKICH O PRZECZYTANIE NOTKI NA KONIEC~~
  Każdy ma jakieś tajemnice, sekrety. Każdy skrywa też w sobie pewne kłamstwo, nikt w tym świecie nie jest w 100% sobą. Nadszedł czas, aby to wszystko wyjaśnić. Poznać te wszystkie tajemnice, sekrety, a przede wszystkim poznać prawdę.
   Zacznijmy od początku, wyjazd przyjaciółek do Los Angeles już w tedy nie odbyło się od zapomnienia, zatajenia jakiejś informacji. Pewne małe szczegóły z czasem stają się najistotniejszymi. Wszyscy czytają to z kompletną niewiadomą o co w tym chodzi. A może nie trzeba czytać? Może trzeba obejrzeć? A może poczuć?
    Cały czas mówi się tutaj o tym, że zaufanie tak jak miłość wiąże się z ryzykiem i to jest cały klucz tej historii. Dowiedzmy się zatem jak to się skończyło...
     Po około tygodniu wszyscy spotkali się w kawiarni, usiedli w kręgu nie wiedząc od czego zacząć. Tyle się zaczęło, lecz nie wszystko zdążyło się rozwinąć, a już nastał koniec. Wpatrywali się w siebie, każdy miał grobowe miny.
-Myślę, że powinniśmy pogadać...-zaczęła Emily.
-A mamy jeszcze o czym? -zakpiła Vic.
-Owszem...-westchnął Ellington.
-Emily powiedz w końcu jej prawdę, albo zaraz ja to zrobię!- krzyknął Jai, tak że wzrok wszystkich ludzi w kawiarni zwrócił się na nich.
-To nie jest takie pro...-chciała dokończyć, lecz nie było jej dane.
-To wszystko ustawka! -przewrócił oczami Morgan.
-Co?-zapytała zdezorientowana Victoria.
-Naprawdę jesteś taka głupia czy tylko udajesz? -odpowiedział.
-Może trochę jaśniej? -powiedziała brunetka.
-Emily przed waszym wyjazdem nic wam nie powiedziała o tym, że lot został przesunięty na późniejszą godzinę -tym razem zaczął mówić Cole.
-A co to ma do rzeczy? -zdziwiła się Vicky.
-To, że to nie był przypadek. Nie zapomniała, specjalnie to zrobiła, wszystko było zaplanowane.
-Nie rozumiem...-westchnęła.
-Naprawdę nie wydaje ci się to dziwne Vic, że nagle wyjeżdżasz do Los Angeles, twój wujek zajmuje się gwiazdami, nagle w nietypowych okolicznościach poznajesz R5 i masz ustawiony cały życiorys, ciągle się coś dzieje? Kochana takie rzeczy nie dzieją się w prawdziwym świecie. To wszystko było na potrzeby filmu. Twój wujek wszystko zaplanował to miała być ogromna szansa dla R5 aby wybić się dzięki temu filmowi. Ja i Cole trzymaliśmy ręce na sterach i pomagaliśmy, Emily jak i całe R5 wiedziało o wszystkim od początku. Vanessa dowiedziała się w trakcie tego wszystkiego, ty jednak odgrywałaś swoją rolę jak prawdziwa aktora, nie będąc niczego świadoma. Planowaliśmy powiedzieć ci wcześniej, ale to nie byłoby to samo, w dodatku Ross pomieszał swoje życie prywatne z zawodowym. Ten zakład wszystko zniszczył...nie przewidzieliśmy że naprawdę się w nim zakochasz, a on w tobie. Jednak jego uczucia nie byłyby ważne, gdybyśmy w tedy wiedzieli że się zakochasz uprzedzilibyśmy cię pewnie o co w tym chodzi, ale wkrótce nie było już odwrotu. Trzeba było kręcić dalej, a po ujawieniu prawdy na pewno byś się na to nie zgodziła. -uśmiechnął się chytro Jai, tłumacząc wszystko.
-Kiedy to wszystko było kręcone i czy te wszystkie uczucia były zwykłym kłamstwem? To wszystko była gra i wy tylko udawaliście...?
-Vic to nie miało się tak skończyć, my..
-Zamknij się Ross! -wykrzyknęła, a jej oczy przepełniały łzy.
-Wszędzie były ustawione kamery, było pełno zakamarków, kryjówek. Każdy idealnie wczuwał się w swoją rolę, miało to zajść dalej gdyby pan szanowny Ross nie przestał kierować się scenariuszem, do czego doprowadziła ostatnia sytuacja sprzed tygodnia z mediami.
-A problemy Emily z cięciem się? Rany przecież były prawdziwe...-wyszeptała Blue.
-Vic ja robiłam to przez to, że miałam wyrzuty sumienia, że cię oszukuję. Jednak udawałam, że robię to z innych powodów...-wyszeptała Emi.
-Po wszystkich bym się tego spodziewała, ale nie po tobie Emily...Nie po tobie i nie po Van. Byłyście moimi przyjaciółkami. Właśnie, byłyście. Chyba nie muszę mówić, że już nimi nie jesteście. Wy wszyscy mnie oszukaliście, ale najbardziej zawiodłam się na was dwóch...-rzekła nastolatka.
-Victoria ja przepraszam. -powiedział Ross.
-Chyba trochę za późno, nie sądzisz? -prychnęła, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
Nikt nie wiedział co powiedzieć, nie tak to wszystko miało wyglądać...
-Proszę daj mi jeszcze jedną szansę...-wyszeptał blondyn.
-Wykorzystałeś już trzy. Nie uważasz że to niegrzeczne prosić o kolejną, kiedy zawsze je marnujesz? Nie chcę was już słuchać, już nic nie tłumaczcie i nie przepraszajcie. Jestem sama sobie winna, że byłam tak naiwna i ślepa nie podejrzewając niczego. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, najwyraźniej się myliłam. Powiem wam tylko, że zrozumiałam jedno... Trust as love involes with risk. Zaryzykowałam....i wiecie co? Nie żałuję. Chodź wydaje się to paradoksalne nauczyliście mnie czegoś. Mianowicie, żeby nigdy nikomu do końca nie ufać, bo zawsze się na kimś prędzej czy później przejedziesz. Nauczyliście mnie, że w tym świecie nikt nie jest sobą, każdy udaje, gra w mniejszym lub większym stopniu. Zrozumiałam, że miłość istnieje naprawdę, nauczyłam się kochać, oprócz tego też nienawidzić i być obojętną...Gratulacje, dzięki wam poznałam jakie naprawdę jest życie, jacy są ludzie. Wykonaliście dobrą robotę...wielkie gratulacje bo zdołaliście 'zbudować' a zarazem 'zniszczyć' człowieka doszczętnie. 
           *napisy końcowe*
*************************************wystąpili***********************************
Selena Gomez jako Victoria Blue
Emilie Nereng jako Emily Smith
Bridgit Mendler jako Vanessa Black
Ross Lynch
Riker Lynch
Rydel Lynch
Rocky Lynch
Ellington Ratliff
i inni...
~~~~
      Na sali kinowej zgasły reflektory, zostało zaświecone światło, a ludzie wychodzili przy okazji zostawiając resztki swojego popcornu i innych przekąsek na podłodze, nieliczni zjedli je wszystkie, a mniejszość wywaliła resztę do kosza sprzątając tym samym po sobie. Ludzie wychodzili fascynując się filmem, dzieląc się opinią na jego temat. Jak się okazało film może być życiem, a życie może być filmem...
***********************************THE END ***********************************
Hej!( Na początek krótkie wyjaśnienie gdyby ktoś nie zrozumiał fabuły. To wszystko było pisane jako film, w trakcie Vic też dowiaduje się prawdy, stąd ostatni akapit o sali kinowej. )Jest to już ostatni rozdział na tym blogu, chyba nikt nie spodziewał się, że tak to się zakończy. Szczerze mówiąc, nawet ja nie miałam jakiegoś planu na zakończenie tego bloga, po prostu wiedziałam, że to będzie ostatni rozdział i zaczęłam go pisać. Nie planowałam tego, zakończenie było całkowicie spontaniczne, tkwiłam w zagadce tak jak wy jak to wszystko się zakończy ;) Chciałabym podziękować wszystkim którzy zostali ze mną do końca :) Podziękować, że doceniliście moją pracę, wyrażaliście swoją opinię. I chciałabym prosić o jedno, nie ważne czy czytasz to teraz, czy ktoś przeczyta to za tydzień, a może miesiąc JEŚLI TO CZYTASZ PROSZĘ SKOMENTUJ TO. Jest to ostatni rozdział i chciałabym poznać waszą ogólną opinię na temat tego bloga, mojego pisania itp. I chciałabym zobaczyć ile rzeczywiście mam/miałam czytelników. To dla mnie naprawdę ważne, dlatego mam nadzieję, że każdy kto to przeczytał skomentuje to :) Jeszcze raz dziękuję :) Puki co nie mam planów na pisanie nowego fanfiction. Po prostu brakuje mi czasu, a nauka wypełnia cały mój wolny czas. Jednak gdybym postanowiła napisać nowe opowiadanie poinformuję was na tym blogu, wstawię jakąś notkę ;) Dziękuję, że dotrwaliście ze mną do końca, jesteście wspaniali! <3 //Kinga

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 32/ Zapowiedź

       Życie potrafi nas zaskoczyć...tak bardzo, że nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy, ani z powagi sytuacji. Czasem mamy wrażenie, że to zwykły żart, jednak nie zawsze tak jest.
Ludzie często kłamią, bawią się w dziwne interesy, robią wszystko aby było korzystnie dla nich, nikt ich nie obchodzi, ważny jest dla nich tylko cel, nie ważne jak do niego dojdzie, ważne że go osiągnie. Kieruje się zasadą; po trupach do celu. Czasami ludzie przez to wystawiają przyjaźń na próbę, tylko czasem to się rozpada zanim wszystko zdąży się wyjaśnić. A jak było w tym przypadku?
     Prawdę mówiąc nikt się nie spodziewał tego, jak to się zakończy. Każdy coś wiedział, ale nikt nie wiedział wszystkiego. Niektórzy byli tylko częściowo w to wplątani, a jeszcze inni znali cały przebieg sprawy. Była tylko jedna osoba, która niczego nie wiedziała. Żyła jak zwykła nastolatka z codziennymi problemami, mająca grupkę przyjaciół. Gdy tak na to patrząc życie tej osoby wydawałoby się być idealne, ale czy tak było? Mowa tutaj o Victorii Blue. Z pozoru pozytywnie nastawiona, otwarta na świat, szczera, wygadana i pewna siebie. Taka była kiedyś...Nie teraz, gdy wszystko się zmienia. Poznajemy teraz zupełnie inną dziewczynę. Nastolatkę, która jest pełna obaw, nie mająca poczucia własnej wartości, stojąca na skraju niepewności i lekkiego załamania. Dlaczego? Przecież nigdy nie sprawiała pozoru takiej dziewczyny, lecz teraz wszystko się zmieniło...
      Vanessa Black najodpowiedzialniejsza osoba w tej grupie. Zawsze trzymająca rękę na sterach, ale w pewnym momencie wpływając na morze gdzie panuje sztorm, gdzie statek przykrywa fala niszcząc wszystko tak samo zdrowy rozsądek przykryło ryzyko, ale później wszystko tonie. Nie zostaje już nic. Nie ma ani kapitana statku, ani tej samej mądrej, rozważnej dziewczyny.
      Jai Morgan postać która zjawia się znikąd i niewiele o sobie zdradza. Osoba pełna tajemnic, mająca oczy w których kryje się zgroza. Nie mająca żadnych wyrzutów sumienia, lubiąca się zabawić, najlepiej czyimś kosztem. Ponoć nie znamy dobrze tej osoby, ale kiedyś już mieliśmy z nią do czynienia...
     Ktoś kto ma w sobie coś niezwykłego, ktoś kto wydaje się opiekuńczy, zabawny. Ktoś kto jest częścią tego planu, w którym udział biorą wszyscy, świadomie lub nie. Cole Grant mało znaczący człowiek, mający jednak pewną misję do spełnienia.
    Nadszedł czas na grupę R5. Zgrany zespół, kochające się rodzeństwo, oddani swoim fanom. Muzyka jest dla nich wszystkim, ale czy na pewno? Czy czasem nie ma czegoś ważniejszego dla nich? Kim oni są kiedy nie są zespołem? Owszem, cały czas się dopełniają, mają zaufanie do siebie, ale co jeśli ktoś z nich coś zataja, każdy ma prawo do prywatności. Gdy nie są razem, gdyby spojrzeć na nich, na każdego z osobna są inni.
Ross udaje pewnego siebie, ale za razem wrażliwą osobę, która tak naprawdę jest przebiegła, a sława i pieniądze przysłaniają mu oczy.
Rocky zwyczajna osoba kiedyś pokładające swe uczucia Emily, z początku wszystko było zabawą, potem było na poważnie, a jak się skończy? Może tak jak się zaczęło? Zabawnie, z zimną krwią? A może to od początku do końca było tylko zwykłą grą?
Riker przyjaciel, który ma na celu chronić swoich bliskich. Czy, aby na pewno? Może wręcz przeciwnie? Może nie jest osobą, za którą się podaje?
Ellington szalony, zabawny, miły, sympatyczny. Co skrywa? Jak każdy tutaj, ma swoją tajemnicę.
Rydel czyli piękna, dziewczęca i inteligentna dziewczyna, która jest również sprytna i potrafi zaskoczyć.
     Czas więc na naszą gwiazdę wieczoru. Emily Smith. Tajemnicza, skryta i delikatna osoba, o trudnych przeżyciach. Do tej pory znaliśmy ją tylko z tej strony. Ze strony grzecznej, nieśmiałej, empatycznej dziewczynki. Jaka jest naprawdę? Czy byłaby wstanie wszystkim manipulować, odegrać się na kimś? Wrócić do przeszłości i zaplanować zemstę? Nie, nie, nie. Nie wyobrażalne jest to, że miła, sympatyczna, wrażliwa Emi byłaby wstanie zrobić coś złego z zimną krwią. Przecież tyle przeszła...Była za słaba na coś takiego, a może zbyt silna po przeżyciach, które ją zbudowały by teraz móc grać naiwną, skromną i słabą kruszynę? Do czego byłaby wstanie się posunąć?
     Czas poznać prawdę, o co w tym wszystkim chodzi, co tutaj się dzieje. Co oni wszyscy skrywają? Trzeba zauważyć jedno. Spośród opisu osób, jakie są teraz przedstawione, u nikogo nie ujawniła się jedna cecha. Uczciwość. Życie jest filmem, a może film jest życiem? Tu wszystko wiąże się z ryzykiem...wszystko...Miłość tak jak zaufanie wiąże się z ryzykiem, czyli Trust as love involes with risk. Jak to się zakończy? Czy wszystko się wyjaśni? Odpowiedź poznacie niebawem. Trzeba otworzyć nową kartę, zacząć wszystko od zera, wrócić do samego początku, który stanie się końcem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Krótki rozdział, 'ala' zapowiedź przed finałem! ;3 Ze względu iż jest to post przed rozdziałem finałowym, w którym się wszystko wyjaśni dodam go jak będzie przynajmniej 20 komentarzy! ;D
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
MOTYWUJESZ = NOWY ROZDZIAŁ
Ostatecznego rozdziału nie dodam od razu, bo chcę was potrzymać trochę w niepewności, jak macie jakieś przypuszczenia może, jak to wszystko się zakończyć itp. to piszcie w komentarzach xx
Pozdrawiam! ;* //Kinga

sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 31 ''Deceived me!'' - ''Oszukaliście mnie!''

   Czasem nie wszystko wychodzi po naszej myśli. Życie często nas zaskakuje, często coś się zmienia, jeszcze częściej zmieniamy się my. Pomimo iż nie widzimy różnicy tego, jak z dnia na dzień zmieniamy się, inni to dostrzegają, aż w końcu mija tyle czasu że sami nie umiemy siebie poznać patrząc na fotografię sprzed laty. Nie tylko zmieniamy się pod względem wyglądu, ale także charakteru, poglądów itp. Zmieniamy się na lepsze i na gorsze. Skoro już do tego doszliśmy...to jak on się zmienił? Zmienił się na lepsze czy na gorsze? Każdy rozpatruje to ze swojej własnej strony, ale w oczach Victorii był teraz po prostu nic nie warty...Teraz gdy śpiewał tą piosenkę pod jej domem zrozumiała, że to już koniec...
-Co ty wyprawiasz? -wymamrotała cicho, zszokowana.
-Vic ja...-chciał coś powiedzieć, lecz dziewczyna mu przerwała. Całą sytuację nagrywali reporterzy, fotografii robili zdjęcia, jeszcze inni prowadzili transmisje na żywo...
-Co chcesz tym osiągnąć, że tutaj przychodzisz? Po co ta durna piosenka? Myślisz, że po tym jak zerwałeś ze mną kontakt, nie zauważałeś gdy mijaliśmy się teraz na korytarzu, kiedy przyszłam na twoje warsztaty a ty w ogóle mnie nie dostrzegłeś, weźmiesz teraz gitarę i zaśpiewasz parę słów, które nie mają już żadnego znaczenia to wszystko znów będzie w porządku?
-Victoria daj mi wyjaśnić proszę! - mówił do brunetki.
-Już wystarczająco dużo czasu na ciebie zmarnowałam. -powiedziała mówiąc z pogardą i mierząc chłopaka wzrokiem.
-Proszę wybacz mi. -wypowiedział klękając przed dziewczyną i patrząc jej prosto w oczy.
-Jesteś żałosny i po tym wszystkim masz czelność tu jeszcze przychodzić. Życie gwiazdy takiej jak ty przysłoniło ci oczy, sława i pieniądze przejęły nad tobą kontrolę. Przecież ty Ross Shor Lynch możesz mieć każdą! Wiesz co? Nie. Nie możesz mieć mnie! Od samego początku, już kiedy się poznaliśmy twierdziłam, że jesteś dupkiem, ale nie sądziłam, że aż takim.
      Miłość jest skomplikowana. Tak właściwie co oznacza słowo 'miłość'? Przecież to tylko 6 słów, ale jednak 6 słów mające ogromne znaczenie podobnie jak słowo kocham. Istnieje wiele miłości. Miłość matki do dziecka, chłopaka do dziewczyny, miłość do idoli, miłość do ojczyzny, miłość do swojej pasji, można by tak wymieniać w nieskończoność. A jaka może być miłość? Może być bezwarunkowa, nieodwzajemniona, skomplikowana...Każdy inaczej ją odbiera. Jeden twierdzi, że miłość to zło, drugi zaś bez miłości nie potrafi żyć. Prawda jest jednak taka, że wszyscy coś kochamy, od zawsze, od małego. Nie muszę to być duże 'rzeczy' każdy pojmuje to inaczej i to jest właśnie piękne. Małe dziecko może kochać swoją mamę, tatą i pluszowego misia. Nastolatka może zakochać się w chłopaku, lub zwyczajnie kochać muzykę, która daje jej powód do życia. Starsi ludzie mogą kochać życie, świat, swoich dzieci, wnuków. Ogólnie mówiąc miłość to bardzo szerokie pojęcie. Miłość tak jak zaufanie wiąże się z ryzykiem. Dzięki miłości wszystko może być lepsze, możemy być szczęśliwi, miłość może dawać nam nadzieje i dodawać otuchy. Nie zawsze jednak tak jest. Jest też miłość nieszczęśliwa, przy której wszystko traci jakikolwiek sens, cały czas tęsknimy, popadamy w depresje. Ten temat można by jeszcze długo ciągnąć, ale skupmy się może na tych dwóch osobach, Victorii i Rossie. Zaczęli od obojętności, następnym krokiem była nienawiść a kolejnym miłość. A co jest teraz? Wszystko w jednym. Jeden kocha, drugi nienawidzi, aż w końcu ta osoba jest mu obojętna i tak cały czas na zmianę. Można by pomyśleć że jest to jakaś głupia gra, czy też zabawa kukiełkami. Nie było to jednak nic z tych rzeczy. Ciekawe, czy może być jeszcze gorzej niż jest teraz? Zwykle mówi się 'gorzej już być nie może', ale tak jest. Przypuśćmy, że w tym przypadku też tak będzie...i co dalej?
     W tym momencie Emily wyszła właśnie na zewnątrz i dołączyła do przyjaciółki. Była zaskoczona widząc co się teraz dzieje przed domem. Dla dopełnienia sytuacji zjawił się również Jai, który nie będąc świadomy całego zajścia wszedł do domu dziewczyn tylnym wejście od ogródka. Chciał się rozejrzeć, szukał czegoś, a raczej kogoś. Widząc jak jakiś reporter widzi go z ogródka chciał wyjść głównymi drzwiami, jednak tam czekała na niego kolejna niespodzianka...
Vic spojrzała niepewnie na brązowookiego, potem na Emi, następnie na Rossa, a jeszcze później na idącą po chodniku Van. Nie mogła sobie tego wszystkiego poukładać co się teraz dzieje. Nie było logicznego wytłumaczenia. Jedyne słowa które cisnęły się jej na język to same przekleństwa. Wiedziała jedno, to będzie teraz głównym tematem gazet, programów telewizyjnych, nie zapominając o stronach internetowych, takich jak na przykład Twitter.
-Co ty tu robisz? -wyszeptała zdenerwowana blondynka do Morgan'a.
-Szukam cię -odpowiedział, znacznie głośniej niż dziewczyna.
-To znalazłeś. -powiedziała zaciskając szczękę i zęby ze złości.
Gdy Vanessa weszła na teren swojej posesji od razu zaczęła wszystkich wypraszać i już chciała zabierać przyjaciółki do domu, kiedy usłyszała jak ktoś ją woła. Obróciła się i to był błąd...pod domem zbierało się jeszcze więcej dziennikarzy, a żeby tego było mało mieli coraz więcej tematów do plotek.
-Vanessa zaczekaj! -krzyknął Cole, a następnie dopowiedział -Hej
-Emm...o co chodzi?- odpowiedziała lekko skołowana.
-Jak wychodziłaś ode mnie z domu, telefon wyleciał ci z torebki, wyszedłem za tobą i chciałem ci go oddać.
-Van o co tu chodzi...Mówiłaś że go nie znasz! -wykrzyczała Vic w twarz przyjaciółki.
-Victoria daj mi to wytłumaczyć, to nie tak jak myślisz!
-Czy ktoś mi do cholery powie co tu się kurwa dzieje!? -krzyczała zdesperowana a do jej oczu zbierały się łzy.
-Vicky chodź do domu, wszystko ci wytłumaczę - mówiła Nessa spoglądając na obie przyjaciółki.
-Nie! Nigdzie nie pójdę do puki ktoś mi nie wyjaśni o co w tym wszystkim chodzi!
-Pogadamy o tym na spokojnie w domu...-dodała ciszej blondynka.
-Nie! Dlaczego!? Ross się ucieszy jak to wszystko przebiegnie tutaj przed kamerami! Plotki sprawią że będzie więcej się o nim mówić, a on zabłyśnie w blasku fleszy! Proszę skoro już tutaj wszyscy jesteśmy to wytłumaczcie mi to oficjalnie! -krzyczała, nie umiejąc się opanować. Łzy spływały po jej policzku. Była zdenerwowana, zdezorientowana, poczuła się tak jakby wszyscy w około ją okłamywali nie chcąc aby poznała prawdę. Wydawało się jej, że od teraz nie może już nikomu zaufać, a to że kiedyś to zrobiła było jej największym błędem.
-Chyba najwyższy czas, aby ci wszystko wytłumaczyć maleńka...-westchnął Jai.
-Co ty gadasz!? -krzyknął Ross. Wszyscy byli teraz zdenerwowani.
-Zamknij się Lynch! -wysyczał brunet w lekko kręconych włosach.
-Wy się znacie!? -zapytała roztrzęsiona brunetka.
-Ooh proszę Cię, twoją przyjaciółeczkę Emily też bardzo dobrze znam. - powiedział beztrosko, jako jedyny nie wyrażał żadnych emocji.
-Morgan do cholery zamilcz! - wydarła się Smith.
-Nie, dlaczego miałbym to zrobić? Niech nasza gwiazda pozna prawdę. -wypowiedział spokojnie.
-Victoria to wszystko co on powie to nieprawda! - darł się Ross.
-Ja nie wiem komu mam wierzyć, ja nie wiem co tutaj się dzieje, nie wiem nic poza jednym...
-Oszukaliście mnie -dodała, a w jej oczy były widocznie zaszklone.
-Vic spokojnie...-odprała Van.
-Nie chce słuchać żadnych wyjaśnień, nie chce was wszystkich znać. To jest koszmar. Błagam powiedzcie że to jakiś sen! -wypowiadała cichutko pod swoim nosem, jednak można było to usłyszeć. Trzasnęła drzwiami, wzięła torebkę, włożyła telefon, portfel, dokumenty i wyszła. Minęła przy domie zbliżających się pozostałych członków zespołu R5 do jej domu. Nikt jej jednak nie zatrzymywał. Wszyscy inni dobrze wiedzieli co się teraz stało, ona jedyna nie znała prawdy, pytanie czy chciała ją w ogóle teraz poznawać?

Wszystko ją przerosło, wszystko się zmieniło. Nic nie jest takie same. Wydawałoby się, że to wszystko głupi żart, jednak nie, a jeśli tak to się nie udał. Wszyscy byli świadomi jednego, słowa wydobyte z ust brunetki 'Oszukaliście mnie' były prawdą. Tylko jak to wszystko logicznie wytłumaczyć...? Trust as love involes with risk.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej! Dodaje nowy rozdział xx Liczę na wasze opinie! :3 Bardzo zależy mi na waszych komentarzach <3 Jestem ciekawa co sądzicie o tym rozdziale ;) Jedno jest pewne wszystko teraz zmienia scenariusz ;D Za niedługo wszystko się wyjaśni i zbliżamy się już do końca opowiadania. Nie wiem kiedy dodam następny, ponieważ mam teraz strasznie dużo nauki, ale postaram się jak najszybciej :) Do następnego razu ;) Pozdrawiam ;*
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
//Kinga

wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział 30 ''Life'' - ''Życie''

   Życie zaskakuje, prawi nam niespodzianki czasem niechciane, a czasami wręcz przeciwnie sprawiające nam radość. Życie to skomplikowane pojęcie i jakże trudno określić definicję tego słowa, jest ono niesamowite...Tak bardzo jak wprawia nas w zachwyt, potrafi również wpędzić w gniew. Nie każdy umie docenić to że żyje, mało to niektórzy nawet nie umieją określić wartości tego, co więcej oni nie widzą wartości swojego życia...Mają momenty kiedy chcieliby po prostu umrzeć, ale czy ich marzenia się spełnią..? Tak wiele osób walczy o to by przetrwać, by żyć. Oni natomiast robią wszystko co w ich mocy żeby słowo 'żyć' znalazło swoje przeciwieństwo...'umierać' Okaleczają się, głodzą, biorą narkotyki, różnego rodzaju tabletki, piją alkohol, palą papierosy, popadają w uzależnienia...ale nie zaczęli robić tego od tak. Historia życia ich do tego zmusiła, ale czy aby na pewno? Przecież wszyscy zmagamy się z problemami, jedni z większymi drudzy z mniejszymi. Każdy ma problemy, ale nie każdy umie znaleźć z nich rozwiązanie, tak było też w przypadku Emily...Nie wiedziała już co ma robić. Chciała zapaść się pod ziemię, nie istnieć. Nie układało się jej w życiu, miała trudne dzieciństwo, bycie nastolatką wcale nie było też proste, a droga na której stawała, wkraczanie do dorosłego życia ją przerażała. Zranione serce nie jeden raz, próba zaufania, która zawsze kończyła się na spędzaniu czasu w łazience z żyletką. A do tego wszystkiego to co teraz robi...oszukiwanie swoich własnych przyjaciółek, które miały do niej pełne zaufanie, ona była ich oczkiem w głowie...Nie umiała tego docenić w porę, bolało ją to co robi, chciała się wycofać, ale nie potrafiła. Miała niesamowity talent...była bowiem świetną aktorką i nadal nią jest, smutne jest to, że jej życie stało się sceną, teatrem, a sztuka była dramatem...Doskonale odgrywała swoją rolę, tuszowała wszystko, za swoją grę powinna dostać Oskara. Tylko dlaczego to działo się w jej życiu, a nie w filmie? Kiedy przyjdzie czas, aby wyznać prawdę? A może w ogóle ta scena nie będzie miała miejsca? Może lepiej będzie się poddać, zniknąć na zawsze i pozostawić wszystkich w niewiadomości? Jej tok rozumowania był inny niż wszystkich, była wyjątkową dziewczyną, ale przede wszystkim była sprytna, pomysłowa, bystra, przebiegła, nie była tą osobą za którą się podawała...Tak naprawdę nie była wrażliwą Emi za którą wszyscy ją mieli, ale chyba jeszcze nie czas i nie pora, aby o tym mówić...Wszystko wyjaśni się w swoim czasie. Tymczasem zwyczajnie spędzała popołudnie ze swoją przyjaciółką Victorią. Dostały sms'a od Nessy, żeby się o nią nie martwiły i że będzie wieczorem co je uspokoiło. Obie się teraz wygłupiały i śmiały. Robiły różne dziwne rzeczy, postanowiły odpocząć, wyluzować się, zapomnieć na chwilę o wszystkich ważnych sprawach i skupić się na zabawie. Każdy gest, słowo i ruch wywoływały uśmiech na ich twarzach i zabawny komentarz, zupełnie tak jakby coś brały, lecz to tylko tak wyglądało. Po prostu cieszyły się życiem, bo zrozumiały jego wartość...
 
    Życie potrafi nas zaskakiwać i wprawić nas w zakłopotanie, tak było i tym razem w przypadku Nessy. Dziewczyna nie wiedziała co ma robić, jedna noc wpłynęła na jej życie tak, że właśnie jest w domu chłopaka który podoba się jej przyjaciółce, mało tego spędziła tutaj noc, poznała chłopaka i jak z tego wszystkiego wynika świetnie się z nim wczoraj w nocy bawiła na imprezie...
-Coś nie tak? -ponowił pytanie chłopak.
-Nie, nic...po prostu wiesz przypomniało mi się, że muszę coś ważnego dzisiaj zrobić, w dodatku nawet się nie znamy a ja leżę na łóżku w twoim domu...Miło z twojej strony, że tak postąpiłeś, ale ja już muszę iść..
-O nie, nie i jeszcze raz nie. Nie wypuszczę cię z domu samą i bez śniadania. -postanowił Cole.
-Jestem dużą dziewczynką, poradzę sobie.
-Nie wątpię, ale po wczorajszej nocy powinnaś odpocząć, przygotuję coś do jedzenia, zjesz i jeśli będziesz chciała będziesz mogła iść, ale jeszcze nie teraz bo to byłoby nie uprzejme z mojej strony wypuszczać cię bez śniadania, ani wypicia nawet ciepłej herbaty. - mówił uśmiechnięty do dziewczyny i wyszedł z owego pomieszczenia.
- No pięknie...-wymamrotała Van pod nosem, kiedy chłopak zamknął drzwi. - Jedna głupia noc! I jakie są tego konsekwencje!? Vic przecież mnie zabije jak się o tym dowie...Już więcej nie wezmę alkoholu do ust...-ciągnęła dalej zdołowana. Po chwili lekko się ogarnęła i powoli wychodząc z pokoju zaczęła szukać osiemnastolatka. Do danej osoby zaprowadził ją zapach jajecznicy i woń owocowej herbaty.
-Widzę że mnie znalazłaś - uśmiechnął się.
-Na to wygląda..um..mógłbyś mi powiedzieć gdzie jest łazienka? Chciałabym przemyć twarz i... - w tym momencie przerwał jej Grant.
-Jasne, zaraz dam ci jakiś ręcznik i ciuchy na przebranie, moja siostra chyba zostawiła jakieś swoje rzeczy gdy ostatnio mnie odwiedzała, więc nie będzie problemu, ale najpierw może zjedzmy śniadanie puki ciepłe - mrugnął do niej, a dziewczyna posłusznie usiadła przy stole który był na kryty a na naczyniach widniało jedzenie. Jedli w ciszy, niekomfortowej ciszy, lecz żadne z nich nie chciało jej przerywać. Na koniec Vanessa podziękowała za pyszny posiłek i udała się do łazienki z rzeczami, które wręczył jej Cole. Zmyła wodą swój rozmazany makijaż po wczorajszej nocy, wzięła orzeźwiający prysznic i ubrała się w pożyczone ubrania, ponieważ jej były w nienajlepszym stanie i można było poczuć od nich odpychający zapach alkoholu. Po około 40minutach wzięła jeszcze swoje rzeczy typu telefon, torebka itp. Podziękowała za wszystko chłopakowi i już miała wychodzić kiedy brunet ją zatrzymał.
-Poczekaj -powiedział niepewnie, na co blondynka obdarowała go lekkim uśmiechem, ale można było na jej twarzy dostrzec zapytanie i lekkie speszenie.
-To jej mój numer - podał Van karteczkę na której widniało 9 cyferek i dodał - Jakbyś czegoś potrzebowała, lub miała ochotę może się ze mną jeszcze spotkać to dzwoń.
-Jasne, dziękuję - uśmiechnęła się sztucznie i pożegnała się z daną osobą. Niestety od razu przekraczając próg drzwi prowadzących na zewnątrz jej uśmiech zszedł z twarzy. Wiedziała, że musi wytłumaczyć przyjaciółką jej nie obecność, wiedziała też, że nie może powiedzieć im prawdy...
    Czy tutejsze losy nastolatek będą opierać się teraz tylko i wyłącznie na kłamstwach? Do czego to wszystko doprowadzi, co się dalej stanie? Czy ich przyjaźń przetrwa tą próbę...?
 Jak gdyby tego wszystkiego było jeszcze mało, po drodze Nessa wpadła przypadkowo na wysokiego blondyna, bardzo dobrze jej znanego blondyna...
-Vanessa!? -powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha Riker.
-Nie, Święty Mikołaj. - odpowiedziała z sarkazmem w głosie.
-Musimy pogadać, proszę wysłuchaj mnie - nie dała mu skończyć.
-Nie Riker, to ty mnie posłuchaj. Nie mamy o czym rozmawiać, a teraz przepraszam, ale śpieszy mi się. -odpowiedziała i wyminęła Lynch'a idąc prosto i nie obracając się w tył, lecz zbyt piękne byłoby to gdyby tak po prostu mogła odejść, bowiem ktoś pobiegł za nią...
-Proszę cię, daj mi spokój! -krzyknęła dziewczyna.
-Nie dam ci spokoju, dopóki nie porozmawiamy. -tłumaczył.
-A czy pomyślałeś chodź przez chwile czy ja w ogóle chcę z tobą rozmawiać!? Czy jesteś tak egoistyczny, że myślisz tylko o sobie i gdzieś masz moje zdanie!?
-Masz rację. Jestem egoistycznym dupkiem który nie zatrzymał cię kiedy wyjeżdżałaś z Los Angeles, jestem idiotą że nasz kontakt się potem urwał, ale chciałbym to naprawić. Proszę cię porozmawiajmy...
-Riker...Dobrze wiesz, że nie będzie już tak jak kiedyś, po co to dalej ciągnąć? Dość już mam problemów, miałam zacząć wszystko od nowa, ale odkąd jesteś w Polsce znów mi się wszystko wali. Ja chcę tylko spokoju, czy naprawdę proszę o tak wiele...? -mówiła Vanessa.
-Jedno spotkanie, a potem jeśli będziesz uważać, że mam raz na zawsze opuścić twoje życie to tak zrobię i nie będziemy mieli już więcej ze sobą kontaktu. -powiedział, wpatrując się w piękne oczy panny Black, które nie wyrażały teraz żadnych emocji.
-Nie...-wypowiedziała cicho.
-Proszę -nie dawał za wygraną blondyn.
-Dzisiaj 20.00 w parku, obok placu zabaw. -powiedziała wzdychając.
-Będę na pewno - uśmiechnął się, a dziewczyna odeszła nie odpowiadając i nie okazując żadnych emocji. To co działo się teraz w jej życiu, nie da się opisać, jej podświadomość mówiła jej tylko że to bałagan, tylko że tego bałaganu nie dało się tak łatwo posprzątać i uporządkować żeby wszystko było na swoim miejscu, tak jak w pokoju...
      Tymczasem Ross błąkał się po mieście, z dwóch powodów...Po pierwsze kompletnie nie widział co ma zrobić ze swoim życiem uczuciowym i po drugie nadzwyczajnie się zgubił, ponieważ nie znał tej okolicy. Jedno było pewne...to muzyka zawsze wyciągała go z dołków i problemów, teraz także muzyka go uratuje...Ale najpierw musi znaleźć drogę do domu, tak. Dzięki miłym przechodniom szybko dowiedział się jak ma trafić do hotelu, normalnie użył by nawigacji w telefonie, ale niestety zostawił go w pokoju. Wszedł jak najszybciej mógł do hotelu, przeciskając się przez tłum fanów, zabrał gitarę, jak szybko wszedł tak szybko wyszedł i pobiegł w stronę domu w którym mieszkała Vic, dowiedział się gdzie mieszka dzięki Anthonemu. Nie wiedział co by bez niego zrobił, był wspaniałym menadżerem i zawsze mógł liczyć na jego pomoc. Stał teraz pod jej domem, zaczął grać na instrumencie z którego wydobywały się coraz głośniejsze dźwięki a z ust można było usłyszeć słowa, które śpiewał do muzyki:
My mind says: no, you're no good for me
You're no good, but my heart's made up on you
My body can't take what you give to me
What you give, got my heart made up on you
Wo-ooh, Wo-ooh
Got my heart made up on you
Vic szybko wybiegła z domu na ulicę, wokoło zbiegły się fotoreporterzy i przede wszystkim nic nie wyszło zgodnie z planem Rossa. Cała sytuacja okazała się jednym wielkim bagnem, w które chłopak sam się wpakował...
###########################################################################
Hej! :) A więc dodaje już 30 rozdział :D Piszcie swoje opinie w komentarzach, to bardzo motywuję <3 Dziękuję za wszelkie nominacje, które widniały w komentarzach pod ostatnim z rozdziałów, ale niestety nie biorę w tym udziału, mam nadzieję że się nie obrazicie ;) Chciałabym też wyróżnić pewien komentarz, który zwrócił na mnie szczególną uwagę, dziękuję Rossy :) Chciałam tylko napisać że to właśnie ten komentarz zmotywował mnie chyba najbardziej do napisania tego rozdziału ;) Trzymajcie się cieplutko, komentujcie <3 Następny rozdział postaram się dodać najszybciej jak tylko będę mogła! :D Pozdrawiam :* //Kinga
 

piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 29 ''Memories are not always nice, they do not necessarily give them to erase from memory.'' - ''Wspomnienia nie zawsze bywają miłe, nie zawsze też da je się wymazać z pamięci.''

    Wspomnienia nie zawsze bywają miłe, nie zawsze też da je się wymazać z pamięci. Czasami nas przytłaczają, szczególnie nocami, kiedy myśli biorą nad nami górę...Czasami, nieświadomi tego, sami tworzymy wspomnienia, jednak często ich nie pamiętamy. Bo wiem ze wspomnieniami bywa różnie. Najczęściej zapominamy o tych, o których chcielibyśmy pamiętać, a pamiętamy te, które chcielibyśmy wymazać z pamięci, gumką do mazania.
Była 13 popołudniu, Vanessa powoli się przebudzała, łapiąc za głowę. Obejrzała się dookoła, stękając i zauważyła, że nie jest u siebie. W głowie pojawiało się jedno pytanie... ''Gdzie ja jestem?''
Szybko doszła do wniosku, że nie tylko na te pytanie nie umiała sobie odpowiedzieć, zadręczały ją też inne. ''Gdzie mój telefon? Gdzie moje rzeczy? Czemu tutaj jestem? Co się wczoraj stało? Skąd się tu wzięłam? Co wczoraj robiłam? Dlaczego nic nie pamiętam? Dlaczego czuję jakby rozrywano mnie od środka. Czemu czuję, jakby głowa mi pękała...?''
Nagle do pokoju, wolnymi krokami weszła osoba płci męskiej.
-Kac po wczorajszym. Masz napij się. -podał dziewczynie szklankę.
-Dziękuję, ale dlaczego tutaj jestem i co się wczoraj stało? -zapytała Van.
-Naprawdę nic nie pamiętasz? -dopytywał.
-A powinnam? -zająkała się blondynka.
-Nieźle wczoraj zabalowałaś. Zaczęłaś ze mną tańczyć, a następnie prawie zemdlałaś, rozmawialiśmy wcześniej chwilę, na tej imprezie. Chciałem cię odprowadzić do domu, ale nie byłaś w stanie powiedzieć gdzie mieszkasz. Nie zostawiłbym takiej osoby, samej na pastwę losu w takim klubie, więc zabrałem cię do siebie. -wyjaśnił chłopak.
-Yhymm...Nic nie pamiętam z wczorajszego wieczoru...
-Masz prawo, byłaś nieźle wstawiona. Pierwszy raz? -mówił nieznajomy.
-Pierwszy raz kiedy alkohol wziął nade mną górę? Tak. -rzekła. -Wiem, że to głupie pytanie i może zabrzmieć nieuprzejmie, ale często zabierasz takie panienki jak ja z klubu do siebie do domu? -dodała z zapytaniem i lekkim humorem.
-Wiesz, tylko takie piękne jak ty. -zrobił brewki, po czym się zaśmiał i dodał - Żartuję, to mój pierwszy taki przypadek.
-Więc co cię skłoniło, aby mi pomóc? -kontynuowała Nessa.
-Jeszcze jak byłaś w połowie trzeźwa, poznaliśmy się, opowiedziałaś mi o swojej historii, dużo rozmawialiśmy w tedy, potem również. Wydawałaś się być w porządku, jednak byłaś trochę zgubiona. Świetnie się bawiłaś, ale było to spowodowane procentami. Można było zauważyć z początku że takie kluby, to nie twój klimat. -powiedział.
-Tak właściwie, co tam robiłeś?
-Wiesz musiałem się trochę rozerwać -mrugnął do dziewczyny.
-Rozumiem...-odpowiedziała krótko.
-Masz jeszcze jakieś pytania?
- Właściwie to tak...Zdaję sobie sprawę, że to co teraz powiem, będzie kompletną głupotą, ale naprawdę nic nie pamiętam...Tak więc kim ty jesteś? Jak się nazywasz? -pytała blondynka.
-Racja, powinienem na samym początku jeszcze raz ci się przedstawić. Cole.
-Słucham?
-Cole Grat -uśmiechnął się delikatnie.
-Victoria mnie zabije... -wyszeptała cicho i zrobiła przerażoną minę.
-Coś nie tak...?
                                                          ~~ To Be Continued ~~

      Vic i Emily właśnie wracały ze szkoły do domu. Cały czas próbowały dodzwonić się do najstarszej przyjaciółki. Nie wróciła na noc do domu, nie odbierała telefonu, nie dawała znaków życia, nikt nic nie widział, ani nie słyszał. Teoretycznie od dawna jest pełnoletnie, jednak od czasów, kiedy dziewczyny mieszkały razem, o wszystkim siebie informowały, a tym bardziej o jakich wyjazdach. Miały dobry kontakt ze sobą. Nie było powodu, dla którego Nessa miałaby je teraz ignorować. W końcu, ani się nie pokłóciły, ani nie pobiły, ani nic. Tak więc o co tu chodziło?
                                                  
                                                                        ~~R5~~
    W tym samym czasie Rocky i Ross przechodzili przez park. Chodzili tamtędy, ponieważ wiedzieli, że nie spotkają tam dużo fanów, w przeciwieństwie do tego gdyby szli miastem. Nie to, że nie chcieli ich spotkać, kochali swoich fanów, ale musieli porozmawiać.
-Ross ja tak dłużej nie potrafię...-wyznał Rocky.
-O co ci chodzi!? -zapytał zdezorientowany.
-Widziałem dzisiaj Emily. Ona tu jest. A skoro ona, to także reszta dziewczyn. Riker mówił, że pisał z Van i wie, że ona także tu jest. Ross! One chodzą do tej szkoły.
-Nie...To nie możliwe...Zauważyłbym Vicky...
-Widziałeś ją?
-Nie, a powinienem?
-Ross Shor Lynch, laski zawróciły ci w głowie, tak, że nie dostrzegłeś Vic.- powiedział brunet.
-Rocky tobie chyba coś się pomyliło, grzecznie mówiąc. Zauważyłbym ją.
-A jak wytłumaczysz to, że była wczoraj na twoich warsztatach? -zapytał brata.
-Nie było jej tam...-powiedział, robiąc minę, która mówiła, że jest nie pewny tego co mówi.
-Mylisz się, była tam. Dzisiaj też była w szkole.
-Nie wiesz tego. -odpowiedział Ross.
-Rozmawiałem z nią dzisiaj...-rzekł dwudziestolatek.
-Co!? A..al..ale jak to!?
-Sława przysłania ci oczy bracie. Nie sądziłem, że kiedyś taki będziesz. Zastanów się nad tym co robisz i jak bardzo ranisz innych. Zastanów jak ona musiała się czuć, kiedy dowiedziała się że tu jesteś, potem gdy jej nie dostrzegłeś kiedy przyszła na twoje zajęcia i dzisiaj kiedy obok ciebie przechodziła. Co będzie na balu szkolnym? Kiedy założy maskę, całkowicie jej nie poznasz, a może nawet pomylisz? Patrzysz teraz tylko na wygląd...Ross przemyśl to. -mówił a następnie przyśpieszył tempo i odszedł, zostawiając brata samego.
     Blondyn zatrzymał się, rozejrzał dookoła, a następnie usiadł na ławce. Zamurowało go...To co miał przeleciało mu przed oczami, stracił osobę na której mu zależało w ciągu paru sekund. A potem? Potem najzwyczajniej w świecie jej nie zauważał. Nie rozumiał siebie. Nie mógł zrozumieć jak mógł być tak ślepy i mieć klapki na oczach. Kiedyś wszystko wydawało się proste, a od kiedy ona pojawiła się w jego życiu słowo proste, zostało zastąpione słowem skomplikowane. Ona zmieniła cały jego świat, zmieniła jego. Działała na niego w taki sposób, że zaczynał coś czuć do niej naprawdę, lecz zrezygnował z tego...Kiedy trzeba było zawalczyć, poddał się. Wybrał sławę, milion dziewczyn które o niego zabiegają, zamiast niej. Tej, która nauczyła go czuć, która była prawdziwą, a nie sztucznie miłą, aby mu się przypodobać. Była wobec niego szczera. Potrafiła powiedzieć mu prawdę prosto w twarz, jaką inni nie mieli odwagi powiedzieć. Była taka sama dla niego, jaki on był dla niej, lecz z czasem oboje coś zrozumieli, tylko że w tej chwili jest już na to za późno...

~~ Nowi Bohaterowie~~ (Pojawili się już w wcześniejszych rozdziałach.)
Cole Grant (prawdziwe nazwisko - Pendery)
rocznik: 1997

Jai Morgan (prawdziwe nazwisko - Brooks)
rocznik: 1995
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dodaje ten 29rozdział i cieszę się, że czytacie i zostawiacie komentarze pod rozdziałami <3 Naprawdę to wiele dla mnie znaczy :* Dziękuję <3 Czekam oczywiście na wasze opinie w komentarzach odnośnie tego rozdziału ;)
To jak? Może podniesiemy poprzeczkę? :3
20 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
//Kinga

wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 28 ''Because love and hate are very close feelings'' - ''Bowiem miłość i nienawiść są bardzo bliskimi uczuciami''

      Słońce świeciło, pogoda dopisywała, zapowiadało się miłe popołudnie dla Rossa. Blondyn właśnie szedł do szkoły, aby poprowadzić warsztaty, czyli zajęcia taneczne w których mieli wziąć udział uczniowie szkoły.
Najmłodszy z Lynch'ów właśnie zapukał do drzwi z pomieszczenia, którego było słychać muzykę. Przywitał się z nauczycielem tańca i razem jak uzgodnili najpierw nastolatkowie mu zatańczą, a następnie przystąpią do dalszej nauki. Nie obyło się jednak od wrzasków, krzyków i zachwytów od strony dziewczyn, które widziały przystojniaka z zespołu R5. Była także część grupy, którą kompletnie to nie obchodziło i wręcz przeciwnie wkurzało zachowanie chłopaka. Do tych osób, zaliczała się między innymi Victoria, która także tam była. Nie mogła w to uwierzyć, że Ross jej nie rozpoznał. Owszem zmieniła się, ale nie do przesady. Miała dość tych wszystkich popularnych osób i lasek z jej szkoły klejących się do blondyna. Nic się nie zmieniło od tamtej pory. Młody Lynch dalej był chamski i świecił idealnymi oczkami, które były przepełnione dobrem. Zasłaniał swą prawdziwą twarz przy 'dziuniach' będąc miłym, a do reszty odnosił się z pogardą. Vic zawsze zdawała sobie sprawę, że kiedyś upadnie, ale nie sądziła że tak nisko. Cały proces zakochania w tej chwili jej minął. Zaczynała od nienawiści, później przeszło do znajomego, potem do kolegi, następnie do przyjaciela, aż się w nim zakochała. Później czar prysł, była w Polsce, a jej tęsknota do jego nie znała granic. A teraz? Teraz wróciła do punktu wyjścia. Bo miłość i nienawiść mimo wszystko są bardzo bliskimi sobie uczuciami. Tak szybko przecież można z nienawiści przejść do miłości i odwrotnie. To tylko kwestia zdarzeń i doznań.
-Okay kochani! Mamy mało czasu, zbliża się bal szkolny tak więc zajmiemy się nauką tańca towarzyskiego. -zaczął dziewiętnastolatek.
Od razu zaczęła się kłótnia między dziewczynami, kto ma tańczyć z instruktorem. Ross jednak okazał się według Vic, taki sam jak zwykle, po prostu płytki, ponieważ wybrał 'lalunie' tak zwaną 'tapeciarą'.
Reszta sama dobrała się w pary i rozpoczęli lekcję tańca.
     Tymczasem reszta R5 właśnie wygłupiała się w hotelu. Rocky skakał po kanapie, Riker i Ell rzucali w siebie żelkami, a Rydel próbowała ogarnąć cały nieład. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie telefon, który właśnie zadzwonił...
-Rocky odbierz! -powiedziała Rydel.
Rozmowa:
-Halu? -odebrał połączenie dziecinnym głosem.
-Rocky nie wygłupiaj się.
-Cole!? -krzyknął uradowany brunet.
-Tak. Możesz oddać Rossowi jego telefon? Muszę z nim porozmawiać.
-Stary, ale to mój telefon.
-Co za... - już miał coś mówić, lecz Rocky mu przerwał.
-Nie kończ. Zgaduję, że podał ci zły numer. Nie rozumiem dlaczego nie możecie się w końcu pogodzić, tylko dalej toczycie tą wojnę! Przecież kiedyś się przyjaźniliście! -wypowiedział swoje zdanie Lynch.
-Dobre stwierdzenie...'kiedyś się przyjaźniliście' właśnie Rocky, to było kiedyś.
Rozmowa trwała jeszcze chwilę, a następnie oboje się rozłączyli.
-Cole dzwonił, prawda...? -zaczęła cicho Rydel.
-Tak...-odpowiedział dwudziestolatek.
-Od lat nie mieliśmy z nim kontaktu przez Rossa...-dopowiedziała cicho dwudziestojednolatka.
         W tym samym czasie Emily właśnie szła otworzyć drzwi. Nie wiadomo z jakich powodów, była zdenerwowana kto to może być. Rozpatrywała wszystkie opcje, ale tej jednej nie...
-Jai!? -powiedziała zaskoczona. Była to osoba, której kompletnie się nie spodziewała...
-Jest Vicky? -zapytał
-Nie ma jej...
-To dobrze. Musimy pogadać. -powiedział szatyn.
-O czym? -kontynuowała Emi.
-Może wpuścisz mnie do środka?
-To nie jest dobry pomysł. Van zaraz wróci i Vic też za niedługo tu będzie.
-Powiedziałaś jej coś?
-Nie! Jai daj mi spokój! Zauważyła ciebie!
-Co!? -rzekł przerażony.
-Bądź bardziej ostrożny! Vic o ciebie wypytuje! A uwierz mi, nie przychodzi mi z łatwością okłamywanie przyjaciółki, że cię nie znam! -krzyczała.
-Nie mogła mnie zauważyć, przecież..
-Uważaj, inaczej wdepniemy w to po uszy. Naprawdę nie mam ochoty ciągnąć tego dalej. A to, że właśnie tutaj stoisz, stawia nas w jeszcze gorszym świetle. Ona może w każdej chwili tu przyjść! Żegnam. -powiedziała i zamknęła mu drzwi przed nosem.
Jej świat był otoczony zgrozą. Tajemnice, problemy...Nic już dla niej nie miało sensu. Dawne wspomnienia dawały się we znaki...Tyle razy była oszukana, tak łatwo ufała. A teraz jej ból do czego doprowadził? Do okaleczania się, oszukiwania innych, okłamywania własnych przyjaciół...nie poznawała siebie. Cały wyjazd do Ameryki, później powrót do Polski sprawiły, że nie widzi sensu swojego życia. To wszystko przyprawiło jej tylko więcej problemów. Czasu nie cofnie, teraz też jest, tak jak jest, ale może zadbać o przyszłość. Tylko czy z tego skorzysta? Czy też nie zmieni nic? I tak jak zawsze, jak robi to właśnie w tej chwili usiądzie na kafelkach w łazience, weźmie żyletkę i zrobi rany na swoim ciele, opisując swoją historię...A jej łzy, mieszające się z krwią, będą symbolizować jej akceptację, a zarazem nienawiść do siebie. Bowiem miłość i nienawiść są bardzo bliskimi uczuciami. Tylko nie każdy potrafi to dostrzec.
     Vanessa późnym wieczorem chodziła uliczkami miasta. Myślała o nikim innym, jak o Rikerze i o dzisiejszych sms'ach z nim. To było dosyć skomplikowane. Chęć zapomnienia, ale jednak gdzieś w głębi czuła, że uczucie jakie go darzy, dalej jest w niej obecne. Mimo iż byli tylko przyjaciółmi, ona wiedziała od zawsze co do niego czuje, tylko bała się powiedzieć
 
to wprost. Zaskakująca historia, tylko, że trzeba wybrać jedno z dwojga...Miłość czy nienawiść...Była gotowa na to, aby zbudować nowe fundamenty, aby powiedzieć mu prawdę, aby wyznać miłość...Ale jaka pewna była swej nienawiści do niego, chęci zapomnienia, wymazania wszelkich wspomnień, usunięcia jakichkolwiek zdjęć po to, aby móc zacząć od nowa.
I pomyśleć, że wszystko byłoby w porządku gdyby nie on... Nie. Naprawdę nic nie było by w porządku i ona doskonale to wiedziała, lecz próbowała sobie wmówić co innego. Stwierdziła jednak, że jeśli nie może wymazać z pamięci tego co było, na zawsze...to wymaże to chociaż na jedną noc. Weszła do pobliskiego klubu, wypiła parę drinków i zaczęła się bawić, a z czasem zapomniała o wszystkich wspomnieniach.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak jak obiecałam 10 komentarzy = nowy rozdział ;) Dodałam i z obietnicy się wywiązałam :D
Zostawiajcie komentarze, bo to bardzo motywuje <3
Przy okazji udanego sylwestra i szczęśliwego nowego roku :3
Podniesiemy poprzeczkę, co wy na to? :D
Wraz z nowym rokiem ;)
Tak więc...
15 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
//Kinga

czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 27 ''The fairy tale is over. Horror begun.'' - ''Bajka się skończyła. Horror się zaczął.''

    Płomyk nadziei, mętlik w głowie, modlitwa, strach, smutek a zarazem radość. W głowie Victorii cały czas pojawiało się pytanie; Kim są osoby które widziałam? Dziewczyna nie rozumiała swoich myśli, a tym bardziej świata. Myśli teraz o dwojgu nieznajomych. Przeszukuje cały Internet i różne portale. Zaskakujące informacje, zadziwiające fakty powodują, że ona staje się coraz bardziej nie pewna. Jeden, którego pierwszy raz ujrzała na cmentarzu nazywa się Cole Grant i nie uczęszcza do tej samej szkoły co ona, lecz w tym momencie przypomina sobie, że ktoś o takim nazwisku chodzi do klasy z Vanessą. Zwołuje przyjaciółki do pokoju i opowiada wszystko od początku. Co się okazuję? Vanessa, uczęszcza do klasy z bratem chłopaka, którego widziała Vic. Mało tego, Emily rozpoznaje chłopaka na zdjęciach i informuję brunetkę o tym, że zanim się przeprowadziła, chłopak wcześniej był jej sąsiadem. W dziewczynie rozlega się niezwykła chęć poznania nieznajomego przez koleżankę. To staje się jednak niemożliwe, ponieważ od dawna Emily nie ma z nim kontaktu, a Vanessa nie chce mieszać w to jego brata. I w tej sytuacji w głowie nastolatki pojawiają się pytania....Czy go poznam? A może spotkam na ulicy i wpadnę na niego przypadkiem? Czy w ogóle go jeszcze zobaczę?
Drugi nazywa się Jai Morgan. Nie jest on najładniejszy, lecz jest w nim coś, co sprawia, że podoba się dziewczynie. W porównaniu do poprzedniej osoby, odnośnie której jest masę pytań w głowie Vicky, jest niższy, lecz także dobrze zbudowany. Noc minęła bardzo szybko, ponieważ była oparta, głownie na przemyśleniach, tak więc brunetka nie zmrużyła nawet oka.
Wraz z koleżankami szybko się ogarnęła i razem wyruszyły do szkoły. Nie wiedziały jednak, że szykuje się zaskakujący dzień, szczególnie dla Victorii...
      Już od samego ranka w szkole czekała niespodzianka dla nastolatek. Tylko, że jak wiemy z doświadczenia, niespodzianki nie zawsze bywają miłe... 8.00 dzwonek, tłum ludzi przeciskających się przez siebie, krzyki i hałas. A ona? Ona stała na samym środku korytarza jak sparaliżowana. Nie ruszała się, nawet nie mrugała, tylko cały czas patrzała się w jedno miejsce. Emily i Van próbowały zrozumieć o co chodzi, ale ich starania były na marne. Vic była wpatrzona z przerażeniem, smutkiem, a może radością? W sam koniec korytarza, który stawał się coraz bardziej pustszy. Kto by pomyślał, że zobaczy tam jego...Właśnie Ross'a Lynch'a rozmawiającego i śmiejącego się z najpopularniejszą jak to oni mówią 'dziunią' w szkole. To było dla niej jak wybicie noża w plecy. Nie spodziewała się tego. Owszem jej myśli były teraz skupione na kimś innym, lecz cały czas gdzieś tam, po bokach ważnych spraw i błahostek, pałętał się on. Nie zapomniała o nim i raczej nigdy nie zapomni...A co dalej? Nie wierzyła własnym oczom, ale zobaczyła teraz Jai'a jak przechodzi korytarzem. Przez chwile jej oczy były skupione tylko na nim, jednak on jej nie dostrzegł...Dla dopełnienia całej sytuacji pojawił się ktoś jeszcze...mianowicie Cole. Wydawałoby się, że gorzej już być nie może. Jednak on jak gdyby nigdy nic podszedł do Lynch'a i przywitał się z nim. Widać było, że się znają, co spowodowało, że Vic jeszcze bardziej była przerażona? Nie. Zazdrosna? Raczej też nie, chyba po prostu zaniepokojona i trochę smutna...Najchętniej wróciła by teraz do domu i położyła się spać, ale nie mogła. Czekał ją wyjątkowo długi dzień...Udała się do szatni, dzisiaj zaczynała od drugiej godziny lekcyjnej. Usiadła na ławce, poprawiła włosy i przejechała usta malinową szminką, lekko się uśmiechając i wypowiadając po cichu słowa; Niech myślą, że jest okay.
Tak naprawdę wszystko co teraz czuje, to pustka...Wszystko straciło dla niej sens...Nic nie ma znaczenia. Kocha go. Kocha Ross'a, ale co z tego...Stara się o nim zapomnieć, poprzez sympatię kogoś innego, lecz w rzeczywistości, wie w kim naprawdę jest zakochana... i to nie jest żaden Jai, Cole, czy jeszcze wcześniej Luke.
        Gdy dobiegł koniec lekcji, Vanessa przechadzała się po szkolnym korytarzu. Nagle dostała sms'a od osoby, od której najmniej się spodziewała, że może go dostać...
Riker: ''Naj­gor­szym więzieniem jest przeszłość. ''
Van: To nie jest dobry moment na rozmowę.
Riker: Spotkajmy się.
Van: Wiesz, że to nie jest możliwe.
Riker: Od wczoraj jestem w Polsce.
Van: Nie rozumiem o co ci chodzi.
Riker: Chcę zacząć od początku.
Van: Ale ja nie. Zapomnij.
Riker: Nie potrafię...
Van: Tak będzie najlepiej. Nie pisz do mnie więcej...
Riker: Vanessa...
Van: Uszanuj moją decyzję...
Riker: Ale ja już nie daję rady.
Van: Zacznij myśleć w końcu o innych, a nie tylko o sobie...
Riker: Przepraszam, że przestałem pisać, ale...
Van: Riker zrozum, nie ma już żadnego ale. To koniec. O ile w ogóle był jakiś początek...
Riker: Proszę daj mi jeszcze jedną szansę...
Van: Dam ci zadanie, jeśli je wykonasz, nie będę miała ci nic za złe. Uznam w tedy, że jesteś jednak porządnym facetem. Treść zadania brzmi następująco; nie pojawiaj się w moim życiu, teraz gdy zaczynam nowy rozdział. Bo zająłeś główną rolę w poprzednim. Teraz jest wyłącznie mój czas...Żegnaj.
      Smutek, rozpacz, brak zrozumienia...to dopiero początek tej bajki...A tak właściwie chyba dramatu, a może horroru? Bo jak wiemy bajki mają zwyczaj kończyć się dobrze...Co jeśli nic nie będzie wstanie pokonać nienawiści? To uczucie jest na równi z miłością. A co się stanie, jeśli te dwa uczucia będą działać przeciwko sobie...?
       Wiesz jakie to uczucie, kiedy w głowie masz tylko myśli o kimś, kogo pewnie w ogóle nie interesujesz? Czy wiesz jak to jest, kiedy blizny na nadgarstkach mówią o historii twojego życia? Czy zdajesz sobie sprawę z tego jak mogą cię psychicznie wykończyć słowa drugiego człowieka? Czy wiesz jak to jest, kiedy zasypiasz ze łzami w oczach, a budzisz się z uśmiechem? A czy potrafisz powiedzieć o ilu osobach zapomniałaś w swoim życiu, z własnej woli? Nie? Emily też tego nie potrafi...A szczególnie nie umie zapomnieć o jednej osobie. Tylko co się stanie, kiedy ona nagle się pojawi? Kiedy spokojne popołudnie, podczas którego siedzi na fotelu, ogląda film i zajada budyń, ktoś zadzwoni do drzwi? A to będzie osoba, o której Emi kompletnie się nie spodziewa...Niewątpliwie ciekawe jest to co by się w tedy stało...Prawda? Też jesteś ciekaw? To patrz. Patrz jak jej zranione serce, rozsypuje się na małe kawałeczki, bo bajka w tym momencie właśnie się skończyła, a zaczyna horror, który rozpoczyna się od dzwoniącego dzwonka do drzwi...
 
 
********************************************************************************
Hej kochani! :* Przepraszam, że tak późno dodaję ten rozdział, ale mimo wszystko mam nadzieję, że wam się podoba i potrzymał was w tej niepewności i ciekawości co będzie dalej :3 Mamy święta, dlatego chciałabym wam życzyć wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia, szczęścia, żebyście te święta spędzili w gronie rodziny, w świątecznej atmosferze, spełnienia marzeń i wszystkiego czego tam sobie życzycie ;))
Chciałabym poznać waszą opinię, ponieważ to dużo dla mnie znaczy, dlatego zachęcam do komentowania :3
Komentujesz = Motywujesz
10 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
Wesołych Świąt! :)
//Kinga