Tym czasem Rydel, Ellington, Emily i Rocky siedzieli w salonie, w domu Lynchów i oglądali film. Oczywiście do czasu, ponieważ Ell'owi i Rockemu zaczęło się strasznie nudzić. Obydwoje postanowili więc, że wybiorą się na małą wycieczkę, czyli w ich rozumieniu do sklepu po lody. Rydel i Emi czekały na chłopaków z dobrą godzinę, ale nadal nie przychodzili. Zaczęły się trochę o nich martwić, ponieważ sklep był tuż obok, a ile przecież można kupować lody?
-Długo ich nie ma...-chrząknęła cicho dziewiętnastolatka.
-Też się o nich boję...-powiedziała niepewnie blondynka.
-Myślisz, że mogłoby się im coś stać?- zapytała Emily.
-Wiesz, oni poszli tylko do sklepu. Chociaż jakby teraz tak się zastanowić to poszli AŻ do sklepu...-skomentowała Rydel.
- Jejku co się z nami stało!?-krzyknęła dziewczyna.
-Chyba co im się stało!? -poprawiła druga.
-Nie! Co nam się stało!? Martwimy się o jakiś przygłupów, którzy pewnie robią sobie teraz z nas jakieś żarty!
-Jakby tak się zastanowić...To chyba masz racje...-stwierdziła starsza.
-Więc nie przejmujmy się nimi, tylko same gdzieś wyskoczmy! Na przykład do centrum handlowego! -zaproponowała z uśmiechem nastolatka.
-W sumie to czemu nie! -odpowiedziała jej Rydel i oboje poszły się ogarnąć i wyszły z domu.
Gdy przyjaciółki wychodziły na miasto Vanessa i Riker biegli właśnie do domu Anthonego. Nie wiedzieli czego tam się mają spodziewać. Van twierdziła, że nie będzie lekko się z nimi uporać, natomiast Riker był zdania, iż nic się tam nie dzieje i wszystko jest na pewno w porządku.
W końcu dotarli do wyznaczonego przez blondynkę miejsca i powoli weszli do środka. Na początku było cicho, jak makiem zasiał. Weszli do środka najciszej jak tylko potrafili. Dwudziestodwulatek nie rozumiał tak właściwie, dlaczego się skradają. Już miał jej mówić, że wszystko jest w porządku, tak jak mówił, dopóki oboje nie usłyszeli krzyków... 'Palant z ciebie!' 'Nie stać cię na coś lepszego!?' 'Jesteś bezczelny!' 'A ty beznadziejna!' 'Ale za to miłosierna!' 'Też mi dobre! Wżyciu nie słyszałem gorszego kłamstwa!'
-Mówiłam ci, że się pozabijają! -warknęła Nessa do Rikera.
-Wiem, że się martwisz i jesteś zła, ale nie wyżywaj się na mnie -zwrócił jej uwagę, ponieważ jej ton głosu, był dość nieprzyjemny.
Po krótkim namyśle postanowili, że wejdą do pokoju i przerwą tą całą kłótnię. Jednak potoczyło się trochę inaczej...
Gdy byli przed drzwiami usłyszeli jeszcze słowa Vicky skierowane do Rossa 'Wynoś się z tond!' i odpowiedź Ross'a 'I żebyś wiedziała, że to zrobię!'
Pech tak chciał, że drzwi były otwierane na zewnątrz, a że Vanessa właśnie chciała je otworzyć, a Ross wyjść. Dziewczyna dostała drzwiami prosto w twarz, a że były tak gwałtownie otworzone, z siłą, spowodowało to, że się przewróciła.
Natomiast Victoria wybiegła z krzykiem, Ross stał osłupiony, a Riker nie umiał zrozumieć co się właśnie stało. Dwudziestojednolatka tylko trzymała się za głowę i chwiała.
-Jezu Victoria nic ci nie jest!? Pff- powiedział po chwili -Vanessa! Vanessa nic ci nie jest!? Rocky zrób coś z tym! Jejku nie Rocky tylko Riker! -krzyczał zdruzgotany i zdenerwowany Ross.
-Zamknij się i uspokój! Zaraz będziesz się tłumaczył, ale najpierw trzeba zanieść Nessę do salonu i zrobić jej okład -postanowił najstarszy z grona.
Tak jak postanowił Riker, tak uczynili i nastolatka już po chwili leżała na kanapie, przykładając sobie kostki lodu, które były zawinięte w ręcznik do głowy. Trwało to już około godziny. Chłopacy w tym czasie zastanawiali się co poczynić dalej i jak się zachować.
-Vanessa?-mruknął szeptem brat młodszego Lyncha.
-Mówiłam ci, że się pozabijają...-wymamrotała cicho, na resztkach swoich sił.
-Jejku nic ci nie jest!? Ja cię bardzo przepraszam! Ja nie chciałem, naprawdę to było niechcący! Van słyszysz mnie, ja cię bardzo przepraszam! -mówił jak najęty, szybko Ross, którego nie dało się zrozumieć.
-Nic mi nie jest. Głowa mnie tylko trochę boli, ale jest okej. A ty mógłbyś na przyszłość trochę bardziej uważać. -pouczyła go na koniec blondynka.
-Dobrze, że jest wszystko już w porządku i nic ci nie jest. -powiedział dwudziestodwulatek.
-A gdzie jest Vic? -zadała pytanie.
-O mój boże na śmierć o niej zapomniałem! Jejku gdzie ona może teraz być!? To wszystko przeze mnie! Nie wiem gdzie ona jest! Wybiegła z domu, kłóciliśmy się! -tłumaczył cały czas w nerwach osiemnastolatek. Nie wiadomo, dlaczego miał teraz straszne wyrzuty sumienia...
-Jak to nie ma jej w domu!? Jak to nie wiesz gdzie ona jest!? -zdziwiła się i od razu zdenerwowała poszkodowana.
-No po prostu nie wiem tak! -odkrzyknął zaniepokojony i zdezorientowany nastolatek.
-Dosyć tego dzwonię do Anthonego! Dalej tak być nie może! Kto wie co się z nią teraz dzieje!? Gdzie ona mogła pójść!? Ona nie zna Los Angeles! -krzyczała na chłopaków dziewczyna.
-Dobra spokojnie, tak wszystko się ułoży. -starał się uspokoić sytuację Riker.
-Nie! Nie i jeszcze raz nie! Nie będzie spokojnie! -krzyczała dalej.
-Okej cisza! Ja to zniszczyłem, to ja to naprawię, tak! Tylko nie dzwoń do Anthonego, on nie może się o tym dowiedzieć. Znajdę ją, zaufaj mi...-mówił najmłodszy ze spokojem i opanowaniem.
-Ale...-chciała coś powiedzieć.
-Żadne ale. Właśnie teraz wychodzę z domu i idę ją szukać. Będziemy cały czas w kontakcie. -Oznajmił dwójce i zakładając kurtkę, wyszedł z domu.
-A jeśli mu się coś stanie!? -zaczęła panikować Vanessa.
-Nic mu się nie stanie. Ani jemu, ani Vic. Znajdzie ją, zobaczysz. Znam swojego brata.
-A ja znam Victorię i uwierz mi to raczej nie jest proste zadanie, jakie on ma do wykonania, tym bardziej, że nie lada przed chwilą urządzili niezłą awanturę... -rozmawiała z przyjacielem.
-Cóż przyznać trzeba, że nie jest to łatwe do wykonania, ale da sobie radę młody. -powiedział.
-Obyś miał rację...-westchnęła dziewczyna.
Ross szedł uliczkami Los Angeles, przypatrując się każdemu i przyglądając oddalone miejsca. Wiatr rozwiewał jego włosy, a przechodnie przechodzili cały czas mówiąc i wskazując właśnie na niego. Parę osób pytało się czy mogą sobie zrobić zdjęcie, jednak chłopak wiedział, że teraz nie może i starał się odmawiać tak, aby nikogo nie urazić. Liście z drzew zaczęły zlatywać na powierzchnię asfaltu, a niebo ogarnęły czarne chmury. Blondyn szedł dalej, nie zważając na pogodę. Błąkał się już po mieście dobrą godzinę a po Victorii nie było żadnego śladu. Nagle zerwał się jeszcze silniejszy wiatr i zaczęł padać deszcz. Z sekundy na sekundę i z minuty na minutę zaczynało jeszcze mocniej lać, a chwilowy deszczyk zamienił się w ulewę. Ross wiedział, że jednak nie może teraz wrócić do domu. Najpierw musi odnaleźć brunetkę.
Przysiadł na chwilę na ławce, która znajdowała się pod przypadkowym sklepem. Siedział tam jakieś 10 minut i rozmyślał gdzie może być Victoria. Nic mu nie przychodziło do głowy, a przecież był już w tylu miejscach. W żadnych z nich jej nie było. Nagle przypomniał sobie ten pierwszy dzień, w którym się 'poznali' w klubie. Myślał o tym chwile, aż w końcu coś przyszło mu do głowy. Mianowicie Klub. Tylko tam dziewczyna wiedziała jak dojść. Było to jednoznaczne dla chłopaka, że musi jak najszybciej się tam udać. Przed tym jednak miał wątpliwości, czy znajdzie tam Vicky. Przecież ona nie poszłaby niewyszykowana, w takich ubraniach na imprezę...
A więc gdzie ona jest? -zastanawiał się.
Nagle przypomniało mu się, że przecież niedaleko miejsca, w którym odbywały się dyskoteki znajduje się mały lasek, może to właśnie tam nastolatka teraz przebywa?
Teraz nie zastanawiał się już ani chwili. Szybko podniósł się z ławki i pobiegł we wcześniej wspomniane miejsce.
Nie minęło nawet 5 minut, a on już wędrował po liściastym lesie, w którym wszędzie były kałuże, z powodu ulewy. Oprócz tego wszędzie było błoto, które kleiło się do podeszw butów. Blondyn mimo to się nie poddawał i wytrwale szukał 'zaginionej'.
Wędrując tam dostrzegł wodospad, któremu ktoś bacznie się przyglądał, ale też podziwiał jego piękno...
W tym samym czasie Ellington i Rocky właśnie wracali do domu. Byli bardzo zdziwieni, gdy dostrzegli, że nie ma w nim dziewczyn.
-Ej Rocky!
-Czego się tak drzesz! -odpowiedział dziewiętnastolatek.
-Gdzie są wszyscy? -zapytał Ell.
-Nie wiem, dziewczyny pewnie są u Rydel w pokoju i malują pewnie paznokietki. -powiedział obojętnie.
-Taa...Tyle, że ich tam nie ma. -odpowiedział poważnie dwudziestolatek.
-Jak to ich nie ma?- zapytał, poważniejąc Rocky.
-No normalnie!- odkrzyknął mu przyjaciel.
-To gdzie one teraz są!? -krzyczał młodszy.
-Nie wiem, jakbym wiedział to przecież bym się ciebie nie pytał 'gdzie są wszyscy!?'
-Cicho, nie drzyj się na mnie! -mówił zgrzytliwym tonem.
-A jeśli coś im się stało?- mruknął cicho i niepewnie Ratliff.
-Nie to niemożliwe, one są zbyt odpowiedzialne! - zastanowił się.
-Rocky twoja inteligencja mnie powala! To, że są odpowiedzialne, to nie znaczy, że mogło im się nic nie stać! -krzyknął starszy na przyjaciela.
-A no, może i masz rację...- oznajmił Lynch.
-Martwię się o nie...- mruknął nie pewnie pod nosem Ellington.
-Co ty tam gadasz stary?
-Nie nic. Chodźmy może coś zjeść, może za niedługo się zjawią... -chrząknął. Tak naprawdę powiedział to tylko dla tego, aby przyjaciel nie wyczuł, że boi się zarówno o Emily jak i Rydel. Przecież to niewykluczone, że mogło się im się coś stać...
___________________________________________________________________________________
Tak więc mamy ten 10 Rozdział :) Mam nadzieję, że nie jesteście źli, ze urwałam w takim momencie jeżeli chodzi o wątek z Rossem, ale chcę potrzymać was w niepewności, czy człowiek który tam stał to była Vic, czy też może całkiem obca osoba, a może tak któraś z dziewczyn, które są nieobecne w domu? ;D To na tyle, więc czekam na wasze opinie ;*
KOMENTARZE MIŁO WIDZIANE ;**
//Kinga
Zabije i rozszarpie xDDD Jak moszesz pszeryfać f takim momencje.? :o No jagg.? :o Rozdział jednakowosz świetny i czekam na nextt ,3 ~Wiśśka <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D
OdpowiedzUsuńAle czego w takim momencie się musiało skończyć ??
Mega rozdzial *-*
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta i zapraszam do mnie i Nelly mystoryr5.blogspot.com
Fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńJesteś Lovatic?
Czekam na kolejny.
To jest super! Przeczytałam całe i muszę powiedzieć, że mnie wciągnęło. Niekiedy zdarzają się błędy ortograficzne ('z kond', 'w tedy' itp.) ale mimo tego opowiadanie jest bardzo ciekawe ;3
OdpowiedzUsuńfalling4youbabe.blogspot.com
Och ach Kinia! Ten rozdział jest cudny. Normalnie się popłakałam, jak go czytałam. Masz niesamowity talent. Serio, jest to jeden z moich ulubionych blogów. To wszystko jest opisane tak dobrze... Jesteś niezwykła.. ;* Chciałabym pisać, chociaż w połowie tak dobrze jak ty... A ten rozdział można zaliczyć do księgo rekordów Guinnessa, bo jest przecudny!!! Jejciu Vic się zgubiła, a Ross jej szuka, mam nadzieję, że przy tym wodospadzie to ona i że wszystko się ułoży... a co z dziewczynami? A i jeszcze jedno: jak mogłaś przerwać w takim momencie?!!!!! ;** <3 Normalnie bym cię zabiła.... za to, ale no szkoda tak cudownej pisarki.. i osoby jak ty... Wow... już chcę next, nie mogę się doczekać kiedy dodasz kolejny, proszę nie każ długo czekać.. Tylko od razu go napisz. Pozdrawiam ~Olivia ;***
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie: http://r5-amazing-love.blogspot.com/ ;****** <333 A i Wesołego Alleluja!!! :* <3
O kurcze! Mam nadzieję, że Vic się znajdzie, bez niej byłoby tak trochę nudno. Jest moją ulubioną postacią, ona i Ross i te ich dogadywanki! Kocham <3
OdpowiedzUsuńhttp://the-most-beautiful-stories-r5.blogspot.com/
Uhuhu ;) Kinia szaleje haha cudowny rozdział co mam się rozpisywać ;> a ty pisz pisz pisz bo nie mam co czytać :*
OdpowiedzUsuń