Jest godzina 10.00 a Vic śpi otulona w Rossa, na swoim łóżku. W pokoju przez żaluzje, prześwituje słońce. W pewnym momencie zaspana Victoria, otworzyła powoli oczy, uśmiechnęła się i po chwili znowu je zamknęła. Nagle uświadomiła sobie, co przed chwilą zobaczyła, ponownie więc otworzyła oczy i zaczęła krzyczeć 'AAAAAA!' oraz szybko odsuwać się od blondyna.
Była przerażona i zaskoczona całą tą sytuacją, a osiemnastolatek mruczał coś pod nosem, w stylu 'Co się dzieje?'
-Ross! -krzyknęła nastolatka.
Chłopak wyciągnął się i otworzył swoje oczy, a następnie spojrzał na dziewczynę i się uśmiechnął.
-Co się tak głupio szczerzysz!? -mówiła zdenerwowana.
-Bo siedzisz koło mnie w samej bieliźnie...-rozmarzył się.
-Zamknij się debilu! - wrzasnęła, a potem kontynuowała - Co ja tutaj robię, z tobą na jedynym łóżku, w samej bieliźnie!? -cały czas krzyczała.
-Vic spokojnie, przecież nic się nie stało...chyba nic się nie stało...-mówił jeszcze trochę zaspanym głosem.
-Ja się pytam, jak ja się tu znalazłam!? I co my? Ja? Ty? Nie wiem. Załóżmy, że my...Co my wczoraj robiliśmy!? -wrzasnęła brunetka.
-Emm...no...-zająkał się chłopak.
-Ross, powiem to jeszcze raz, ale teraz spokojnie...Co my do cholery wczoraj robiliśmy!?
-Nie pamiętam! -odpowiedział.
-Jak to nie pamiętasz!? - mówiła zdenerwowana.
-Normalnie nie pamiętam! Może gdybyś się wczoraj nie nachlała, to nie bylibyśmy tu teraz w jednym łóżku! - wykrzyczał na cały dom. Poniosło go...
-Sugerujesz, że to wszystko moja wina!? Wiesz co nie, teraz to już przesadziłeś! Co jak co, może i byłam trochę nietrzeźwa, ale na pewno bym się tobie nie oddała! Więc teraz mów jak na spowiedzi, jak ty się tu ze mną znalazłeś!
I właśnie w tym momencie do pokoju Victorii wszedł Riker wraz z Vanessą.
-Ooo no proszę. Kogo moje oczy widzą. Z kultury to bym pewnie wyszedł i powiedział przepraszam, że wam przerwałem w oczywistych okolicznościach, ale nie dziś! -krzyknął dwudziestodwulatek.
-Riker spokojnie...-poprosiła Van.
-To nie tak jak myślisz! -krzyknęła Vic.
-Nie? A jak? -rzucił w tedy gazetę nastolatką, na której było pokazane, jak Ross wynosi Victorię z klubu i biję się z jej towarzyszem.
-Ross Lynch z niejaką Victorią B. rozgrzewają zabawę w klubie Ts LA! Świetny temat na okładkę nowej gazety, nie sądzicie? -mówił zdenerwowany i dość chamskim tonem. - I niby jak jest? Co ja mam sobie pomyśleć po przeczytaniu tej gazety, gdy teraz przychodzę z Nessą do domu i zastaję was w samej bieliźnie w łóżku!?
-Do cholery czy ktoś mi może w końcu powiedzieć, co się wczoraj stało!? Czemu muszę się dowiadywać takich rzeczy z gazet!? Całe miasto o tym już huczy! Fanki są zdruzgotane twoim postępowaniem Ross! Czy ty w ogóle pomyślałeś o swojej karierze!? Mam już dosyć tego, że masz ją gdzieś i traktujesz ją, fanki pomijając już nas, byle jak! W ogóle się nie przejmujesz swoją karierą! A ty Victoria!? Też nie lepsza! Tego się po tobie w ogóle nie spodziewałem...Pozwolę sobie zacytować urywek materiału 'Podchodziła pijana do różnych mężczyzn, aby się zabawić!'
Nikt z osób będących teraz w pokoju, nigdy nie wiedział tak zdenerwowanego Rikera... Vanessa stała w kącie i milczała. Victoria...Ona ze wstydu spuściła głowę na dół i okryła się najbardziej jak mogła kocem. Ross natomiast, siedział obok niej i podpierał głowę rękami, które były na jego kolanach.
Blondyn chciał ją objąć, aby pocieszyć, ale jej momentalnie poleciały łzy a ona wypowiedziała ciche 'zostaw mnie...'
-Słucham, co wyście wczoraj robili!? -powiedział rozkładając ręce na boki Riker.
-Nie wiem, nie pamiętam...-szlochała nastolatka.
-Ale ja pamiętam...-powiedział twardo Ross.
-Mówiłeś mi, że nie pamiętasz jak to się stało! -powiedziała z wyrzutem Vicky.
-Kłamałem...-odrzekł.
-A więc słucham. -chrząknął najstarszy.
-Była pijana, jeden z facetów za dużo sobie pozwalał, więc ją z tam tond wyniosłem. Następnie przyprowadziłem tutaj...
-No i co dalej? Bo jakoś to musiało być, że wylądowaliście razem w łóżku!
-To nie jest jej wina...Jej w to nie mieszajcie...Ja...
-No co ty!? -zdenerwował się brat młodszego Lynch'a.
-Ja ją tu położyłem, ściągnąłem z niej ubrania, potem z siebie i tak jakoś wyszło, że zasnąłem obok niej...-wytłumaczył, lekko skrępowany.
-Co ty zrobiłeś!? To ty mnie rozebrałeś!? Człowieku ty jesteś nienormalny! -krzyczała z płaczem. Szybko owinęła się kocem, podeszła do chłopaka i go spoliczkowała krzycząc 'jesteś idiotą!'
Następnie wybiegła z pomieszczenia i udała się na dół do sali muzycznej, gdzie usiadła na środku podłogi, a Van od razu za nią tam przyszła.
Teraz Riker postanowił poważnie porozmawiać z bratem. Miał pewne podejrzenia co do jego zachowania...
-No to sobie naigrałeś młody. -westchnął starszy.
-Weź już lepiej nic nie mów. -powiedział stanowczo i chwycił swoje spodnie, aby je ubrać.
-Nigdzie nie idziesz. Musimy pogadać. -oznajmił, widząc, że brat już chcę wychodzić.
-A o czym my mamy rozmawiać!? Będziesz mi wypominał jaki to jestem beznadziejny i niszczę wam karierę? -zakpił z wyrzutem.
-Nie. Chcę pogadać o tobie...i Vic.
-Tak, super! Jeszcze do niej się przyczep! Co jak co, ale jej nie masz prawa o nic oskarżać! Ty jej w ogóle nie znasz! Gadaj sobie o mnie co chcesz, ale nie mieszaj w to Victorii! -tłumaczył wściekły.
-Ross, spokojnie. Nie o to mi chodzi. -próbował uspokoić blondyna.
-To o co!? Wiem, że źle zrobiłem, ale jakbyś był na moim miejscu postąpiłbyś tak samo!
-No na pewno bym jej nie rozebrał. -podniósł ręce do góry, a osiemnastolatek przewrócił oczami.
-Czyli to o to ci chodzi.
-Nie do końca... Słuchaj powiedz mi...Lubisz może Vicky?-zapytał.
-No tak. Czemu się pytasz o takie bzdury? -odpowiedział.
-A co ci się w niej najbardziej podoba? -dopytywał.
-No wiesz...jest ogólnie ładna, ma swoje zdanie, walczy o swoje, poza tym ma śliczne oczy, wspaniały uśmiech...-rozmarzył się blondyn, siadając przy tym obok Riker'a.
-Słuchaj, a teraz ostatnie pytanie...Czy ty się w niej czasem nie zakochałeś?
-Co!? Czy ty już naprawdę nie masz co robić, że sugerujesz mi co ja czuje!? A tak po za tym, czy ciebie do reszty pogięło!? Mówiąc łagodnie. Bo spokojnie mógłbym powiedzieć inaczej! Nie zakochałem się w niej i nie wiem w ogóle z kont to ci przyszło do głowy! -oznajmił z krzykiem.
-A nie sądzisz, że Vic ładnie wygląda w tej różowej sukience? -wskazał na rzecz wiszącą na szafie
-Ona wygląda w niej przepięknie i do tego jak jeszcze ubierze te swoje szpilki i zrobi długą kreskę na oku...-mówił wpatrując się w jej zdjęcie powieszone na ścianie.
-To teraz już wiesz z kont mi przyszło do głowy, że się w niej zakochałeś. -wytłumaczył dwudziestodwulatek.
-Ale ja się w niej nie zakochałem, jasne!? -zdenerwował się młodszy.
-Jasne, jasne, oczywiście, ty nic do niej nie czujesz...
W tym samym czasie Vanessa postanowiła porozmawiać z młodszą przyjaciółką, którą tak właściwie traktowała jak siostrę. Zależało jej na szczęściu dziewczyny, dlatego też zawsze się o nią martwiła, podobnie jak o Emily.
-Hej...Możemy pogadać? -zapytała cicho blondynka.
-Jak chcesz...-mruknęła Vicky, mając dalej łzy w oczach.
-Nie smuć się, już głowa do góry! -próbowała ją pocieszyć.
-Jak mam być szczęśliwa, jak ten debil...sama wiesz co zrobił...Na samą myśl o tym, chce mi się wymiotować. Mniejsza, najgorsze jest to, że ja spałam w niego wtulona...i...
-I dobrze ci się przy nim spało...-dokończyła łagodnie, aby nie urazić koleżanki.
-Tak. To chyba właśnie w to najbardziej niedowierzam. Mam też żal do siebie, że byłam tak pijana, aby obudzić się tak rano. Serio, spodziewałabym się wszystkiego, tylko nie tego. -powiedziała już końcówkę z uśmiechem, brunetka.
-Czemu cię to śmieszy? -zadała pytanie Nessa.
-Wiesz, to trochę zabawne, bo z tym blondynem nic mnie nie łączy, a tu nagle budzę się tak, potem szokująca prawda, nie chciałabym go też urazić czy coś, ostatnio dziwnie wyszło. -wytłumaczyła.
-Czekaj, czekaj! -powiedziała podekscytowana.
-Co? -zapytała niepewnie Victoria.
-Ty się nim przejmujesz!? Czyżby istniała jeszcze jakaś Victoria w twoim ciele, której ja nie znam? -powiedziała bardzo podejrzliwie, a potem oby dwie wybuchły nieopanowanym śmiechem.
-Wytłumacz mi proszę, bo po tym co zastałam rano to już nie wiem co mam myśleć, co Ross na ogródku miał na myśli mówiąc, że wszystko to zawsze jego wina? A ty, że on potrafi zepsuć każdy fajnie zapowiadający się wieczór? Mam rozumieć, że takich waszych nocy było więcej? -uśmiechnęła się lekko.
-Nie. Nie o to chodziło. Zbyt skomplikowane, abyś to zrozumiała. -odpowiedziała osiemnastolatka.
-Victoria razem z Rossem coś ukrywają...cóż tego się nie spodziewałam -powiedziała z humorem.
Nastolatki jeszcze trochę gawędziły, a potem Van przyniosła jakieś ciuchy Vic, aby mogła się ubrać. Następnie brunetka zaczęła grać na gitarze, a Vanessa na pianinie.
W tym samym czasie na ogródku Rydel i Ell, dopiero się budzili. Oboje byli zaskoczeni nieobecnością dwójki przyjaciół. Pomyśleli jednak, że pewnie stali wcześniej i gdzieś poszli, dlatego z rozmyślaniem dali sobie spokój. Przynajmniej Rydel, natomiast Ellington cały czas gdzieś tam w swojej głowie miał przed sobą obraz Nessy i cały czas o niej myślał.
Wkrótce ogarnęli się trochę, zabrali swoje rzeczy i powolnym krokiem ruszyli w stronę domu.
-Chodź szybciej. -zawołał brunet do blondynki.
-Gdzie ci się tak śpieszy? -zapytała zaskoczona.
-Wiesz...Rocky został sam w domu z Emily...Nie wiadomo co oni mogli robić, będąc całą noc sami w domu. Znasz Rockego...Martwię się o dziewczynę...-mówił poważnie, lecz tak naprawdę z ogromnym śmiechem w duchu.
-Ellington! -krzyknęła Rydel.
-No co? Fakty stwierdzam. Zresztą u Ross'a i Vic pewnie też było ciekawie...-zagwizdał pod koniec.
-Bez przesady. Na pewno nic się nie stało. -powiedziała z pewnością dwudziestolatka i sięgnęła po telefon z kieszeni spodni, który dzwonił.
Dziewczyna rozmawiała z którąś z jej przyjaciółek i odpowiadała tylko 'aha...' 'okey' 'nie wnikam'
-Kto to? -zapytał nastolatek, gdy ta tylko się rozłączyła.
-Vanessa.
-Co chciała? -dopytywał się.
-Mówiła, że dzisiaj wszyscy razem po południu idziemy do wesołego miasteczka, ponieważ Vic nie chcę, aby zdarzyła się taka sytuacja, że będzie musiała zostać chociaż na chwilę sama z Rossem, bo się coś stało. Ale co? Tego już mi nie powiedziała. -wytłumaczyła Delly.
-Ha! Mówiłem, że przy tej dwójce musiało się coś stać! Byli w końcu sami w domu, przez całą noc! -stwierdził dumny.
-Zaraz, zaraz...A z kont ty w ogóle wiesz, że byli razem wieczorem? Przecież Ross miał być u nas w domu. -mówiła podejrzliwie.
-Intuicja. A poza tym, Rocky by go na pewno wygonił, bo chciałby zostać sam na sam z Emi. Logika Rydel, logika.
W domu Lynch'ów można było wyczuć teraz zapach świeżych naleśników z czekoladą, które przygotowywał Rocky, gdy Emily jeszcze spała.
Gdy dziewczyna się obudziła w pokoju bruneta, lekko spanikowała, ale szybko sobie przypomniała, że przecież została u niego na noc. Wzięła swoje ciuchy i poszła się odświeżyć. Kiedy była już gotowa zeszła po schodach, a jej oczom ukazał się pięknie nakryty stuł, a na środku niego znajdowały się naleśniki.
-Zapraszam na śniadanie.-powiedział brunet, unosząc swoje kąciki ust do góry.
-To słodkie...tak jak naleśniki z czekoladą -zażartowała, po czym dodała -ale naprawdę nie musiałeś.
-Nie gadaj tyle, tylko siadaj i jedz.
Tak jak chłopak powiedział, tak nastolatka uczyniła i za chwilę już razem konsumowali posiłek, podczas którego do domu wbiegł Ell, a za nim przyszła Delly.
-Naleśniki z czekoladą bez mnie!? -powiedział z wyrzutem do przyjaciela.
Dziewiętnastolatka w tedy przełknęła ostatni kawałek danego naleśnika, a resztę dała brunetowi, który podziękował jej za to uśmiechem.
-Dobra ruchy ludzie! Za 30 minut mamy być pod wesołym miasteczkiem! -mówiła starsza blondynka, poganiając wszystkich.
Około 15.00 wszyscy już świetnie się bawili w wesołym miasteczku. Wprawdzie każdy był rozdzielony i chodził swoimi drogami, chociaż mieli się trzymać razem, ale grunt, że wszyscy dobrze się bawili. Każdy znalazł coś dla siebie na przykład Ell cały czas chodził na kolejki górskie, Rocky natomiast na młyn, a Rydel spacerowała po całym placu i korzystała z tak zwanych atrakcji wodnych. Czyli zjazd łódką, lub płynięcie nią po przez wyznaczony tor ze straszydłami.
Ross akurat zbijał piłeczką plastikowe kubki, aby wygrać maskotkę. Udało mu to się! Na koniec gry chłopak dostał małą, ale za to śliczną pandę. Już dawno zaplanował komu ją dać, dlatego też nie czekając dłużej zaczął szukać Victorii. Dostrzegł ją, gdy wysiadła z kolejki, więc szybko do niej podbiegł.
-Victoria zaczekaj! -zawołał.
-O Ross...Słuchaj nie chcę tracić zbytnio czasu, śpieszę się i poza tym -nie dał dokończyć dziewczynie i sam zaczął przemawiać.
-Proszę. Może nie jest to największy pluszak, ale chyba liczy się gest...Jest to taki mały podarunek ode mnie w ramach przeprosin. -wytłumaczył.
-Cóż, tego się nie spodziewałam. Dziękuję. To miłe, ale wolałabym, żebyś nie przepraszał mnie za to, tylko więcej -i znowu nie dał skończyć danej myśli nastolatce, po raz kolejny jej przerwał
-Oboje popełniliśmy błąd i oboje wiemy dlaczego. Tak się stało, czasu nie cofniemy więc nie zastanawiajmy się co by było gdyby i nie planujmy czego mamy nie robić, bo to nie ma żadnego sensu! Stało się, trudno. Wobec tego cię przepraszam. -wygłosił swoją 'przemowę'.
-Ile razy będziesz mnie jeszcze zaskakiwał? -zaśmiała się.
-Dużo razy -uśmiechnął się blondyn, po czym dodał -To co przytulanko na zgodę? -zapytał z nadzieją w głosie.
-No niech ci będzie -dała za wygraną i przewróciła oczami. Później dwójka zbliżyła się do siebie i mocno przytuliła. Wydawało się że jest idealnie! W końcu przecież pogodzili się, wszystko jest okej, cała paczka dobrze się bawi! Nikt by przecież nie pomyślał, że coś może zepsuć ten dzień, a jednak! To była tylko cisza, przed burzą...
***********************************************************************************
A więc mamy ten 14 Rozdział :D Naprawdę bardzo się cieszę, że pod ostatnim postem było tak szybko 10 komentarzy, chociaż jest jeszcze więcej, co mnie cieszy :) Wasze komentarze naprawdę bardzo mnie motywują ;) I takie pytanko jak myślicie, co takiego się wydarzy dalej? I dlaczego to jest cisza, przed burzą? :D
Ten rozdział starałam się dodać najszybciej jak mogłam, ale co do następnego...
No właśnie mam teraz po prostu urwanie głowy. Masę sprawdzianów, czy też kartkówek. Wiadomo koniec roku szkolnego się zbliża, dzień matki i ojca itp. Związku z tymi 'imprezami' mam też ciągłe próby (ponieważ występuję), co godzinę dowiaduję się jakiś nowych rzeczy, np. że jutro muszę iść na stadion ponieważ są jakieś zawody, a ja będę zarówno kibicem, (komentatorem podajże) i będę liczyć punkty. Jestem po prostu zmęczona tym wszystkim. Mam na prawdę mało czasu, a masę spraw na głowie.
Dlatego też proszę o wyrozumiałość co do następnego rozdziału, ale oczywiście będę starała się go dodać jak najszybciej, a wasze komentarze będą mnie motywować do działania! ;D
Za wszelkie błędy przepraszam. //Kinga
wtorek, 20 maja 2014
sobota, 17 maja 2014
Rozdział 13 ''Event and trace my past'' - ''Impreza i ślad mojej przeszłości''
Gdy Ross wpadł do klub, od razu dostrzegł Vicky. Z jednego i dosyć prostego powodu, już teraz była ona królową parkietu. Na razie jej zachowanie, było jak większość lekko pijanych nastolatków, więc chłopak pomyślał, że usiądzie z boku, przeczeka całą tą sytuację, a potem zabierze dziewczynę do domu.
Myśli blondyna jednak szybko się zmieniły, kiedy zauważył, że Victoria bardziej się rozkręca. Coraz częściej widział alkohol w jej rękach i to jak zarywa do różnych facetów. Obiecał sobie jednak, że zabierze ją do domu, jak dziewczyna nie będzie już na siłach. Obserwował więc jak Vic wdaje się w rozmowę z jakimiś koleżkami, którzy byli od niej starsi. Było widać, że są już po jakiś używkach. Szybko ich rozmowa, przeraziła się w taniec. W osiemnastolatku już się gotowało, nie mógł już na to patrzeć! Był okropnie wkurzony do czego, po części doprowadził...
Minęły już dobre dwie godziny, a Victoria nabierała w sobie coraz więcej energii. Tego chłopak niestety nie przewidział, że tak może być. Brunetka cały czas przebywała w towarzystwie dwóch nieznajomych mężczyzn, jeden z nich teraz gdzieś wyszedł. Została tylko ona i tamten. Ross zauważając, że mężczyzna pozwala sobie na więcej i zaczyna się dobierać do jej 'przyjaciółki', aż ciśnienie mu się podniosło. Stwierdził, że to już za długo trwa i nie mógł też przecież pozwolić, aby dziewczynie się coś stało.
Ruszył więc, ze swojego miejsca i wdał się w dyskusję z towarzyszącą osobą Victorii. W końcu już nie wytrzymał i przyłożył mężczyźnie pięścią, prosto w twarz, a osiemnastolatkę zarzucił na plecy i wyszedł z nią z klub, a ona waliła go pięściami po plecach krzycząc 'zostaw mnie! puść mnie na ziemie!'
Gdy doszedł do domu, dziewczyna zasnęła. Zaniósł więc ją na rękach do jej pokoju. Ułożył Vic na łóżku, a zaraz potem wyszedł na chwilę z pokoju.
Poszedł do kuchni coś zjeść, a potem do łazienki się umyć. Po wykonanych czynnościach poszedł do osiemnastolatki, sprawdzić, czy dalej śpi, czy też się obudziła.
Kiedy wszedł do środka zobaczył, że nastolatka, dalej śpi, a od jej ciuchów dalej ciągnie nieprzyjemny zapach papierosów i alkoholu...Postanowi więc, że ściągnie z niej ubrania, a rano je wypierze. Chłopak pościągał najpierw z niej różne dodatki takie jak bransoletki czy też naszyjniki, następnie ściągnął sukienkę, a Victoria pozostała w samej czerwonej i koronkowej bieliźnie...
Chłopak nie patrząc na to gdzie jest, ze zmęczenia ściągnął z siebie koszulkę i spodnie i w bokserkach usiadł na krawędzi łóżka. Podpierał się o łokcie, ale to nic nie dało. Był bardzo zmęczony, ale nie chciał dziewczyny zostawiać samej w takim stanie. Dlatego też odsunął na chwilę Victorie na bok, usiadł normalnie na łóżku, opierając się o ścianę i położył głowę dziewczyny na swoich kolanach, na które wcześniej położył poduszkę. Chciał przykryć osiemnastolatkę kocem, lecz przeszły po nim ciarki. Zaczął się w tedy zastanawiać czemu ona taka jest!? Czemu ona mu to robi!? Czemu jest taka niedostępna!? Czemu on...Czemu on chcę, aby była jego przyjaciółką...? A może kimś więcej...?
Nagle wzrokiem spojrzał prosto w zamknięte powieki Vic, a następnie obniżał wzrok niżej...Czuł się lekko skrępowany a zarazem podekscytowany, że dziewczyna jest przy nim w samej bieliźnie. Chłopak, jak to chłopak, od razu włączyły mu się skojarzenia. Żałował tylko tego, że nie ma z nią dobrych kontaktów i żadnych względów u niej...Ale pamiętał też, że miał cel, zdobycia tych względów i pokazać, że dziewczyna przy nim mięknie. Chociaż z drugiej strony gdy o tym myślał, wolał by tych względów niemieć, byle ona była szczęśliwa...Nagle jego myśli opanowało jedno 'Zaraz, zaraz, zaraz!? Co ja w ogóle wyrabiam!? Po co rozmyślam!? Mam okazję ją pocałować, to czemu mam tego nie zrobić!?'
Odgarnął więc jej kosmyki włosów, za ucho, nachylił się nad nią i delikatnie musnął w usta. Po chwili położył się obok Victorii i zasnął.
W tym samym czasie Emily i Rocky właśnie wchodzili do domu Lynch'ów. Vanessa, Riker, Rydel i Ell mieli dzisiaj nocować pod gołym niebem na ogródku, dlatego też dwójka nastolatków przyszła do domu sama.
Gdy Emily weszła do domu od razu poszła do łazienki, wziąć prysznic, a brunet w tym czasie poszedł do kuchni, zrobić coś do jedzenia.
Kiedy posiłek był już gotowy, Rocky zakrył do stołu i czekał na towarzyszkę. Dziewczyna przyszła do kuchni owinięta ręcznikiem, co trochę zdziwiło bruneta.
-Emm...- speszył się dziewiętnastolatek.
-Tak wiem, że to może wyglądać dziwnie -zaśmiała się Emi, co chłopak odwzajemnił uśmiechem, a ona kontynuowała - Chciałam się ciebie spytać, czy nie pożyczył byś mi jakiejś swojej koszulki, abym w czymś mogła spać, bo moje ciuchy są przepocone...
-Spokojnie, nie musisz się tłumaczyć i oczywiście, że ci coś pożyczę. Chodź za mną. -mrugnął do niej na końcu i oboje skierowali się do pokoju Rockego.
Nastolatek długo szukał czegoś odpowiedniego dla swojej koleżanki, aż w końcu znalazł.
-Trzymaj -rzucił z uśmiechem do niej koszulkę, po czym dodał -powinna być dobra.
-To ja się idę przebrać i zaraz przyjdę do kuchni...-oznajmiła.
Dziewczyna po 5 minutach weszła do kuchni. Miała teraz włosy związane w koka i koszulkę, która lekko zakrywała jej uda.
-Ślicznie wyglądasz -skomplementował ją dziewiętnastolatek.
-Dziękuję...-odpowiedziała i lekko się zaczerwieniła.
-To co? Jemy? -zaśmiał się i wskazał na krzesło obok niego, aby Emily usiadła.
Nastolatkowie zabrali się za spożycie posiłku, a czasami ukradkiem spoglądali na siebie.
Po niedługim czasie brunet zaproponował, aby poszli do jego pokoju.
Blondynka gdy do niego weszła usiadła na kanapę i patrzała jak jej przyjaciel...Bo tak o nim myślała. Pisze coś na telefonie i jest zdenerwowany.
-Coś się stało? -zapytała niepewnie.
-Nie, wszystko ok. Daj mi jeszcze chwilę.
Dziewczyna na to odpowiedziała ciche i niesłyszalne 'ok'
Siedząc dalej tak w ciszy chłopak ciągle miał inny wyraz twarzy. Emi nie wiedziała co w ogóle o tym myśleć, czyżby wcale go nie znała? W tych momentach był raz dla niej bardzo bliski, a raz kompletnie nieznany...Nagle złapał on dziewiętnastolatkę za dłoń, przysunął się do niej i już chciał na jej ustach złożyć pocałunek, kiedy ona go odepchnęła.
-Rocky ja nie mogę, przepraszam...-powiedziała speszona i zawstydzona sytuacją.
-Nie... To ja przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło...Głupio wyszło. Zapomnijmy -mówił szybko.
-Zapomnijmy...-powtórzyła.
-Wiesz, chciałbym cię o coś spytać...-powiedział niepewnie nastolatek.
-O co?
-Wiesz, jeżeli nie chcesz nie musisz mówić, ale dlaczego gdy ostatnio byłaś w moim pokoju, łzy spływały ci po policzku? Co się w tedy stało? Dlaczego tak zareagowałaś i powiedziałaś 'Dowiesz się w swoim czasie...'? -mówił niepewnie Rocky.
-Długa historia...-westchnęła.
-Mamy czas. -odpowiedział, ale tak, aby nie urazić i za razem mocno nie naciskać na nastolatkę.
-To skomplikowane. Nie wiem, czy mogę ci w pełni ufać, aby to wszystko ci powiedzieć...-zakłopotała się.
-Popatrz na mnie -nakazał. -Możesz mi zaufać.
'Mogę mu zaufać?' pomyślała 'Tak, mogę mu zaufać.'
-A więc to wszystko wiąże się z moją przeszłością, jak już się pewnie domyślasz. To był dla mnie bardzo trudny czas. A wszystko zaczęło się od problemów rodzinnych. Wiesz...kiedy zobaczyłam u ciebie w pokoju twoje zdjęcie z rodziną, jak wszyscy jesteście uśmiechnięci i przede wszystkim jesteście razem, od razu wspomnienia wróciły...
Mój ojciec zostawił mnie i moją matkę dla innej kobiety...My z mamą nie wyrabiałyśmy finansowo, a on nie chciał płacić alimentów. Mama zaczęła pracować na całe etaty, często wyjeżdżała, a ja zostawałam sama w domu czasami nawet miesiącami. To wszystko po to, abym ja miała co jeść. Tak więc byłam kompletnie sama...I właśnie w tedy zaprzyjaźniłam się z takim jednym chłopakiem, który był nowy w naszej szkole. Potrzebowałam wsparcia, a oboje dobrze się rozumieliśmy, więc szybko on zdobył moje zaufanie, a ja jego. Niestety miał on też kilku kolegów, za którymi ja nie przepadałam. Gdzieś po dwóch tygodniach zaczęliśmy ze sobą chodzić i gdy raz do mnie przyszedł mama do mnie zadzwoniła i powiedziała, że jutro z rana po mnie przyjedzie i że się przeprowadzamy. Mam wziąć tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Było mi w tedy bardzo trudno, ale on był przy mnie i w tedy pocałowaliśmy się pierwszy i ostatni raz...Następnego dnia gdy się obudziłam, jego przy mnie nie było...-zaszlochała, łzy spływały jej po policzku niemiłosiernie, ale kontynuowała -Nie było go przy mnie, ale zapomniał swojego telefonu...A ze względu, że mama czekała już na mnie w aucie, szybko się ogarnęłam, wzięłam jego telefon ze sobą i obiecałam sobie, że mu go kiedyś oddam. Gdy dotarłam do nowego miejsca zamieszkania i się rozpakowałam, znowu zostałam sama... Wzięłam w tedy do ręki jego telefon i odblokowałam. Weszłam przypadkowo w wiadomości, chciałam już wychodzić, lecz coś przykuło moją uwagę i postanowiłam to sprawdzić. To była jego wiadomość z jego kolegom...Momentalnie się w tedy poryczałam... Ufałam mu, a jemu tak naprawdę zależało tylko na jednym... Ten kolega napisał do niego 'I jak przeleciałeś już tą laskę? Ja zdążyłem już zaliczyć 5 zdzir z tej szkoły' A on odpisał 'Nie, nie chciała mi się oddać szmata jedna, jutro gdzieś wyjeżdża, więc jej już nie przelecę ' - W tym momencie dziewczyna nie miała już sił zacisnęła swoje powieki, zacisnęła zęby, a łzy polały się jej, jak leje się strumień wody...
-Spokojnie, już cicho...-objął ja w tedy i przytulił do siebie brunet.
-I...i zostałam sama...a ja głupia mu zaufałam...A on mnie chciał tylko nad zwyczajnie w świecie przelecieć, wykorzystać...Ale ty byś mi nigdy tego nie zrobił, prawda...?-zapytała dalej płacząc.
A te słowa, całkowicie 'zamurowały' bruneta, który nie wiedział co miał teraz zrobić. Przecież on miał do niej takie same plany, uważał, że jest ona zwykłą dziwką. Tak o niej mówił, chciał zdobyć jej zaufanie i zrobić dokładnie to samo...Nie spodziewał się tego, że dziewczyna tak się przed nim otworzy...
-Nie, nie zrobiłbym ci tego...-powiedział niepewnie.
-Ja...Gdy ja w tedy zostałam kompletnie sama, ja nie wiedziałam co ja mam zrobić, czułam się taka bezsilna! I w tedy to zrobiłam...Wzięłam nóż z kuchni i po raz pierwszy zaczęłam się ciąć...Krwi było niemiłosiernie dużo, a mi na jej widok zrobiło się słabo...Potem obudziłam się w szpitalu. Czułam się strasznie, że ktoś potrafił wpłynąć tak na moją psychikę, że posunęłam się, aż do takiego stopnia...Ale to nie koniec...Z bólu, cierpienia, niezrozumienia i żalu do siebie, zaczęłam się głodować...A cięć się zaczęłam nałogowo...-szlochała. - Nie umiałam przestać, to wszystko mnie przerastało, myślałam w tedy, że gorzej być już nie może, a tu proszę, okazało się, że może być jeszcze gorzej...W dzień moich urodzin zostałam dosłownie sama...Gdy rano się obudziłam, poszłam obudzić mamę, ponieważ miałyśmy rano wizytę u kosmetyczki, dlatego tym bardziej zdziwiło mnie to, że mama mnie nie obudziła tylko ja to muszę zrobić. Poszłam więc do jej sypialni. Co tam zobaczyłam? Mama w ogóle się nie ruszała...była cała sina...Zaczęłam płakać, sprawdziłam jej puls...Nie oddychała....Zaczęłam krzyczeć. Nagle nie wiadomo kiedy, moją mamę już wynosili, a ja zostałam sama...Nie miałam już nikogo! Nikt mnie nie wspierał, nikt nie chciał mi pomóc, nikt mną się nie interesował! Tego wieczoru wyciągnęłam cały alkohol z barku i wzięłam nóż ze sobą. Zaczęłam od wina, a skończyłam na piciu ciurkiem wódki z butelki. Potem cięcie się po całym ciele, a na koniec wymioty...Nie miałam już dla kogo żyć, chciałam się zabić! Oprócz tego, zachorowałam na bulimie. Gdy poszłam kiedyś na imprezę poznałam w tedy Vanessę, a później Victorię. One pomogły mi się z tego wyciągnąć, chodź obie też nie miały lekko, ale razem mogłyśmy zdziałać wszystko...O to moje życie... Tak właśnie wyglądało i wygląda...Było beznadziejne, jest i zawsze będzie...-Mówiła już twardo, ocierając powieki z ostatnich łez.
-Nie mów, tak! Wszystko się ułoży! Zobaczysz, masz dziewczyny, masz moją rodzinę, Anthonego no i mnie...- w tedy spojrzał jej w oczy, a ich usta złączyły się w pocałunku.
__________________________________________________________________________________
No i mamy ten 13 Rozdział. Wiecie co? Nigdy bym nie przypuszczała, że jak będę pisała opowiadania na tego bloga to, że przy którym kol wiek, łza mi się w oku zakręci... Chodzi mi tu o wątek z Emily i Rockym ;)
Rozdział z początku jest nieco 'zabawowy', a potem trochę dramatyczny :D Ogólnie myślę, że jest git, ale czekam na waszą samoocenę ;)
I właśnie teraz zrobię taki mały szantażyk xD Następny rozdział dodam dopiero w tedy jak pod tym będzie minimum 10 komentarzy :D :* Tylko wiecie miśki, nie każcie mi czekać trzy tygodnie czy coś XDD Żeby nie było takiej sytuacji ;) Natomiast jeżeli bardzo szybko będzie te 10 komentarzy to obiecuję, że postaram się dodać następny rozdział jak najszybciej :*
Myśli blondyna jednak szybko się zmieniły, kiedy zauważył, że Victoria bardziej się rozkręca. Coraz częściej widział alkohol w jej rękach i to jak zarywa do różnych facetów. Obiecał sobie jednak, że zabierze ją do domu, jak dziewczyna nie będzie już na siłach. Obserwował więc jak Vic wdaje się w rozmowę z jakimiś koleżkami, którzy byli od niej starsi. Było widać, że są już po jakiś używkach. Szybko ich rozmowa, przeraziła się w taniec. W osiemnastolatku już się gotowało, nie mógł już na to patrzeć! Był okropnie wkurzony do czego, po części doprowadził...
Minęły już dobre dwie godziny, a Victoria nabierała w sobie coraz więcej energii. Tego chłopak niestety nie przewidział, że tak może być. Brunetka cały czas przebywała w towarzystwie dwóch nieznajomych mężczyzn, jeden z nich teraz gdzieś wyszedł. Została tylko ona i tamten. Ross zauważając, że mężczyzna pozwala sobie na więcej i zaczyna się dobierać do jej 'przyjaciółki', aż ciśnienie mu się podniosło. Stwierdził, że to już za długo trwa i nie mógł też przecież pozwolić, aby dziewczynie się coś stało.
Ruszył więc, ze swojego miejsca i wdał się w dyskusję z towarzyszącą osobą Victorii. W końcu już nie wytrzymał i przyłożył mężczyźnie pięścią, prosto w twarz, a osiemnastolatkę zarzucił na plecy i wyszedł z nią z klub, a ona waliła go pięściami po plecach krzycząc 'zostaw mnie! puść mnie na ziemie!'
Gdy doszedł do domu, dziewczyna zasnęła. Zaniósł więc ją na rękach do jej pokoju. Ułożył Vic na łóżku, a zaraz potem wyszedł na chwilę z pokoju.
Poszedł do kuchni coś zjeść, a potem do łazienki się umyć. Po wykonanych czynnościach poszedł do osiemnastolatki, sprawdzić, czy dalej śpi, czy też się obudziła.
Kiedy wszedł do środka zobaczył, że nastolatka, dalej śpi, a od jej ciuchów dalej ciągnie nieprzyjemny zapach papierosów i alkoholu...Postanowi więc, że ściągnie z niej ubrania, a rano je wypierze. Chłopak pościągał najpierw z niej różne dodatki takie jak bransoletki czy też naszyjniki, następnie ściągnął sukienkę, a Victoria pozostała w samej czerwonej i koronkowej bieliźnie...
Chłopak nie patrząc na to gdzie jest, ze zmęczenia ściągnął z siebie koszulkę i spodnie i w bokserkach usiadł na krawędzi łóżka. Podpierał się o łokcie, ale to nic nie dało. Był bardzo zmęczony, ale nie chciał dziewczyny zostawiać samej w takim stanie. Dlatego też odsunął na chwilę Victorie na bok, usiadł normalnie na łóżku, opierając się o ścianę i położył głowę dziewczyny na swoich kolanach, na które wcześniej położył poduszkę. Chciał przykryć osiemnastolatkę kocem, lecz przeszły po nim ciarki. Zaczął się w tedy zastanawiać czemu ona taka jest!? Czemu ona mu to robi!? Czemu jest taka niedostępna!? Czemu on...Czemu on chcę, aby była jego przyjaciółką...? A może kimś więcej...?
Nagle wzrokiem spojrzał prosto w zamknięte powieki Vic, a następnie obniżał wzrok niżej...Czuł się lekko skrępowany a zarazem podekscytowany, że dziewczyna jest przy nim w samej bieliźnie. Chłopak, jak to chłopak, od razu włączyły mu się skojarzenia. Żałował tylko tego, że nie ma z nią dobrych kontaktów i żadnych względów u niej...Ale pamiętał też, że miał cel, zdobycia tych względów i pokazać, że dziewczyna przy nim mięknie. Chociaż z drugiej strony gdy o tym myślał, wolał by tych względów niemieć, byle ona była szczęśliwa...Nagle jego myśli opanowało jedno 'Zaraz, zaraz, zaraz!? Co ja w ogóle wyrabiam!? Po co rozmyślam!? Mam okazję ją pocałować, to czemu mam tego nie zrobić!?'
Odgarnął więc jej kosmyki włosów, za ucho, nachylił się nad nią i delikatnie musnął w usta. Po chwili położył się obok Victorii i zasnął.
W tym samym czasie Emily i Rocky właśnie wchodzili do domu Lynch'ów. Vanessa, Riker, Rydel i Ell mieli dzisiaj nocować pod gołym niebem na ogródku, dlatego też dwójka nastolatków przyszła do domu sama.
Gdy Emily weszła do domu od razu poszła do łazienki, wziąć prysznic, a brunet w tym czasie poszedł do kuchni, zrobić coś do jedzenia.
Kiedy posiłek był już gotowy, Rocky zakrył do stołu i czekał na towarzyszkę. Dziewczyna przyszła do kuchni owinięta ręcznikiem, co trochę zdziwiło bruneta.
-Emm...- speszył się dziewiętnastolatek.
-Tak wiem, że to może wyglądać dziwnie -zaśmiała się Emi, co chłopak odwzajemnił uśmiechem, a ona kontynuowała - Chciałam się ciebie spytać, czy nie pożyczył byś mi jakiejś swojej koszulki, abym w czymś mogła spać, bo moje ciuchy są przepocone...
-Spokojnie, nie musisz się tłumaczyć i oczywiście, że ci coś pożyczę. Chodź za mną. -mrugnął do niej na końcu i oboje skierowali się do pokoju Rockego.
Nastolatek długo szukał czegoś odpowiedniego dla swojej koleżanki, aż w końcu znalazł.
-Trzymaj -rzucił z uśmiechem do niej koszulkę, po czym dodał -powinna być dobra.
-To ja się idę przebrać i zaraz przyjdę do kuchni...-oznajmiła.
Dziewczyna po 5 minutach weszła do kuchni. Miała teraz włosy związane w koka i koszulkę, która lekko zakrywała jej uda.
-Ślicznie wyglądasz -skomplementował ją dziewiętnastolatek.
-Dziękuję...-odpowiedziała i lekko się zaczerwieniła.
-To co? Jemy? -zaśmiał się i wskazał na krzesło obok niego, aby Emily usiadła.
Nastolatkowie zabrali się za spożycie posiłku, a czasami ukradkiem spoglądali na siebie.
Po niedługim czasie brunet zaproponował, aby poszli do jego pokoju.
Blondynka gdy do niego weszła usiadła na kanapę i patrzała jak jej przyjaciel...Bo tak o nim myślała. Pisze coś na telefonie i jest zdenerwowany.
-Coś się stało? -zapytała niepewnie.
-Nie, wszystko ok. Daj mi jeszcze chwilę.
Dziewczyna na to odpowiedziała ciche i niesłyszalne 'ok'
Siedząc dalej tak w ciszy chłopak ciągle miał inny wyraz twarzy. Emi nie wiedziała co w ogóle o tym myśleć, czyżby wcale go nie znała? W tych momentach był raz dla niej bardzo bliski, a raz kompletnie nieznany...Nagle złapał on dziewiętnastolatkę za dłoń, przysunął się do niej i już chciał na jej ustach złożyć pocałunek, kiedy ona go odepchnęła.
-Rocky ja nie mogę, przepraszam...-powiedziała speszona i zawstydzona sytuacją.
-Nie... To ja przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło...Głupio wyszło. Zapomnijmy -mówił szybko.
-Zapomnijmy...-powtórzyła.
-Wiesz, chciałbym cię o coś spytać...-powiedział niepewnie nastolatek.
-O co?
-Wiesz, jeżeli nie chcesz nie musisz mówić, ale dlaczego gdy ostatnio byłaś w moim pokoju, łzy spływały ci po policzku? Co się w tedy stało? Dlaczego tak zareagowałaś i powiedziałaś 'Dowiesz się w swoim czasie...'? -mówił niepewnie Rocky.
-Długa historia...-westchnęła.
-Mamy czas. -odpowiedział, ale tak, aby nie urazić i za razem mocno nie naciskać na nastolatkę.
-To skomplikowane. Nie wiem, czy mogę ci w pełni ufać, aby to wszystko ci powiedzieć...-zakłopotała się.
-Popatrz na mnie -nakazał. -Możesz mi zaufać.
'Mogę mu zaufać?' pomyślała 'Tak, mogę mu zaufać.'
-A więc to wszystko wiąże się z moją przeszłością, jak już się pewnie domyślasz. To był dla mnie bardzo trudny czas. A wszystko zaczęło się od problemów rodzinnych. Wiesz...kiedy zobaczyłam u ciebie w pokoju twoje zdjęcie z rodziną, jak wszyscy jesteście uśmiechnięci i przede wszystkim jesteście razem, od razu wspomnienia wróciły...
Mój ojciec zostawił mnie i moją matkę dla innej kobiety...My z mamą nie wyrabiałyśmy finansowo, a on nie chciał płacić alimentów. Mama zaczęła pracować na całe etaty, często wyjeżdżała, a ja zostawałam sama w domu czasami nawet miesiącami. To wszystko po to, abym ja miała co jeść. Tak więc byłam kompletnie sama...I właśnie w tedy zaprzyjaźniłam się z takim jednym chłopakiem, który był nowy w naszej szkole. Potrzebowałam wsparcia, a oboje dobrze się rozumieliśmy, więc szybko on zdobył moje zaufanie, a ja jego. Niestety miał on też kilku kolegów, za którymi ja nie przepadałam. Gdzieś po dwóch tygodniach zaczęliśmy ze sobą chodzić i gdy raz do mnie przyszedł mama do mnie zadzwoniła i powiedziała, że jutro z rana po mnie przyjedzie i że się przeprowadzamy. Mam wziąć tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Było mi w tedy bardzo trudno, ale on był przy mnie i w tedy pocałowaliśmy się pierwszy i ostatni raz...Następnego dnia gdy się obudziłam, jego przy mnie nie było...-zaszlochała, łzy spływały jej po policzku niemiłosiernie, ale kontynuowała -Nie było go przy mnie, ale zapomniał swojego telefonu...A ze względu, że mama czekała już na mnie w aucie, szybko się ogarnęłam, wzięłam jego telefon ze sobą i obiecałam sobie, że mu go kiedyś oddam. Gdy dotarłam do nowego miejsca zamieszkania i się rozpakowałam, znowu zostałam sama... Wzięłam w tedy do ręki jego telefon i odblokowałam. Weszłam przypadkowo w wiadomości, chciałam już wychodzić, lecz coś przykuło moją uwagę i postanowiłam to sprawdzić. To była jego wiadomość z jego kolegom...Momentalnie się w tedy poryczałam... Ufałam mu, a jemu tak naprawdę zależało tylko na jednym... Ten kolega napisał do niego 'I jak przeleciałeś już tą laskę? Ja zdążyłem już zaliczyć 5 zdzir z tej szkoły' A on odpisał 'Nie, nie chciała mi się oddać szmata jedna, jutro gdzieś wyjeżdża, więc jej już nie przelecę ' - W tym momencie dziewczyna nie miała już sił zacisnęła swoje powieki, zacisnęła zęby, a łzy polały się jej, jak leje się strumień wody...
-Spokojnie, już cicho...-objął ja w tedy i przytulił do siebie brunet.
-I...i zostałam sama...a ja głupia mu zaufałam...A on mnie chciał tylko nad zwyczajnie w świecie przelecieć, wykorzystać...Ale ty byś mi nigdy tego nie zrobił, prawda...?-zapytała dalej płacząc.
A te słowa, całkowicie 'zamurowały' bruneta, który nie wiedział co miał teraz zrobić. Przecież on miał do niej takie same plany, uważał, że jest ona zwykłą dziwką. Tak o niej mówił, chciał zdobyć jej zaufanie i zrobić dokładnie to samo...Nie spodziewał się tego, że dziewczyna tak się przed nim otworzy...
-Nie, nie zrobiłbym ci tego...-powiedział niepewnie.
-Ja...Gdy ja w tedy zostałam kompletnie sama, ja nie wiedziałam co ja mam zrobić, czułam się taka bezsilna! I w tedy to zrobiłam...Wzięłam nóż z kuchni i po raz pierwszy zaczęłam się ciąć...Krwi było niemiłosiernie dużo, a mi na jej widok zrobiło się słabo...Potem obudziłam się w szpitalu. Czułam się strasznie, że ktoś potrafił wpłynąć tak na moją psychikę, że posunęłam się, aż do takiego stopnia...Ale to nie koniec...Z bólu, cierpienia, niezrozumienia i żalu do siebie, zaczęłam się głodować...A cięć się zaczęłam nałogowo...-szlochała. - Nie umiałam przestać, to wszystko mnie przerastało, myślałam w tedy, że gorzej być już nie może, a tu proszę, okazało się, że może być jeszcze gorzej...W dzień moich urodzin zostałam dosłownie sama...Gdy rano się obudziłam, poszłam obudzić mamę, ponieważ miałyśmy rano wizytę u kosmetyczki, dlatego tym bardziej zdziwiło mnie to, że mama mnie nie obudziła tylko ja to muszę zrobić. Poszłam więc do jej sypialni. Co tam zobaczyłam? Mama w ogóle się nie ruszała...była cała sina...Zaczęłam płakać, sprawdziłam jej puls...Nie oddychała....Zaczęłam krzyczeć. Nagle nie wiadomo kiedy, moją mamę już wynosili, a ja zostałam sama...Nie miałam już nikogo! Nikt mnie nie wspierał, nikt nie chciał mi pomóc, nikt mną się nie interesował! Tego wieczoru wyciągnęłam cały alkohol z barku i wzięłam nóż ze sobą. Zaczęłam od wina, a skończyłam na piciu ciurkiem wódki z butelki. Potem cięcie się po całym ciele, a na koniec wymioty...Nie miałam już dla kogo żyć, chciałam się zabić! Oprócz tego, zachorowałam na bulimie. Gdy poszłam kiedyś na imprezę poznałam w tedy Vanessę, a później Victorię. One pomogły mi się z tego wyciągnąć, chodź obie też nie miały lekko, ale razem mogłyśmy zdziałać wszystko...O to moje życie... Tak właśnie wyglądało i wygląda...Było beznadziejne, jest i zawsze będzie...-Mówiła już twardo, ocierając powieki z ostatnich łez.
-Nie mów, tak! Wszystko się ułoży! Zobaczysz, masz dziewczyny, masz moją rodzinę, Anthonego no i mnie...- w tedy spojrzał jej w oczy, a ich usta złączyły się w pocałunku.
__________________________________________________________________________________
No i mamy ten 13 Rozdział. Wiecie co? Nigdy bym nie przypuszczała, że jak będę pisała opowiadania na tego bloga to, że przy którym kol wiek, łza mi się w oku zakręci... Chodzi mi tu o wątek z Emily i Rockym ;)
Rozdział z początku jest nieco 'zabawowy', a potem trochę dramatyczny :D Ogólnie myślę, że jest git, ale czekam na waszą samoocenę ;)
I właśnie teraz zrobię taki mały szantażyk xD Następny rozdział dodam dopiero w tedy jak pod tym będzie minimum 10 komentarzy :D :* Tylko wiecie miśki, nie każcie mi czekać trzy tygodnie czy coś XDD Żeby nie było takiej sytuacji ;) Natomiast jeżeli bardzo szybko będzie te 10 komentarzy to obiecuję, że postaram się dodać następny rozdział jak najszybciej :*
sobota, 10 maja 2014
Rozdział 12 '' The Kiss, disappointment, cigarette'' - ''Pocałunek, rozczarowanie, papieros''
-Riker...to takie urocze...zaskoczyłeś mnie, pozytywnie -powiedziała Vanessa, po czym się uśmiechnęła.
-To może, teraz zjemy te śniadanie? Bo to nie koniec niespodzianek na ten dzień -uśmiechnął się zachęcająco, unosząc przy tym brwi.
-Już się nie mogę doczekać...-odparła rozmarzona i razem z blondynem usiadła do stołu. Gdy zjedli śniadanie poszli na chwile do góry, aby obydwoje się ogarnęli.
Nessa ubrała niebieską, sukienkę przed kolana, do tego skurzana, czarna kurtka i czarne baleriny. Riker natomiast ubrał się, w ubrania z poprzedniego dnia, czyli czerwoną koszulę, czarny krawat, czarne dżinsy i conversy.
Gdy spotkali się na dole w salonie, Riker poprosił nastolatkę, aby chwilę na niego poczekała, ponieważ musi zadzwonić. Poszedł w tedy do innego pomieszczenia i wybrał numer do Ellingtona.
***Rozmowa***
-No hej stary -przywitał się brunet.
-Siema nie przeszkadzam? - odpowiedział blondyn.
-Wiesz, właściwie to jestem teraz na kręgielni, ale Rydel jest wpatrzona w Rockego i Emily, więc nie mam z kim grać, więc nawet dobrze, że dzwonisz -mówił Ell.
-Czy ja się przesłyszałem? Rockego i Emily? Dobra nie wnikam. W każdym bądź razie, musimy obgadać sprawy zespołu, przyjdź z reszta dzisiaj na ogródek o 17.00 i weźcie ze sobą Ross'a! -rozkazał.
-Ale, jego nie da się wywlec z domu...-przeciągał dwudziestolatek.
-Trudno, musicie go razem jakoś wyciągnąć z tego jego zakątka. Przecież nie może tam wiecznie siedzieć, a teraz muszę lecieć do zobaczenia i nie zapomnij o spotkaniu -wytłumaczył, po czym nie czekając na odpowiedź z drugiej strony - rozłączył się.
-Już jestem -powiedział Riker, dołączając do nastolatki.
-To gdzie idziemy? -zapytała patrząc blondynowi w oczy.
-A gdzie byś chciała? -odpowiedział jej pytaniem.
-A jakie propozycje? - odpowiedziała również pytaniem.
-Najpierw do kawiarni, a potem na ogródek. -mrugnął do niej.
-Myślałam, że wymyślisz lepszą niespodziankę...-udała rozczarowaną.
-A czy ktoś powiedział, że to koniec niespodzianek?- 'złapał' ją za słówko, a dalej szli już w ciszy, tylko uśmiechając się do siebie.
Gdy byli już w kawiarni obydwoje zamówili gorącą czekoladę, a do tego kawałek ciasta. Podczas tego spotkania ciągle ze sobą rozmawiali i dowiadywali się coraz więcej nowych ciekawostek o sobie. Nie mogli odciągnąć od siebie wzroku. Cały czas wpatrywali się w siebie, a ludzie wchodzący, czy też wychodzący z kawiarni, mogli pomyśleć, że są idealną parą, jednak tak nie było...
Po godzinie Riker wziął dziewczynę za rękę i pociągnął za sobą, jednak po chwili puścił dłoń Nessy. Dotarli na ogródek, gdzie blondyn lubi przebywać, a dwudziestojednolatce bardzo się tam podoba. Usiedli razem na ławeczce, a blondynka oparła głowę o ramię towarzysza. Siedzieli w ciszy, słychać było tylko ćwierk ptaków i szum liści. Słonko powoli wychodziło, a pogoda poprawiała się na ładniejszą.
W tym samym czasie Emily i Rocky dalej grali w kręgle, natomiast Rydel rozmawiała z Ellem. Oboje stwierdzili, że będą musieli wracać do domu, ponieważ muszą wyciągnąć z tam tond Ross'a, co nie będzie łatwym zadaniem. Poinformowali więc dwójkę dziewiętnastolatków, że mają się zjawić o 17.00 na ogródku i udali się do domu.
Będąc w domu, postanowili, że najpierw zjedzą obiad, ponieważ Ellington, jak to Ellington zawsze głodny. Tak więc Delly zabrała się za przygotowanie pizzy, a brunet poszedł porozmawiać z osiemnastolatkiem.
Zapukał cicho do drzwi, po czym otworzył je i rozsiadł się na fotelu w pokoju swojego przyjaciela.
-Siema młody -powiedział z uśmiechem.
-Co chcesz? -zapytał obojętnie blondyn.
-Pogadać -zarzucił starszy.
-Konkretnie o czym?- spytał, wpatrując się w ekran swojego telefonu.
-O tym, że o 17.00 masz być na ogródku, czy tego chcesz czy nie, bo robimy spotkanie zespołowe -wytłumaczył Ratliff.
-Serio? Akurat dzisiaj wam się zachciało robić te głupie spotkanie? - zadał kolejne pytanie.
-Nie mniej pretensji do mnie, tylko do Rikera -wytłumaczył się dwudziestolatek.
-Mam jeszcze jedno pytanie...-mruknął niepewnie najmłodszy.
-Jakie?
-Czy Victoria tam będzie...? -powiedział niepewnie.
-A czyli o to chodzi -uśmiechnął się zwycięsko, po czym skłamał, ponieważ nie było innego wyboru, aby kumpel przyszedł na spotkanie -Nie będzie jej.
-W takim razie przyjdę -oświadczył, a zaraz potem brunet wyszedł z jego pokoju.
Gdy wszedł do kuchni Rydel oznajmiła mu, że potrzebuje jeszcze trochę czasu, aby się przygotować. Oboje ustalili więc, że Ell już pójdzie, a ona przyjdzie tam z Rossem nieco później.
Nastolatek udał się w stronę ogródka, było naprawdę przyjemnie, ponieważ słońce mocno świeciło, było kompletnie inaczej niż rano. W ogóle nie spodziewał się takiej zmiany pogody. Maszerując tak, w końcu doszedł na miejsce, już miał mówić, do Rikera i Vanessy, że już jest, lecz zobaczył coś co go całkowicie zwaliło z nóg... Poczuł takie ukucie w sercu, a jego kąciki ust opadły... Stał tam jak kołek, był bardzo zdziwiony. Nie wiedział co miał zrobić. Bolało go to i to bardzo, ale tak właściwie dlaczego? Nie umiał sobie tego wytłumaczyć, ale z każdą kolejną sekundą patrzenia się na pierwszy pocałunek Vanessy i jego przyjaciela czuł się coraz gorzej, gdy tak stał, ze smutną miną, miał nadzieję, że to jest ich pierwszy pocałunek, a nie któryś. Nagle zaczęło go interesować, czy Van całowała się już kiedyś? Czy może jest to jej pierwszy pocałunek? Jak ona może się teraz czuć? Nie wiedział co w niego wstąpiło i dlaczego ma teraz takie myśli...To było dla niego dziwne.
Po minucie Van i Riker odsunęli się od siebie pomału i spojrzeli sobie w oczy, a następnie oboje się uśmiechnęli i właśnie w tedy Ellington do nich dołączył.
-Cześć - powiedział oschle i zmierzył wzrokiem swojego przyjaciela.
-Hej. Długo tu już stoisz? - odparł dwudziestodwulatek.
Brunet teraz miał ochotę, aby odpowiedzieć 'wystarczająco długo by zobaczyć jak się całujecie', lecz odpowiedział tylko 'Nie, dopiero przyszedłem'
-Coś mnie ominęło? -dodał po chwili.
-Nie nic..-mruknął nie pewnie blondyn i po raz kolejny spojrzał w oczy dziewczyny.
-Dobra koniec tych gadanek, zaczynamy te spotkanie. -oświadczył Ell, ponieważ miał już dość patrzenia się, na towarzyszów, którzy są skupieni wyłącznie na sobie.
-Jak możemy je zacząć, skoro nie ma reszty? - zaśmiała się cicho dwudziestojednolatka.
Na szczęście Ratliffa do ogródka właśnie wszedł Rocky z Emily, a po chwili Ross i Rydel.
-Już są wszyscy. -powiedział brunet, kierując słowa do najstarszej blondynki.
-Jesteś pewien? - odpowiedziała nieco ciszej i wyszła na ścieżkę po za ogródek, jak chłopaka się domyślał pewnie po to, aby zadzwonić.
Po krótkiej przerwie Vanessa dołączyła do reszty i razem zaczęli rozmawiać i śmiać się. Wydawało się, że było idealnie. Słońce pięknie świeciło, a po miedzy nimi panowała miła atmosfera.
Do czasu...
Nagle na miejsce spotkania wpadła wesoła Victoria, ubrana w trzy-czwarte dżinsowe spodenki, różowe conversy, tego samego koloru bokserkę i niebieską skurzaną kurtkę. Miała mocny czarny makijaż, który bardzo się rzucał w oczy.
-Cześć wszystkim -powiedziała patrząc na każdego po kolei, jednak jej uśmiech szybko opadł.
-A co on tu robi!? Miało go tu nie być! -wrzasnęła brunetka.
-Cóż powinienem powiedzieć to samo. - odparł chamsko Ross.
-Ale tego nie powiedziałeś. Więc pytam się! Co ty tutaj robisz!? -kontynuowała, a do ich dialogu dołączyła Emily, mówiąc ciche 'No i zaczęło się...'
-Przyszedłem, a co nie mogę!? Lepiej ty powiedz, po co ty tu przyszłaś. -mówił dalej.
-Żeby spotkać się z przyjaciółmi -odpowiedziała równie aroganckim tonem jak mówił do niej chłopak.
-W takim razie zrobisz to kiedy indziej, bo mamy teraz spotkanie zespołowe, a z tego co mi wiadomo, nie należysz do zespołu! -tłumaczył zwycięsko.
-Mam już dosyć! Idę z tond! Zadowolony!? Następnym razem nie zapraszajcie mnie na takie głupie spotkania! Teraz wam już podziękuję, a z tobą się jeszcze kiedyś policzę. Nienawidzę cię, rozumiesz? Nienawidzę! Potrafisz zepsuć, każdy fajnie zapowiadający się wieczór! Dosłownie każdy! Weź pod uwagę nie tylko ten...-dokończyła szeptem i wybiegła, widać było, że ma zaszklone oczy. Znowu coś w niej pękło i wymiękła...
-Pewnie, zawsze to ja je psuje! -krzyknął z ironią.
-Dobra Ross o co tu chodzi? Jakie ona miała wieczory na myśli?- zapytał niepewnie brata Riker.
-Nie ważne, dajcie mi wy wszyscy święty spokój! -krzyknął na cały głos i wyszedł z ogródka, a potem skierował się w stronę domu. Dobrze wiedział, że chodziło dziewczynie przede wszystkim o ten wczorajszy wieczór i poprzedni, kiedy do niej przyszedł...
Spotkanie nie tak miało przebiec, ale cóż mimo dalszej nieobecności dwojga nastolatków, reszta i tak musiała coś ustalić. Przeszli do konkretów i ustalili, że dziewczyny od jutra idą do szkoły, a członkowie zespołu od samego rana mają próby. Jedynie Victorii dali teraz wolną rękę, ponieważ wiedzieli, że i tak nic nie zdziałają co do niej, Rossa natomiast będzie trzeba postawić do pionu. Victorię z czasem też, ale teraz musi ona ochłonąć.
Brunetka gdy weszła do domu, od razu zrzuciła z siebie rzeczy które miała na sobie i ubrała się w czerwoną i skąpą sukienkę. Zakrywała ona jej ledwo uda, ale dziewczynie to teraz nie przeszkadzało. Lubiła się zabawić, kiedyś w przeszłość codzienne palenie, picie, czy ćpanie było dla niej normą, lecz gdy zaprzyjaźniła się z Emily i Nessą, one jej życie postawiły do pionu. Jednak w niej gdzieś na sercu została dawna 'niegrzeczna' Victoria. I dzisiaj taka właśnie zamierzała być. Ubrała jeszcze wysokie czerwone szpilki, a makijaż poprawiła, na jeszcze mocniejszy. Wzięła do tego małą torebeczkę, do której schowała kilka potrzebnych jej rzeczy...
Ross w tym czasie siedział już w domu, na kanapie, ale coś nie dawało mu usiedzieć w miejscu. Cały czas myślał o osiemnastolatce... Nie mógł tak dłużej, to wszystko nie dawało mu minuty spokoju. Narzucił więc na siebie kurtkę i wybiegł z domu. Biegł do Vic. W drodze do niej, rozmyślał co ona może teraz robić. Jak zwykle wszystkie myśli były skupione na niej...
Nagle chłopak zapukał do drzwi, lecz zauważając że nikt ich nie otwiera, a światło w domu się świeci, postanowił nacisnąć na klamkę. Na jego szczęście nikt nie zamknął drzwi na klucz. Powoli wchodził do środka, a będąc na korytarzu po prostu zdębiał. Był zaskoczony widokiem, który zastał.
-Vi..Victoria? -zapytał z niedowierzeniem.
-A ja, bo co? - odpowiedziała z obojętnością.
-Co ty robisz? I co ty masz na sobie? -zadawał w dalszym ciągu pytania. Nie można było ukryć, że wystrój nastolatki go zdziwił, ale również w pewien sposób zauroczył.
-Wychodzę .I Ciuchy, nie widać? -powiedziała chamsko.
-Ale jakie ciuchy! -zwrócił jej uwagę.
-Odpowiednie na imprezę w dobrym towarzystwie - mówiła bawiąc się kosmykiem swoich włosów.
-Nigdzie nie idziesz w takim stanie! A tak w ogóle to musimy porozmawiać! -nakazał jej blondyn.
-Nie będziesz mi mówić co mam robić, a tak w ogóle ty już miałeś swoje 5 minut, ale je zmarnowałeś -stwierdziła.
-Victoria nie rób sobie żartów! Zostajesz dzisiaj w domu! Nigdzie dzisiaj nie idziesz, słyszysz!? -krzyknął chłopak.
Dziewczyna w tym czasie sięgnęła do swojej torebki, to co zrobiła całkiem go zaskoczyło. Wyciągnęła z niej jednego papierosa i zapalniczkę. Po chwili podpaliła szluga i zaciągnęła się nim, a potem arogancko wypuściła dym w twarz towarzysza.
-Nie mówiłaś że palisz -powiedział starając się uspokoić, bo miał już tego wszystkiego serdecznie dosyć! I nie mógł pozwolić, dalej się tak upokarzać.
-A co ty moją matką jesteś, że muszę ci się ze wszystkiego zwierzać? -zakpiła i ominęła osiemnastolatka, wychodząc z domu.
Nastolatek nie wiedział już, jak ma się zachować. Nie wiedział już nic. Mimo to, że brunetka potraktowała go w taki, a nie inny sposób, bardzo go zdenerwowało, ale także wzbudziło obawy. Zauważył on, że coś jej z nią nie tak. A jeśli coś jej się mogło stać na tej imprezie? Miałby do siebie wyrzuty sumienia, że jej nie zatrzymał.
Cóż wyrzuty sumienia już teraz zrobiły swoje i chłopak nie tracąc ani chwili, szybko namierzył Vicky telefonem. Nie czekając dłużej pobiegł w jej kierunku, czyli do klubu, w którym teraz się znajdowała.
***********************************************************************************
No to mamy ten 12 Rozdział :D Mam takie pytanko czy jesteście ciekawi i czy domyślacie się co dalej będzie? ;) ;D
I przede wszystkim co myślicie o tym rozdziale? :)
Czekam na wasze opinie w komentarzach i pamiętajcie; Wasze komentarze bardzo, ale to bardzo mnie motywują <333
To na tyle ;**
//Kinga
-To może, teraz zjemy te śniadanie? Bo to nie koniec niespodzianek na ten dzień -uśmiechnął się zachęcająco, unosząc przy tym brwi.
-Już się nie mogę doczekać...-odparła rozmarzona i razem z blondynem usiadła do stołu. Gdy zjedli śniadanie poszli na chwile do góry, aby obydwoje się ogarnęli.
Nessa ubrała niebieską, sukienkę przed kolana, do tego skurzana, czarna kurtka i czarne baleriny. Riker natomiast ubrał się, w ubrania z poprzedniego dnia, czyli czerwoną koszulę, czarny krawat, czarne dżinsy i conversy.
Gdy spotkali się na dole w salonie, Riker poprosił nastolatkę, aby chwilę na niego poczekała, ponieważ musi zadzwonić. Poszedł w tedy do innego pomieszczenia i wybrał numer do Ellingtona.
***Rozmowa***
-No hej stary -przywitał się brunet.
-Siema nie przeszkadzam? - odpowiedział blondyn.
-Wiesz, właściwie to jestem teraz na kręgielni, ale Rydel jest wpatrzona w Rockego i Emily, więc nie mam z kim grać, więc nawet dobrze, że dzwonisz -mówił Ell.
-Czy ja się przesłyszałem? Rockego i Emily? Dobra nie wnikam. W każdym bądź razie, musimy obgadać sprawy zespołu, przyjdź z reszta dzisiaj na ogródek o 17.00 i weźcie ze sobą Ross'a! -rozkazał.
-Ale, jego nie da się wywlec z domu...-przeciągał dwudziestolatek.
-Trudno, musicie go razem jakoś wyciągnąć z tego jego zakątka. Przecież nie może tam wiecznie siedzieć, a teraz muszę lecieć do zobaczenia i nie zapomnij o spotkaniu -wytłumaczył, po czym nie czekając na odpowiedź z drugiej strony - rozłączył się.
-Już jestem -powiedział Riker, dołączając do nastolatki.
-To gdzie idziemy? -zapytała patrząc blondynowi w oczy.
-A gdzie byś chciała? -odpowiedział jej pytaniem.
-A jakie propozycje? - odpowiedziała również pytaniem.
-Najpierw do kawiarni, a potem na ogródek. -mrugnął do niej.
-Myślałam, że wymyślisz lepszą niespodziankę...-udała rozczarowaną.
-A czy ktoś powiedział, że to koniec niespodzianek?- 'złapał' ją za słówko, a dalej szli już w ciszy, tylko uśmiechając się do siebie.
Gdy byli już w kawiarni obydwoje zamówili gorącą czekoladę, a do tego kawałek ciasta. Podczas tego spotkania ciągle ze sobą rozmawiali i dowiadywali się coraz więcej nowych ciekawostek o sobie. Nie mogli odciągnąć od siebie wzroku. Cały czas wpatrywali się w siebie, a ludzie wchodzący, czy też wychodzący z kawiarni, mogli pomyśleć, że są idealną parą, jednak tak nie było...
Po godzinie Riker wziął dziewczynę za rękę i pociągnął za sobą, jednak po chwili puścił dłoń Nessy. Dotarli na ogródek, gdzie blondyn lubi przebywać, a dwudziestojednolatce bardzo się tam podoba. Usiedli razem na ławeczce, a blondynka oparła głowę o ramię towarzysza. Siedzieli w ciszy, słychać było tylko ćwierk ptaków i szum liści. Słonko powoli wychodziło, a pogoda poprawiała się na ładniejszą.
W tym samym czasie Emily i Rocky dalej grali w kręgle, natomiast Rydel rozmawiała z Ellem. Oboje stwierdzili, że będą musieli wracać do domu, ponieważ muszą wyciągnąć z tam tond Ross'a, co nie będzie łatwym zadaniem. Poinformowali więc dwójkę dziewiętnastolatków, że mają się zjawić o 17.00 na ogródku i udali się do domu.
Będąc w domu, postanowili, że najpierw zjedzą obiad, ponieważ Ellington, jak to Ellington zawsze głodny. Tak więc Delly zabrała się za przygotowanie pizzy, a brunet poszedł porozmawiać z osiemnastolatkiem.
Zapukał cicho do drzwi, po czym otworzył je i rozsiadł się na fotelu w pokoju swojego przyjaciela.
-Siema młody -powiedział z uśmiechem.
-Co chcesz? -zapytał obojętnie blondyn.
-Pogadać -zarzucił starszy.
-Konkretnie o czym?- spytał, wpatrując się w ekran swojego telefonu.
-O tym, że o 17.00 masz być na ogródku, czy tego chcesz czy nie, bo robimy spotkanie zespołowe -wytłumaczył Ratliff.
-Serio? Akurat dzisiaj wam się zachciało robić te głupie spotkanie? - zadał kolejne pytanie.
-Nie mniej pretensji do mnie, tylko do Rikera -wytłumaczył się dwudziestolatek.
-Mam jeszcze jedno pytanie...-mruknął niepewnie najmłodszy.
-Jakie?
-Czy Victoria tam będzie...? -powiedział niepewnie.
-A czyli o to chodzi -uśmiechnął się zwycięsko, po czym skłamał, ponieważ nie było innego wyboru, aby kumpel przyszedł na spotkanie -Nie będzie jej.
-W takim razie przyjdę -oświadczył, a zaraz potem brunet wyszedł z jego pokoju.
Gdy wszedł do kuchni Rydel oznajmiła mu, że potrzebuje jeszcze trochę czasu, aby się przygotować. Oboje ustalili więc, że Ell już pójdzie, a ona przyjdzie tam z Rossem nieco później.
Nastolatek udał się w stronę ogródka, było naprawdę przyjemnie, ponieważ słońce mocno świeciło, było kompletnie inaczej niż rano. W ogóle nie spodziewał się takiej zmiany pogody. Maszerując tak, w końcu doszedł na miejsce, już miał mówić, do Rikera i Vanessy, że już jest, lecz zobaczył coś co go całkowicie zwaliło z nóg... Poczuł takie ukucie w sercu, a jego kąciki ust opadły... Stał tam jak kołek, był bardzo zdziwiony. Nie wiedział co miał zrobić. Bolało go to i to bardzo, ale tak właściwie dlaczego? Nie umiał sobie tego wytłumaczyć, ale z każdą kolejną sekundą patrzenia się na pierwszy pocałunek Vanessy i jego przyjaciela czuł się coraz gorzej, gdy tak stał, ze smutną miną, miał nadzieję, że to jest ich pierwszy pocałunek, a nie któryś. Nagle zaczęło go interesować, czy Van całowała się już kiedyś? Czy może jest to jej pierwszy pocałunek? Jak ona może się teraz czuć? Nie wiedział co w niego wstąpiło i dlaczego ma teraz takie myśli...To było dla niego dziwne.
Po minucie Van i Riker odsunęli się od siebie pomału i spojrzeli sobie w oczy, a następnie oboje się uśmiechnęli i właśnie w tedy Ellington do nich dołączył.
-Cześć - powiedział oschle i zmierzył wzrokiem swojego przyjaciela.
-Hej. Długo tu już stoisz? - odparł dwudziestodwulatek.
Brunet teraz miał ochotę, aby odpowiedzieć 'wystarczająco długo by zobaczyć jak się całujecie', lecz odpowiedział tylko 'Nie, dopiero przyszedłem'
-Coś mnie ominęło? -dodał po chwili.
-Nie nic..-mruknął nie pewnie blondyn i po raz kolejny spojrzał w oczy dziewczyny.
-Dobra koniec tych gadanek, zaczynamy te spotkanie. -oświadczył Ell, ponieważ miał już dość patrzenia się, na towarzyszów, którzy są skupieni wyłącznie na sobie.
-Jak możemy je zacząć, skoro nie ma reszty? - zaśmiała się cicho dwudziestojednolatka.
Na szczęście Ratliffa do ogródka właśnie wszedł Rocky z Emily, a po chwili Ross i Rydel.
-Już są wszyscy. -powiedział brunet, kierując słowa do najstarszej blondynki.
-Jesteś pewien? - odpowiedziała nieco ciszej i wyszła na ścieżkę po za ogródek, jak chłopaka się domyślał pewnie po to, aby zadzwonić.
Po krótkiej przerwie Vanessa dołączyła do reszty i razem zaczęli rozmawiać i śmiać się. Wydawało się, że było idealnie. Słońce pięknie świeciło, a po miedzy nimi panowała miła atmosfera.
Do czasu...
Nagle na miejsce spotkania wpadła wesoła Victoria, ubrana w trzy-czwarte dżinsowe spodenki, różowe conversy, tego samego koloru bokserkę i niebieską skurzaną kurtkę. Miała mocny czarny makijaż, który bardzo się rzucał w oczy.
-Cześć wszystkim -powiedziała patrząc na każdego po kolei, jednak jej uśmiech szybko opadł.
-A co on tu robi!? Miało go tu nie być! -wrzasnęła brunetka.
-Cóż powinienem powiedzieć to samo. - odparł chamsko Ross.
-Ale tego nie powiedziałeś. Więc pytam się! Co ty tutaj robisz!? -kontynuowała, a do ich dialogu dołączyła Emily, mówiąc ciche 'No i zaczęło się...'
-Przyszedłem, a co nie mogę!? Lepiej ty powiedz, po co ty tu przyszłaś. -mówił dalej.
-Żeby spotkać się z przyjaciółmi -odpowiedziała równie aroganckim tonem jak mówił do niej chłopak.
-W takim razie zrobisz to kiedy indziej, bo mamy teraz spotkanie zespołowe, a z tego co mi wiadomo, nie należysz do zespołu! -tłumaczył zwycięsko.
-Mam już dosyć! Idę z tond! Zadowolony!? Następnym razem nie zapraszajcie mnie na takie głupie spotkania! Teraz wam już podziękuję, a z tobą się jeszcze kiedyś policzę. Nienawidzę cię, rozumiesz? Nienawidzę! Potrafisz zepsuć, każdy fajnie zapowiadający się wieczór! Dosłownie każdy! Weź pod uwagę nie tylko ten...-dokończyła szeptem i wybiegła, widać było, że ma zaszklone oczy. Znowu coś w niej pękło i wymiękła...
-Pewnie, zawsze to ja je psuje! -krzyknął z ironią.
-Dobra Ross o co tu chodzi? Jakie ona miała wieczory na myśli?- zapytał niepewnie brata Riker.
-Nie ważne, dajcie mi wy wszyscy święty spokój! -krzyknął na cały głos i wyszedł z ogródka, a potem skierował się w stronę domu. Dobrze wiedział, że chodziło dziewczynie przede wszystkim o ten wczorajszy wieczór i poprzedni, kiedy do niej przyszedł...
Spotkanie nie tak miało przebiec, ale cóż mimo dalszej nieobecności dwojga nastolatków, reszta i tak musiała coś ustalić. Przeszli do konkretów i ustalili, że dziewczyny od jutra idą do szkoły, a członkowie zespołu od samego rana mają próby. Jedynie Victorii dali teraz wolną rękę, ponieważ wiedzieli, że i tak nic nie zdziałają co do niej, Rossa natomiast będzie trzeba postawić do pionu. Victorię z czasem też, ale teraz musi ona ochłonąć.
Brunetka gdy weszła do domu, od razu zrzuciła z siebie rzeczy które miała na sobie i ubrała się w czerwoną i skąpą sukienkę. Zakrywała ona jej ledwo uda, ale dziewczynie to teraz nie przeszkadzało. Lubiła się zabawić, kiedyś w przeszłość codzienne palenie, picie, czy ćpanie było dla niej normą, lecz gdy zaprzyjaźniła się z Emily i Nessą, one jej życie postawiły do pionu. Jednak w niej gdzieś na sercu została dawna 'niegrzeczna' Victoria. I dzisiaj taka właśnie zamierzała być. Ubrała jeszcze wysokie czerwone szpilki, a makijaż poprawiła, na jeszcze mocniejszy. Wzięła do tego małą torebeczkę, do której schowała kilka potrzebnych jej rzeczy...
Ross w tym czasie siedział już w domu, na kanapie, ale coś nie dawało mu usiedzieć w miejscu. Cały czas myślał o osiemnastolatce... Nie mógł tak dłużej, to wszystko nie dawało mu minuty spokoju. Narzucił więc na siebie kurtkę i wybiegł z domu. Biegł do Vic. W drodze do niej, rozmyślał co ona może teraz robić. Jak zwykle wszystkie myśli były skupione na niej...
Nagle chłopak zapukał do drzwi, lecz zauważając że nikt ich nie otwiera, a światło w domu się świeci, postanowił nacisnąć na klamkę. Na jego szczęście nikt nie zamknął drzwi na klucz. Powoli wchodził do środka, a będąc na korytarzu po prostu zdębiał. Był zaskoczony widokiem, który zastał.
-Vi..Victoria? -zapytał z niedowierzeniem.
-A ja, bo co? - odpowiedziała z obojętnością.
-Co ty robisz? I co ty masz na sobie? -zadawał w dalszym ciągu pytania. Nie można było ukryć, że wystrój nastolatki go zdziwił, ale również w pewien sposób zauroczył.
-Wychodzę .I Ciuchy, nie widać? -powiedziała chamsko.
-Ale jakie ciuchy! -zwrócił jej uwagę.
-Odpowiednie na imprezę w dobrym towarzystwie - mówiła bawiąc się kosmykiem swoich włosów.
-Nigdzie nie idziesz w takim stanie! A tak w ogóle to musimy porozmawiać! -nakazał jej blondyn.
-Nie będziesz mi mówić co mam robić, a tak w ogóle ty już miałeś swoje 5 minut, ale je zmarnowałeś -stwierdziła.
-Victoria nie rób sobie żartów! Zostajesz dzisiaj w domu! Nigdzie dzisiaj nie idziesz, słyszysz!? -krzyknął chłopak.
Dziewczyna w tym czasie sięgnęła do swojej torebki, to co zrobiła całkiem go zaskoczyło. Wyciągnęła z niej jednego papierosa i zapalniczkę. Po chwili podpaliła szluga i zaciągnęła się nim, a potem arogancko wypuściła dym w twarz towarzysza.
-Nie mówiłaś że palisz -powiedział starając się uspokoić, bo miał już tego wszystkiego serdecznie dosyć! I nie mógł pozwolić, dalej się tak upokarzać.
-A co ty moją matką jesteś, że muszę ci się ze wszystkiego zwierzać? -zakpiła i ominęła osiemnastolatka, wychodząc z domu.
Nastolatek nie wiedział już, jak ma się zachować. Nie wiedział już nic. Mimo to, że brunetka potraktowała go w taki, a nie inny sposób, bardzo go zdenerwowało, ale także wzbudziło obawy. Zauważył on, że coś jej z nią nie tak. A jeśli coś jej się mogło stać na tej imprezie? Miałby do siebie wyrzuty sumienia, że jej nie zatrzymał.
Cóż wyrzuty sumienia już teraz zrobiły swoje i chłopak nie tracąc ani chwili, szybko namierzył Vicky telefonem. Nie czekając dłużej pobiegł w jej kierunku, czyli do klubu, w którym teraz się znajdowała.
***********************************************************************************
No to mamy ten 12 Rozdział :D Mam takie pytanko czy jesteście ciekawi i czy domyślacie się co dalej będzie? ;) ;D
I przede wszystkim co myślicie o tym rozdziale? :)
Czekam na wasze opinie w komentarzach i pamiętajcie; Wasze komentarze bardzo, ale to bardzo mnie motywują <333
To na tyle ;**
//Kinga
Subskrybuj:
Posty (Atom)