Najmłodszy z Lynch'ów właśnie zapukał do drzwi z pomieszczenia, którego było słychać muzykę. Przywitał się z nauczycielem tańca i razem jak uzgodnili najpierw nastolatkowie mu zatańczą, a następnie przystąpią do dalszej nauki. Nie obyło się jednak od wrzasków, krzyków i zachwytów od strony dziewczyn, które widziały przystojniaka z zespołu R5. Była także część grupy, którą kompletnie to nie obchodziło i wręcz przeciwnie wkurzało zachowanie chłopaka. Do tych osób, zaliczała się między innymi Victoria, która także tam była. Nie mogła w to uwierzyć, że Ross jej nie rozpoznał. Owszem zmieniła się, ale nie do przesady. Miała dość tych wszystkich popularnych osób i lasek z jej szkoły klejących się do blondyna. Nic się nie zmieniło od tamtej pory. Młody Lynch dalej był chamski i świecił idealnymi oczkami, które były przepełnione dobrem. Zasłaniał swą prawdziwą twarz przy 'dziuniach' będąc miłym, a do reszty odnosił się z pogardą. Vic zawsze zdawała sobie sprawę, że kiedyś upadnie, ale nie sądziła że tak nisko. Cały proces zakochania w tej chwili jej minął. Zaczynała od nienawiści, później przeszło do znajomego, potem do kolegi, następnie do przyjaciela, aż się w nim zakochała. Później czar prysł, była w Polsce, a jej tęsknota do jego nie znała granic. A teraz? Teraz wróciła do punktu wyjścia. Bo miłość i nienawiść mimo wszystko są bardzo bliskimi sobie uczuciami. Tak szybko przecież można z nienawiści przejść do miłości i odwrotnie. To tylko kwestia zdarzeń i doznań.
-Okay kochani! Mamy mało czasu, zbliża się bal szkolny tak więc zajmiemy się nauką tańca towarzyskiego. -zaczął dziewiętnastolatek.
Od razu zaczęła się kłótnia między dziewczynami, kto ma tańczyć z instruktorem. Ross jednak okazał się według Vic, taki sam jak zwykle, po prostu płytki, ponieważ wybrał 'lalunie' tak zwaną 'tapeciarą'.
Reszta sama dobrała się w pary i rozpoczęli lekcję tańca.
Tymczasem reszta R5 właśnie wygłupiała się w hotelu. Rocky skakał po kanapie, Riker i Ell rzucali w siebie żelkami, a Rydel próbowała ogarnąć cały nieład. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie telefon, który właśnie zadzwonił...
-Rocky odbierz! -powiedziała Rydel.
Rozmowa:
-Halu? -odebrał połączenie dziecinnym głosem.
-Rocky nie wygłupiaj się.
-Cole!? -krzyknął uradowany brunet.
-Tak. Możesz oddać Rossowi jego telefon? Muszę z nim porozmawiać.
-Stary, ale to mój telefon.
-Co za... - już miał coś mówić, lecz Rocky mu przerwał.
-Nie kończ. Zgaduję, że podał ci zły numer. Nie rozumiem dlaczego nie możecie się w końcu pogodzić, tylko dalej toczycie tą wojnę! Przecież kiedyś się przyjaźniliście! -wypowiedział swoje zdanie Lynch.
-Dobre stwierdzenie...'kiedyś się przyjaźniliście' właśnie Rocky, to było kiedyś.
Rozmowa trwała jeszcze chwilę, a następnie oboje się rozłączyli.
-Cole dzwonił, prawda...? -zaczęła cicho Rydel.
-Tak...-odpowiedział dwudziestolatek.
-Od lat nie mieliśmy z nim kontaktu przez Rossa...-dopowiedziała cicho dwudziestojednolatka.
W tym samym czasie Emily właśnie szła otworzyć drzwi. Nie wiadomo z jakich powodów, była zdenerwowana kto to może być. Rozpatrywała wszystkie opcje, ale tej jednej nie...
-Jai!? -powiedziała zaskoczona. Była to osoba, której kompletnie się nie spodziewała...
-Jest Vicky? -zapytał
-Nie ma jej...
-To dobrze. Musimy pogadać. -powiedział szatyn.
-O czym? -kontynuowała Emi.
-Może wpuścisz mnie do środka?
-To nie jest dobry pomysł. Van zaraz wróci i Vic też za niedługo tu będzie.
-Powiedziałaś jej coś?
-Nie! Jai daj mi spokój! Zauważyła ciebie!
-Co!? -rzekł przerażony.
-Bądź bardziej ostrożny! Vic o ciebie wypytuje! A uwierz mi, nie przychodzi mi z łatwością okłamywanie przyjaciółki, że cię nie znam! -krzyczała.
-Nie mogła mnie zauważyć, przecież..
-Uważaj, inaczej wdepniemy w to po uszy. Naprawdę nie mam ochoty ciągnąć tego dalej. A to, że właśnie tutaj stoisz, stawia nas w jeszcze gorszym świetle. Ona może w każdej chwili tu przyjść! Żegnam. -powiedziała i zamknęła mu drzwi przed nosem.

Vanessa późnym wieczorem chodziła uliczkami miasta. Myślała o nikim innym, jak o Rikerze i o dzisiejszych sms'ach z nim. To było dosyć skomplikowane. Chęć zapomnienia, ale jednak gdzieś w głębi czuła, że uczucie jakie go darzy, dalej jest w niej obecne. Mimo iż byli tylko przyjaciółmi, ona wiedziała od zawsze co do niego czuje, tylko bała się powiedzieć
to wprost. Zaskakująca historia, tylko, że trzeba wybrać jedno z dwojga...Miłość czy nienawiść...Była gotowa na to, aby zbudować nowe fundamenty, aby powiedzieć mu prawdę, aby wyznać miłość...Ale jaka pewna była swej nienawiści do niego, chęci zapomnienia, wymazania wszelkich wspomnień, usunięcia jakichkolwiek zdjęć po to, aby móc zacząć od nowa.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak jak obiecałam 10 komentarzy = nowy rozdział ;) Dodałam i z obietnicy się wywiązałam :D
Zostawiajcie komentarze, bo to bardzo motywuje <3
Przy okazji udanego sylwestra i szczęśliwego nowego roku :3
Podniesiemy poprzeczkę, co wy na to? :D
Wraz z nowym rokiem ;)
Tak więc...
15 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
//Kinga