Życie potrafi nas zaskakiwać i wprawić nas w zakłopotanie, tak było i tym razem w przypadku Nessy. Dziewczyna nie wiedziała co ma robić, jedna noc wpłynęła na jej życie tak, że właśnie jest w domu chłopaka który podoba się jej przyjaciółce, mało tego spędziła tutaj noc, poznała chłopaka i jak z tego wszystkiego wynika świetnie się z nim wczoraj w nocy bawiła na imprezie...
-Coś nie tak? -ponowił pytanie chłopak.
-Nie, nic...po prostu wiesz przypomniało mi się, że muszę coś ważnego dzisiaj zrobić, w dodatku nawet się nie znamy a ja leżę na łóżku w twoim domu...Miło z twojej strony, że tak postąpiłeś, ale ja już muszę iść..
-O nie, nie i jeszcze raz nie. Nie wypuszczę cię z domu samą i bez śniadania. -postanowił Cole.
-Jestem dużą dziewczynką, poradzę sobie.
-Nie wątpię, ale po wczorajszej nocy powinnaś odpocząć, przygotuję coś do jedzenia, zjesz i jeśli będziesz chciała będziesz mogła iść, ale jeszcze nie teraz bo to byłoby nie uprzejme z mojej strony wypuszczać cię bez śniadania, ani wypicia nawet ciepłej herbaty. - mówił uśmiechnięty do dziewczyny i wyszedł z owego pomieszczenia.
- No pięknie...-wymamrotała Van pod nosem, kiedy chłopak zamknął drzwi. - Jedna głupia noc! I jakie są tego konsekwencje!? Vic przecież mnie zabije jak się o tym dowie...Już więcej nie wezmę alkoholu do ust...-ciągnęła dalej zdołowana. Po chwili lekko się ogarnęła i powoli wychodząc z pokoju zaczęła szukać osiemnastolatka. Do danej osoby zaprowadził ją zapach jajecznicy i woń owocowej herbaty.
-Widzę że mnie znalazłaś - uśmiechnął się.
-Na to wygląda..um..mógłbyś mi powiedzieć gdzie jest łazienka? Chciałabym przemyć twarz i... - w tym momencie przerwał jej Grant.
-Jasne, zaraz dam ci jakiś ręcznik i ciuchy na przebranie, moja siostra chyba zostawiła jakieś swoje rzeczy gdy ostatnio mnie odwiedzała, więc nie będzie problemu, ale najpierw może zjedzmy śniadanie puki ciepłe - mrugnął do niej, a dziewczyna posłusznie usiadła przy stole który był na kryty a na naczyniach widniało jedzenie. Jedli w ciszy, niekomfortowej ciszy, lecz żadne z nich nie chciało jej przerywać. Na koniec Vanessa podziękowała za pyszny posiłek i udała się do łazienki z rzeczami, które wręczył jej Cole. Zmyła wodą swój rozmazany makijaż po wczorajszej nocy, wzięła orzeźwiający prysznic i ubrała się w pożyczone ubrania, ponieważ jej były w nienajlepszym stanie i można było poczuć od nich odpychający zapach alkoholu. Po około 40minutach wzięła jeszcze swoje rzeczy typu telefon, torebka itp. Podziękowała za wszystko chłopakowi i już miała wychodzić kiedy brunet ją zatrzymał.
-Poczekaj -powiedział niepewnie, na co blondynka obdarowała go lekkim uśmiechem, ale można było na jej twarzy dostrzec zapytanie i lekkie speszenie.
-To jej mój numer - podał Van karteczkę na której widniało 9 cyferek i dodał - Jakbyś czegoś potrzebowała, lub miała ochotę może się ze mną jeszcze spotkać to dzwoń.
-Jasne, dziękuję - uśmiechnęła się sztucznie i pożegnała się z daną osobą. Niestety od razu przekraczając próg drzwi prowadzących na zewnątrz jej uśmiech zszedł z twarzy. Wiedziała, że musi wytłumaczyć przyjaciółką jej nie obecność, wiedziała też, że nie może powiedzieć im prawdy...
Czy tutejsze losy nastolatek będą opierać się teraz tylko i wyłącznie na kłamstwach? Do czego to wszystko doprowadzi, co się dalej stanie? Czy ich przyjaźń przetrwa tą próbę...?
Jak gdyby tego wszystkiego było jeszcze mało, po drodze Nessa wpadła przypadkowo na wysokiego blondyna, bardzo dobrze jej znanego blondyna...
-Vanessa!? -powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha Riker.
-Nie, Święty Mikołaj. - odpowiedziała z sarkazmem w głosie.
-Musimy pogadać, proszę wysłuchaj mnie - nie dała mu skończyć.
-Nie Riker, to ty mnie posłuchaj. Nie mamy o czym rozmawiać, a teraz przepraszam, ale śpieszy mi się. -odpowiedziała i wyminęła Lynch'a idąc prosto i nie obracając się w tył, lecz zbyt piękne byłoby to gdyby tak po prostu mogła odejść, bowiem ktoś pobiegł za nią...
-Proszę cię, daj mi spokój! -krzyknęła dziewczyna.
-Nie dam ci spokoju, dopóki nie porozmawiamy. -tłumaczył.
-A czy pomyślałeś chodź przez chwile czy ja w ogóle chcę z tobą rozmawiać!? Czy jesteś tak egoistyczny, że myślisz tylko o sobie i gdzieś masz moje zdanie!?
-Masz rację. Jestem egoistycznym dupkiem który nie zatrzymał cię kiedy wyjeżdżałaś z Los Angeles, jestem idiotą że nasz kontakt się potem urwał, ale chciałbym to naprawić. Proszę cię porozmawiajmy...
-Riker...Dobrze wiesz, że nie będzie już tak jak kiedyś, po co to dalej ciągnąć? Dość już mam problemów, miałam zacząć wszystko od nowa, ale odkąd jesteś w Polsce znów mi się wszystko wali. Ja chcę tylko spokoju, czy naprawdę proszę o tak wiele...? -mówiła Vanessa.
-Jedno spotkanie, a potem jeśli będziesz uważać, że mam raz na zawsze opuścić twoje życie to tak zrobię i nie będziemy mieli już więcej ze sobą kontaktu. -powiedział, wpatrując się w piękne oczy panny Black, które nie wyrażały teraz żadnych emocji.
-Nie...-wypowiedziała cicho.
-Proszę -nie dawał za wygraną blondyn.
-Dzisiaj 20.00 w parku, obok placu zabaw. -powiedziała wzdychając.
-Będę na pewno - uśmiechnął się, a dziewczyna odeszła nie odpowiadając i nie okazując żadnych emocji. To co działo się teraz w jej życiu, nie da się opisać, jej podświadomość mówiła jej tylko że to bałagan, tylko że tego bałaganu nie dało się tak łatwo posprzątać i uporządkować żeby wszystko było na swoim miejscu, tak jak w pokoju...
Tymczasem Ross błąkał się po mieście, z dwóch powodów...Po pierwsze kompletnie nie widział co ma zrobić ze swoim życiem uczuciowym i po drugie nadzwyczajnie się zgubił, ponieważ nie znał tej okolicy. Jedno było pewne...to muzyka zawsze wyciągała go z dołków i problemów, teraz także muzyka go uratuje...Ale najpierw musi znaleźć drogę do domu, tak. Dzięki miłym przechodniom szybko dowiedział się jak ma trafić do hotelu, normalnie użył by nawigacji w telefonie, ale niestety zostawił go w pokoju. Wszedł jak najszybciej mógł do hotelu, przeciskając się przez tłum fanów, zabrał gitarę, jak szybko wszedł tak szybko wyszedł i pobiegł w stronę domu w którym mieszkała Vic, dowiedział się gdzie mieszka dzięki Anthonemu. Nie wiedział co by bez niego zrobił, był wspaniałym menadżerem i zawsze mógł liczyć na jego pomoc. Stał teraz pod jej domem, zaczął grać na instrumencie z którego wydobywały się coraz głośniejsze dźwięki a z ust można było usłyszeć słowa, które śpiewał do muzyki:
My mind says: no, you're no good for me
You're no good, but my heart's made up on you
My body can't take what you give to me
What you give, got my heart made up on you
Wo-ooh, Wo-ooh
Got my heart made up on you
Vic szybko wybiegła z domu na ulicę, wokoło zbiegły się fotoreporterzy i przede wszystkim nic nie wyszło zgodnie z planem Rossa. Cała sytuacja okazała się jednym wielkim bagnem, w które chłopak sam się wpakował...
You're no good, but my heart's made up on you
My body can't take what you give to me
What you give, got my heart made up on you
Wo-ooh, Wo-ooh
Got my heart made up on you
Vic szybko wybiegła z domu na ulicę, wokoło zbiegły się fotoreporterzy i przede wszystkim nic nie wyszło zgodnie z planem Rossa. Cała sytuacja okazała się jednym wielkim bagnem, w które chłopak sam się wpakował...
###########################################################################
Hej! :) A więc dodaje już 30 rozdział :D Piszcie swoje opinie w komentarzach, to bardzo motywuję <3 Dziękuję za wszelkie nominacje, które widniały w komentarzach pod ostatnim z rozdziałów, ale niestety nie biorę w tym udziału, mam nadzieję że się nie obrazicie ;) Chciałabym też wyróżnić pewien komentarz, który zwrócił na mnie szczególną uwagę, dziękuję Rossy :) Chciałam tylko napisać że to właśnie ten komentarz zmotywował mnie chyba najbardziej do napisania tego rozdziału ;) Trzymajcie się cieplutko, komentujcie <3 Następny rozdział postaram się dodać najszybciej jak tylko będę mogła! :D Pozdrawiam :* //Kinga