W tym samym czasie w Los Angeles była noc. Jednak kiedy słońce już wyszło informując o następnym dniu cały zespół R5 już zaczynał mieć próby. Musieli nadrobić zaległości. Zmęczeni po tym rozdzielili się i każdy poszedł w swoja stronę. Rocky udał się załamany do swojego pokoju. W głowie ciągle miał odpowiedź blondynki na jego sms 'Koniec czego? Czegoś czego tak naprawdę nigdy nie było? :))' Miał wyrzuty sumienia do siebie, że tak postąpił. Zdziwiła go także uśmiechnięta minka na końcu wiadomości.
Czyżby szybko się pozbierała? Czy tak szybko o mnie zapomniała? Jest szczęśliwsza beze mnie? -pytał siebie w myślach. Wiedział jedno. Musi się z nią koniecznie spotkać i o tym porozmawiać! Pomyślał, że wieczorny spacer przy zachodzie słońca będzie dobrą okazją, aby wyrwać dziewczynę z domu i na spokojnie jej wszystko wytłumaczyć.
Ross natomiast był w drodze do domu menagera R5. Miał nadzieję, że zastanie tam Victorię, ponieważ chciał z nią poważnie porozmawiać. Będąc już na miejscu zadzwonił dzwonkiem do drzwi. W ich progu szybko pojawił się Anthony.
-O hej Ross -powiedział, po czym dodał -Co cię do mnie sprowadza?
-Jest Victoria? -zapytał blondyn.
-Nie ma -odpowiedział z uśmiechem, myśląc, że chłopak z nim żartuje.
-A gdzie jest? To znaczy kiedy będzie, czy o której wróci? Bo zgaduję, że jak nie ma jej tutaj to pewnie jest na zakupach.
Uśmiech z twarzy mężczyzny zszedł.
-Coś się stało? -zapytał osiemnastolatek widząc niepewną minę Anthonego.
-Victoria, czy dziewczyny ci nic nie powiedziały..?-spytał niepewnie blondyna.
-O czym miały mi powiedzieć? -zdziwił się nastolatek.
-Wejdź -poprosił mężczyzna i wpuścił chłopaka do domu.
-Usiądź w salonie, zrobię nam kawę i zaraz do ciebie przyjdę -dodał i udał się do kuchni.
Do pomieszczenia w którym czekał na niego Ross, wszedł po 10minutach z dwoma kubkami, których zawartość była wypełniona kawą, a następnie postawił je na stole.
-A więc o co chodzi? -zaczął Lynch.
-Myślałem, że Vic ci już powiedziała, dlatego jestem zaskoczony twoją reakcją, pytaniem..
-Nie rozumiem -skomentował Ross.
-Widzisz...Victoria, Emily i Vanessa wyjechały...wyjechały do Polski. -powiedział cicho, patrząc w podłogę.
-Aaa...ale jak kto? Ona...ona nic mi nie powiedziała..-mówił cicho, lekko załamany.
-Przykro mi.
-Powiedz mi...kiedy one wrócą? Jak one to sobie wyobrażają? Czy w ogóle wrócą!? -pytał, a z pytania na pytanie podwyższał ton swojego głosu.
-Ross...-westchnął mężczyzna -Przykro mi to mówić...ale...ale one już tutaj nie wrócą..
-Jak to nie!? To nie może być prawda! -wykrzyczał.
-Spokojnie...
-Jak mam być spokojny!? -krzyknął i odkładając niestarannie kubek z kawą, a tak właściwie rzucając nim, tak że potrzaskał się na kawałki wybiegł z mieszkania. Biegł w stronę swojego domu. Gdy wszedł chciał od razu pobiec do swojego pokoju, zamknąć się tam i z niego nie wychodzić. Zatrzymało go jednak to, że Rocky zakładał buty w holu i chcąc już wychodzić krzyknął do Delly 'Wychodzę, idę do Emi!'
-Nie masz po co iść -prychnął osiemnastolatek.
-Wręcz przeciwnie. Muszę z nią porozmawiać -powiedział łagodnie, a Ross tylko się zaśmiał.
-Co w tym śmiesznego? -zapytał brunet.
-To, że one nas oszukały. -zaśmiał się, chcąc w tej samej chwili rozpłakać.
-Nie rozumiem o co ci chodzi...
-Ah.. podobna gadka do mojej...-zakpił, po czym dodał -Wyjechały! Rozumiesz!? Wyjechały do Polski! Nie ma ich tutaj i już nigdy nie wrócą! Wyjechały bez pożegnania! -wykrzyczał i pobiegł do swojego pokoju. Na korytarz szybko przybiegła Rydel słysząc słowa brata.
-O co tu chodzi? -zapytała zdezorientowana.
-Straciłem...straciłem ją...-odparł dziewiętnastolatek, ściągając buty i wpatrując się swoimi oczami w siostrę, z których można było wyczytać żal, smutek.
-Co?
-Wyjechały. Nie ma ich już tutaj, są w Polsce. -dodał Rocky.
-Niestety to prawda...-stwierdził Riker, który wychylił się zza drzwi w kuchni.
-O czym wy mówicie!?
-Vanessa powiedziała mi dzień przed. Wyjechały wczoraj po południu..-westchnął najstarszy.
-To są chyba jakieś żarty...-powiedziała blondynka, przeczesując ręką swoje blond włosy do tyłu.
Nikt już nic nie mówił. Wszyscy stali tak bez celu, nikt nie wiedział co zrobić. Tak nagle wszystko runęło. Delly straciła przyjaciółki. Riker szansę na bycie z dziewczyną swoich marzeń. Rocky przeproszenia i porozmawiania z Emily, a Ross przekazania Victorii wiadomości, prawdy...
Ellington? Ell jeszcze nic nie wiedział, może to i dobrze? Pewnie by się załamał, gdyby się dowiedział, że już nigdy nie zobaczy Vanessy. Jego dawnej miłości...
W pewnym momencie Ross wybiegł z domu, trzymając w ręce pokrowiec, w którym znajdowała się gitara, a w drugiej ręce portfel, zeszyt i długopis.
-Ross gdzie idziesz!? -zapytała zmartwiona Rydel.
-Zostaw go...To nic nie da. Musi ochłonąć..-odpowiedział jej Riker.
Osiemnastolatek szedł przez miasto. Wszystko widział teraz w kolorach czarno-białych. Co miał robić? Nic teraz dla niego nie miało sensu. Myśl, że wczoraj widział Vic ostatni raz przerażała go...Prawda była taka, że on się w niej po prostu zakochał...Przechodząc uliczkami parku przejechał ręką po ławce na której kiedyś siedział razem z Victorią...
Szedł właśnie na peron. Chciał pojechać gdzieś daleko. Odciąć się od tych wspomnień, chociaż na chwile. Chciał odpocząć od tego wszystkiego, zatrzymać się w jakimś innym mieście chociaż na jeden dzień. Sam na sam ze swoimi myślami. Wsiadał właśnie do pociągu. Znalazł sobie miejsce, otworzył zeszyt i zagłębiony w swoich myślach zacząć pisać długopisem coś w swoim notatniku, przy okazji wpatrując się w widok za szybą.
Gdy dojechał na miejsce, szybko znalazł sobie jakiś hotel. Tłum fanek nie dawał mu jednak spokoju. Owszem był zmęczony, wyczerpany, ale nie mógł zawieść fanów. Musiał oddzielić życie prywatne od kariery i poświęcić czas swoim fanom. Musiał zapomnieć na chwilę o Victorii i skupić się na karierze. Tak więc tak jak na niego przystało zrobił sobie zdjęcia z fankami, rozdał autografy i chwilę porozmawiał. Grupka osób znajdujących się teraz obok niego zadawała mu pytania, a on odpowiadał. Jedna osoba z nich, jednak zadała mu cios prosto w serce. Zapytała o nią...o Victorię.
-Czy ty i Vicky jesteście razem?- zapytała.
-Nie, nie jesteśmy...
-Kim więc ona dla ciebie jest? -dopytywała dziewczyna.
-Jeżeli mam być z wami szczery, to teraz sam nie wiem. Przyjaciółką? Koleżanką? Czy może wrogiem? A może jest obcą osobą? Sam chciałbym znać odpowiedź na te pytanie. Ponoć miłości się nie wybiera, ale miłość często lubi ranić, w tedy nie czuje się nic. Bo czym jest tak właściwie miłość? To dziwne uczucie, które płata nam figle, a my? My dajemy się jej wykorzystać, aby później móc cierpieć. Miłość - to właśnie wyraz smutku, radości, dobra i zła w jednym. Wyrazu piękna osób, które niszczy bród...bród kłamstw. -Zakończył i opuścił fanki kierując się do swojego apartamentu. Usiadł przy oknie i ponownie zaczął pisać coś w swoim zeszycie...
~~Ciąg Dalszy Nastąpi~~
######################################################################
Hej ;) Już jest 24 rozdział :) Co o nim myślicie? Podoba się? :D Czekam na wasze opinie w komentarzach :* //Kinga