Wkrótce Rydel opuściła pokój swojego brata i nastolatkowie zostali w nim sami.
-To co teraz robimy?-zapytała Emi, rzucając w bruneta poduszką.
-Po pierwsze nie wal we mnie poduchami, bo bitwa się skończyła i -nie dała dokończyć dziewiętnastolatkowi i znowu rzuciła w niego poduszką.
-I czemu mam w ciebie nie rzucać poduszkami? -zadała pytanie śmiejąc się.
-Właśnie dlatego-powiedział chłopak i zaczął łaskotać dziewczynę.
-Haha, przestań! Haha Rocky proszę! -krzyczała.
-Jak ładnie prosisz?- droczył się z nią.
-Bardzo ładnie proszę, haha..-odpowiedziała.
-A co z tego będę miał?-dopytywał.
-Haha, zobaczysz, haha jak przestaniesz, haha mnie łaskotać -wymamrotała.
Nastolatek przystał na wymagania przyjaciółki i usiadł obok niej.
-I co z tego mam?
-Świadomość, że umożliwiłeś swojej przyjaciółce przestać się śmiać i wziąć normalny wdech i wydech.
-Serio? -spytał poirytowany.
-Tak -powiedziała nagle poważnie dziewczyna.
-Coś ty nagle taka poważna się zrobiła?-kontynuował rozmowę Rocky.
-Nic, o co ci chodzi!?
-No przecież widzę po twojej minie, że coś się dzieje! Głupi nie jestem...-mówił dziewiętnastolatek.
-A nawet jeśli, to co cię to tak bardzo obchodzi?
-Uparta jesteś.
-Ty też -mruknęła Emily.
-To powiesz co jest? -zapytał, lecz tym razem spokojnie i czule. - jeszcze przed chwilą się śmiałaś, co się stało?-dokończył.
-A czy to ważne?- ciągnęła.
-Bardzo-odpowiedział.
Dziewczynie właśnie w tedy łza zakręciła się wokół oka, a chłopak nie umiał zrozumieć tak szybkiej zmiany humoru koleżanki. Ona zastanawiała się jak uniknąć tego tematu, wszystkich wyjaśnień i pytań, a on zakłopotany myślał jak jej pomóc, jak zapytać się jej o co chodzi, aby jej nie zranić...Co zrobić, aby się przed nim otworzyła i mu zaufała?
-Emily proszę powiedz mi co się dzieje...-poprosił cicho, patrząc w oczy blondynki.
-Nie mogę Rocky...jeszcze nie teraz -odpowiedziała niechętnie i smutnie. Chłopak był zaskoczony odpowiedzią i jakby lekko ją zakłopotany.
-Powiedz chociaż co spowodowało tą zmianę humoru...-nalegał.
-Ja już może pójdę do Rydel, jestem śpiąca...-próbowała zmienić temat.
-Emi zaczekaj!-krzyknął i podbiegł do niej, ze względu iż dziewczyna była już przy drzwiach.
-Tak? -odparła niechętnie.
-Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?-kontynuował.
-Dowiesz się w swoim czasie...-westchnęła, po czym dodała -dobranoc Rocky.
-Dobranoc -mruknął zrezygnowany i sam położył się spać. Jednak ciągle coś nie dawało mu spokoju...Co takiego ukrywa przed nim nastolatka...?
Gdy trójka już zasypiała Van i Riker dalej leżeli na trawie i podziwiali widoki. Po czasie uznali jednak, że pora już wracać.
Szli w niesamowitej ciszy, z niewiadomych powodów... Było słychać tylko szum liści, w końcu chłopak przerwał milczenie dziewczyny i on sam zaczął mówić.
-A więc na ile tu zostajecie?
-Jeszcze trochę -odpowiedziała Nessa.
-A dokładniej?-dopytywał się chłopak.
-Nie wiem...-skłamała, sama nie wiedziała dlaczego...
Na tym skończyli, szli tak w ciszy dopóki nie doszli pod dom Lynch'ów. Tam rozdzielili się od razu przy wejściu. Dwudziestojednolatka poszła do pokoju Rydel, a jej przyjaciel, do swojego.
***Ross***Victoria***
Następnego dnia osiemnastolatek już od 6.00 był na nogach i robił śniadanie w kuchni. Był zadowolony, że ten dzień mógł spędzić tylko z Vicky. Już planował co będą razem robić, jeżeli nie obejdzie się bez kłótni. Wszystko zależy od samopoczucia nastolatki...
Kiedy Ross przygotował już posiłek, wziął go na tacę i udał się do pokoju brunetki. Gdy był już przed nim, zapukał cichutko i wszedł do pomieszczenia. Dziewczyna już nie spała, siedziała na łóżku, oparta o ścianę.
-Hej -powiedział chłopak siadając na skrawku łóżka.
-Hej -odpowiedziała Vic, z lekkim uśmiechem.
-Przygotowałem śniadanie...-odparł, podając tacę koleżance.
-Nie musiałeś...- Ale to miłe -dokończyła po krótkim namyśle.
-Masz jakieś plany na dzisiaj?-zaczął rozmowę blondyn.
-Po za tym, że będę leżeć pod kocykiem i pić herbatę, może oglądać jakiś film, to nie -odpowiedziała.
-Czyli trzeba coś wymyśleć, żebyś się nie nudziła -stwierdził osiemnastolatek.
-Chyba tak...
Dziewczyna powoli zaczęła konsumować posiłek, ale kontynuowała rozmowę.
-A więc, co będziemy robić?-zadała pytanie.
-Grać w monopoly -uśmiechnął się dumnie blondyn.
-Chyba sobie żartujesz...-spoważniała Victoria.
-Nie. Dlaczego? Chyba nie myślałaś, że będziemy oglądać jakiś film? Poza tym monopoly to jedyna planszowa gra, w którą umiem grać...-mówił Ross.
-Debil -chrząknęła nastolatka.
-Niewdzięczna dziewczyna...
-Zamknij się- oburzyła się.
-Stwierdzam fakty -droczył się osiemnastolatek.
-Lepiej przynieś już te monopoly...-powiedziała z łaską.
-Wiedziałem, że szybko ulegniesz -uśmiechnął się zwycięsko, na co Vicky przewróciła tylko oczami.
Po chwili chłopak był znowu w pokoju, jednak z grą w ręku. Szybko ją rozłożył na podłodze, naszykował pionki i rozdał pieniądze.
-Jesteś niepoważny...
-Co ci znowu nie pasuje!?
-No nie wiem, może to, że jestem chora, a mam siedzieć na podłodze, bo tobie zachciało się grać w jakąś beznadziejną grę! -tłumaczyła lekko zdenerwowana.
-Chamska jesteś! Staram ci się pomóc jak mogę, zająć cię, abyś się nie nudziła, a ty jeszcze masz bunty!? -wyrzucił nastolatek.
-Głupi jesteś i nic nie rozumiesz!
-Świetnie! A ty jesteś nienormalna i żałosna!
-Palant z ciebie!
-Z ciebie jeszcze większy! -przekomarzał się dalej z osiemnastolatką.
-Weź wyjdź człowieku! -krzyknęła.
-Nie mów mi co mam robić!
-To ty nie mów, jaka jestem! Sam nie jesteś lepszy!
-I tu się mylisz droga dziewczynko. Jestem od ciebie dużo lepszy i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Ja mam karierę i jestem sławny, a ty nie. Mam fanów, których ty nie masz. I przede wszystkim potrafię być miłą osobą, w przeciwieństwie do ciebie...-mówił z pewnością.
Vic właśnie w tedy oczy lekko się zaszkliły, ale nie chciała pokazać, że jest słaba. Chciała się mu odgryźć, lecz nie potrafiła...Coś jej mówiło, żeby tego nie robiła, ale bardzo chciała wygarnąć blondynowi, coś na jego temat. Bezsilność jednak zwyciężyła...Nie rozumiała siebie, dlaczego przy nim jest taka miękka. To właśnie jemu po raz pierwszy uległa, czyżby zrobiła to po raz drugi?
-Jesteś okropny...-wypowiedziała cichutko te słowa.
Chłopak zdał sobie w tedy sprawę do czego doprowadził...Przecież tak bardzo ją lubił, a za każdym słowem ranił...Bo co? Bo chciał udowodnić, że jest mężczyzną, a nie chłopcem, chociaż mu to nie wychodziło...
-Ja...ja przepraszam...nie powinienem...-powiedział niemal szeptem, ponieważ zrozumiał co uczynił, ale jak na to zareaguje Victoria?
W tym samym czasie Vanessa i Riker jedli właśnie śniadanie. Oboje z minuty na minutę dowiadywało się o sobie czegoś nowego. Bardzo miło spędzało im się razem czas. Chodź znali się tak krótko, dogadywali się doskonale.
-Gdzie się dzisiaj wybieramy? -rozpoczął rozmowę dwudziestodwulatek.
-Do szkoły -odpowiedziała Nessa.
-Serio? A ty wiesz, że jest 11.30 co nie?-zapytał rozbawiony.
-Co!? Jak to!? Przecież nastawiłam budzik w telefonie na 6.30! -zdziwiła się nastolatka.
-Wiesz...-przeciągał ostatnią głoskę.
-Riker chcesz mi coś powiedzieć? -spytała poważnie.
-Tak niechcący przestawiłem go na 11.20 - uśmiechnął się niewinnie.
-Riker, wież, że nie chce opuszczać szkoły...
-Tak słodko spałaś, grzechem by było cię w tedy obudzić, a poza tym musiałaś odpocząć - mówił czuło.
-Dobra, wybaczam. To co będziemy dzisiaj robić?- kontynuowała.
-Myślałem, że moglibyśmy wyjść na jakąś pizze, a potem przejść się wzdłuż jeziorka, ewentualnie moglibyśmy jeszcze spróbować napisać nową piosenkę. Bo wiesz ty jesteś moją najlepszą inspiracją, więc wyszedł by pewnie hit -mówił wpatrując się w oczy blondynce.
-Każdej to mówisz?
-Co?
-Że jest twoją inspiracją -dokończyła.
-Tylko tobie -odpowiedział jej na ucho.
-Coś nie wierzę, musisz mi to jakoś udowodnić... -ciągnęła temat Van.
-W taki razie chodźmy to ci to udowodnię.
-Gdzie ty mnie znowu ciągniesz? Gdzie idziemy? -pytała.
-Zobaczysz -uśmiechnął się do niej, pokazując swoje białe ząbki.
Chłopak biegł przed siebie, a dziewczyna za nim. Biegli przez polne drużki, aż dotarli do małego ogródka. Było tam pięknie! Wszędzie kwitły kwiaty, a na środku była ławka, do której prowadziła ścieżka usypana z grafitowych kamyczków. Widok zachwycił nastolatkę. Nie sądziła, że jej 'przyjaciel' mógłby przyprowadzić w tak piękne miejsce. Chociaż wczoraj też to zrobił... Czy zaskoczy ją jeszcze coś? Czy mogłoby ją coś jeszcze w tedy zaskoczyć?
-Pięknie tutaj...- rozmarzyła się.
-Wiem, dlatego cię tutaj przyprowadziłem -odrzekł.
-Mogłabym tu spędzać czas godzinami, a i tak bym ciągle wpatrywała się w ten piękny krajobraz...
-Najładniej jest tutaj gdy zachodzi słońce -dodał Riker.
-Nie wątpię. -odpowiedziała dziewczyna.
-Posłuchaj, a może byś została jeszcze dzisiaj u nas na noc? -zaproponował.
-Raczej nie. Wiesz szkoła i na dodatek z tego co mi wiadomo Vic jest chora i muszę się nią zająć -wytłumaczyła.
-Spokojnie. Anthony dał mi cynk, że Ross u niej został i się nią zajmie. -mówił spokojnie.
-Co!? Przecież oni się pozabijają w tym domu! Oni się nienawidzą! -krzyczała zdziwiona Nessa.
-Spokojnie -przerwała chłopakowi -Chodź! Szybko biegniemy tam, natychmiast! - powiedziała biegnąc już przed siebie.
-Vanessa zaczekaj! -krzyknął blondyn.
Słowa Rikera i tak nic nie dały. Nastolatka biegła dalej. Chłopak był wściekły i na siebie i też na brata. Kopnął nogą w ławkę i powiedział 'szlak trafił plany', po czym pobiegł za swoją 'przyjaciółką'.
__________________________________________________________________________________
Czy, aby obawy Vanessy były słuszne?
Co zastaną gdy przybędą do domu Anthonego?
Co Emily miała namyśli mówiąc do Rockego 'dowiesz się w swoim czasie' ?
Na te pytania znajdziecie odpowiedź czytając następne rozdziały ;**
I przepraszam, że rozdział nie jest zbyt długi.
To na tyle i czekam na wasze komentarze :)
//Kinga
Jaki boski *.* szkoda, ze niedlugi ale boski <3Dawaj nexta <3
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle wspaniały >.<
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że Ross i Vic się jeszcze nie pozabijali, lecz jakoś się dogadali... Albo nawet Ross ją jakoś zbajerował xd Dlatego gdy Rikers i Nessa będą już w domu będą zszokowani :)
Jeśli chodzi o Emilly i Rockiego to narazie nie mam bladego pojęcia o co jej chodziło :(
the-most-beautiful-stories-r5.blogspot.com
Hhahaha Rikers... Riker*
OdpowiedzUsuńAww Rikers <3
OdpowiedzUsuńRozdział bajeczny <3 Jak zawsze. oczywiście. Myślę, ze Ross i Vic się nie pozabijali.. JESZCZE.. a Riker i Nessa.. to nwm.. A co do Emi to myślę, ze przeżyła jakąś tragedię :| Czekam na next kochana! Pisz szybciutko! :* <3
OdpowiedzUsuńOMG Kinia ;oo To jest... Kurwa... Zajebiste!!! <3 Ja chcę next w trybie NOW! Pięknie piszesz ;*
OdpowiedzUsuńJejkuuuuu *-* tak lekko mi się go czytało i tak... szybko ;// Czekam na next ♥ Świetny rozdział i tylu rzeczy jestem ciekawa ^^ Czekam, czekam, czekam :33
OdpowiedzUsuńRozdział meeegaa! jest po prostu słodziutki.. myslę, że Vic i Ross się dalej kłócą.. a jak Riker przyjdzie z Nessą to będą wściekili.. <333
OdpowiedzUsuńŚwietny iiii czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie :)
Swietny! czekam na next'a <33
OdpowiedzUsuńi zapraszam do mnie: http://coreczka-prezydenta.blogspot.no
JEZZUUUUUUUUUUUUUUUNIU *.* przecież on jest boski :D rządzisz <33 jak ja bym chciała żebyś założyła jeszcze jeden blog ;******* wież o co chodzi ;) a tak w ogóle myślę że coraz bardziej się rozkręcasz oczywiście pozytywnie ♥ Pozdrawiam Paula ;* :)
OdpowiedzUsuń